Z dedykacją dla mojej kciałki!
"Kochać znaczy...
właśnie co to znaczy?"
"Kochać znaczy...
właśnie co to znaczy?"
Mrożę wzrokiem Alexa, doskonale wiem, że to nie wina Violetty. Może tak, wiem że nie zrobiłem dobrze śledząc ich, ale Alex też nie robi dobrze. Violetta miała iść sama a potem mogłem dołączyć ja a nie on. Czuje coś co mnie bardzo wnerwia. Mina Violetty określa "nic nie rozumiem" a chłopak uśmiecha się zwycięsko.
- Myślisz, że jak wejdziesz jej do przymierzalni to cie pokocha? Mylisz się, ona już ma chłopaka i nie potrzebuje drugiego.- Mówię dość spokojnie lecz z podniesionym głosem. Chłopak prycha i zaczyna się śmiać.
- Jestem jej przyjacielem, a to że tu wszedłem nie jest twoją sprawą. Śledzisz nas?- Również podnosi głos a ja zaczynam się śmiać. Trzy osoby w przymierzalni to nie jest dobry pomysł. Violetta nadal okrywa się bluzką a ja szybko ją zasłaniam plecami i stoję twarzą w twarz z Alexem; robię to tylko by nałożyła swoją bluzkę.
- A właśnie, że jest. Jest moją dziewczyną a twoją przyjaciółką.- Ostatnie słowo mówię sarkastycznie i przewracam oczy przez co czuje, że leciutka stopa Violetty ląduje na mojej pięcie, udaje że mnie to nie rusza.- Jest moja.- Prycham w twarz chłopaka a ten odkłada przyniesioną bluzkę i wychodzi, uśmiecha się do V a ona tylko spuszcza wzrok.
- To nie tak jak myślisz.- Szepcze a ja łapie jej zimne policzki i przyciągam do siebie.
- Violu, ja wszystko rozumiem. To nie twoja wina.- Dziewczyna się uśmiecha lekko i widzę, że jest cała roztrzęsiona.- Kupię ci tą sukienkę.- Zmieniam temat patrząc na piękną białą sukienkę, która jeszcze lepiej musi wyglądać.
- Ale najpierw muszę ją przymierzyć.- Uśmiecha się. Kocham jej uśmiech, wygląda wtedy tak uroczo.
Biorę gitarę do ręki i gram piosenkę, którą jako ostatnią napisałem. Piosenka dla Violetty, potem moje życie wyglądało miedzy innymi na tym, że chodzę na taniec. Sam nie wiem czemu z tego zrezygnowałem, może że ciągle wspominałem Violettę?
Słyszę dzwonek do drzwi. Patrzę na zegar i wzruszam ramionami, nikogo się nie spodziewałem o tej godzinie. Może coś się stało Violettcie! Szybko schodzę po schodach i otwieram drzwi. Gdy tylko widzę kobietę przed moimi oczami chce mi się mdleć.
- León musisz mi pomóc.- Szepcze a ja podnoszę jedną brew do góry. Od kiedy jesteśmy na ty?
- Jeżeli chodzi o Violettę to niestety nic nie mogę powiedzieć, mieszka naprzeciwko mnie; w sumie powinna Pani wiedzieć.- Kobieta wzdycha.
- Wiem, doskonale wiem gdzie mieszka ale tu chodzi o to że chce się zemścić?- Mówi i marszczy czoło, wygląda podobnie do czoła Violi jednak u niej wygląda nie tylko słodko a u jej matki wygląda to odrażająco.
- Nie rozumiem.- Podnoszę jedną brew.
- Dziś Violetta prawie zdradziła cię w tej przebieralni więc możesz jej pokazać, że ty też możesz ją zranić, proszę nienawidzę tej małolaty odebrała mi męża.- Brew jak była na górze zostaje na górze.
- Jak to męża?
- Nigdy się nie rozstaliśmy, German był za dobry, żeby zostawić całkowicie Violettę aż w końcu urodziłam mu dziecko, a teraz gdy dowiedziała się prawdy zrobiło mu się jej żal i mnie zostawił!- Histeryzuje. Czuje się gorzej niż wyglądam, nie wierze jaka ta kobieta ma zrytą psyche.
- Zrozumiał swój błąd.- Odpowiadam szybko a ona mrozi mnie wzrokiem.
- Jest mu jej po prostu żal wróci do mnie prędzej niż myślisz! Skoro nie chcesz mi pomóc to zobaczysz, zemszczę się na was dwóch.- Prycha mi w twarz.- Jednak zastanów się, masz tu mój numer telefonu. Obyś szybko to przemyślał chce zabić tą małą sukę.- I myśleć, że jest to matka Violetty. Odbieram od niej kartkę, bo może się przydać; oczywiście nigdy nie zranię Violetty, jeżeli posunie się za daleko mam jej numer policja może ją nakryć. Dobrze, że czasem najpierw myślę potem robię.
Gdy kobieta odchodzi szybko biegnę po telefon i dzwonie do ukochanej. Jeden... Dwa... Trzy... Poczta głosowa. Spoglądam w okno i próbuje zobaczyć czy kobieta nie weszła do środka i nie robi nic Violettcie. Ubieram buty i biegnę do domu Castillo; dobrze wiem że nie lubi jak mówi się do niej po nazwisku, wtedy zawsze uderza mnie w twarz i równie dobrze znam już ten tekst "Po nazwisku to po pysku"
Pukam i dzwonie do drzwi. Niecierpliwie się. Sekundy mijają jak godziny a minuty jak wieczność. W końcu wychodzi za drzwi uśmiechnięta dziewczyna, wygląda strasznie radośnie lecz gdy widzi moją minę jej wyraz twarzy zmienia się na zmartwiony. Wzdycham z ulgą i mocno ją do siebie przytulam. Tak cholernie się bałem, że mogło jej się coś stać. Za jej pleców widzę Lu, która ma kaprys na twarzy i chyba również widziała moją twarz w drzwiach. Gdy się do niej uśmiecham ona to odwzajemnia.
- Hej, co jest? Wchodź.- Mówi a ja zaprzeczam głową.
- Nie, nie przeszkadzam wam.- Dziewczyna łapie moją dłoń i wciąga do środka. Ile ona ma siły, albo to ja dziś jestem zbyt bezsilny, że mogłaby mnie podnieść.
- Mów co jest?- Widać, że Lu się pakuje.
- Ludmiła, zostań.- Mówię a dziewczyna podnosi jedną brew do góry.- I tak byś się dowiedziała.- Dodaje a ona siada na swoje miejsce.
- León mów, bo się denerwuje.- Widzę jak zaciska usta, tak ma racje jest zdenerwowana. Czuje jak pocą mi się dłonie, ja również się denerwuje.
- Była u mnie twoja mama.- Czuje, że popełniam błąd jej to mówiąc teraz, może jednak kiedy indziej jej to powiem. Dziewczyny robią minę typu "i co mówiła?"- Przyszła i coś pomruczała i poszła.- No brawo Verdas, tak tak okłamuj je. Kurwa co ja znów robię.- Bałem się, że mogła ci coś zrobić.- Ale po co jak i tak coś tylko "pomruczała" jaki ja jestem durny.
- Nic nie słyszałeś, na pewno?- Pyta przestraszona Ferro; ona też nie lubi po nazwisku.
- Serio, nic. Bałem się.- No kłam dalej, powiem Violettcie jutro ale dziś czuje się beznadziejnie przez co nie chce nic mówić. Violetta siada na moich kolanach nie zwracając uwagi na Lu. Łapie moje policzki swoimi drobnymi dłońmi i kciukiem gładzi je.
- Cholernie cię kocham, nie martw się tak już. Ej, jest okej, misiu.- Zaśmiałem się na ostatnie słowo. Misiu niby banalne a tak cholernie śmieszne. Ona również się uśmiecha i daje mi całusa w policzek. Lu wzdycha i wywala oczy z zachwytu. Viola śmieje się z niej i schodzi z moich kolan.
- Dobra gołąbki, muszę lecieć do Federa, trzymajcie się!- Mówi i żegna się z nami. Po chwili zostaje sam z kobietą moich snów.
- Mogę cię o coś prosić.- Mówi to tak, że wydaje mi się jakby chciała wlecieć ze mną do łóżka, ona robi to specjalnie, ona wie co na mnie działa. Podchodzi do mnie i przygryza wargę przez co czuje się jak moje przyrodzenie pulsuje; nie przecież jesteśmy za młodzi a ona za bardzo na mnie działa.
- Mówiłem ci, nie rób nigdy więcej tak.- Ona puszcza wargę przez co jeszcze bardziej mnie to podnieca.- O co chcesz mnie poprosić?- Mówię podobnym głosem co ona parę sekund temu. Podchodzę bliżej niej, a bardziej to się schylam. Widzę jak patrzy na moje usta, również patrze na jej wargi a raz na oczy, są tak piekielnie czekoladowe.
- Śpij dziś ze mną, proszę.- Szepcze przez co jeszcze bardziej mnie to podnieca. Nigdy w życiu nie zakochałem się tak jak w niej, w jej oczach, uśmiechu, w jej ciele, w całej tej dziewczynie. Przechylam delikatnie głowę by złączyć nasze usta.
- Jasne.- Szepczę i wbijam się w spragnione usta dziewczyny. Czuje jak się uśmiecha, to będzie najlepsza noc w moim i mam nadzieje, że w jej życiu też; nie myślcie sobie za dużo nie zamierzam jej zgwałcić ps; chodź tak bardzo jej pragnę.
- Dlaczego ja się zgodziłam na ten horror!- Piszczy gdy kolejny raz wyskakuje babka z kąta. Ja się ciesze, jest to okazja do ciągłego przytulania się nie mówiąc, że jestem taki czuły. Lubie jak mnie obejmuje, jej małe dłonie, które często są zimne tulą mnie z taką miłością na jaką nie zasługuje. Kocham ją cholernie bardzo za wszystko.
- Chodźmy spać.- Szepcze jej do ucha, jak dobrze że dziś w domu nie ma u niej nikogo. Dobrze, że mój tata wyjechał w delegacje, miałbym przejebane, ale po co mam się tym przejmować siedzę przytulony do mojego całego świata.
- I myślisz, że ja po tym zasnę! Chyba kpisz!- Piszczy.- Ja się boje wejść na górę a co dopiero pod kołdrę, León boję się.- Czuje jak drży. Cicho się śmieje by nie słyszała i biorę ją na ręce, wchodzę po schodach na górę i zapalam światło.
- Idź się myć a ja wszystko powyłączam.- Ona szybko do mnie podchodzi i przytula.
- Nie zostawiaj mnie.- Piszczy, śmieje się i szepcze jej, że będę za pięć minut. Ona wchodzi do łazienki i zamyka się na klucz. Schodzę na dół i wyłączam film oraz idę do kuchni wziąć jakiś sok oraz szklanki do góry. Składam jeszcze koc i maszeruje na górę. Widzę jak leży już w łóżku w dłoniach. Gdy mnie widzi uśmiecha się i odkłada urządzenie, wygląda uroczo w tych krótkich spodenkach i różowym szlafroczku. Nalewam soku do szklanki i czuje jak ognisty wzrok na sobie. Podaje jej szklankę a ona wybija ją szybko, ta to ma pragnienie. Odstawiam wszystko i gdy mam już wchodzić do łazienki przypominam sobie, że nie mam nic do przebrania.
- Położyłam ci tam dresy mojego taty oraz moją koszule jak będzie za mała to mi powiedz to ci przyniosę.- Mówi a ja się uśmiecham i gdy już mam wychodzić słyszę jej melodyjny głos.- Poczekaj, zapomniałam o czymś.- Wstaje z łóżka i do mnie podchodzi. Przybliża się do mnie i całuje w policzek, od razu smutnieje żeby pokazać jej, że chce czegoś więcej. Ona wzdycha i wbija się w moje usta, wygrywam zwycięsko i idę w końcu do łazienki.
Na przywitaniu spotkałem moją dzisiejszą stylizację i cicho się zaśmiałem. Szybko się rozebrałem i wszedłem pod prysznic. Umyłem się jej płynem, pachniał tak jak ona zaśmiałem się, że będziemy nawet pachnieć tak samo. W sumie mogłem iść po tą piżamę, ale Violetta dobrze mnie zna i po pierwsze wie, że jestem leniem a po drugie pewnie umarłaby nie tylko z tęsknoty a z przerażenia. Teraz już wiem jak mam spowodować, żeby ciągle mnie przytulała.
Wychodzę z kabiny i wycieram się również danym mi już ręczniku. Ubieram dres oraz koszule, która niestety jest za mała. Składam ją i decyduje się, żeby już nie musiała iść po tą koszule. Nie lubię w nich spać, lecz gdybym musiał i nie chciał jej robić przykrości dobrze, że jest za mała.
Otwieram drzwi i widzę jak piszę coś w swoim notatniku. Gdy odrywa twarz poza kartkami, sztywnieje a na jej twarzy pojawia się skupienie na mojej osobie. Boje się, że nie zmyłem piany i mam wąsy, ale dopiero potem przypomina mi się siłownia i mój tors.
- Była za mała, nie musisz iść po inną.- Ona nadal leży i patrzy się na mój brzuch, może jednak mam tam już bojler?- Halo, Violetta? Żyjesz?- Podchodzę bliżej a ona nadal patrzy się w jedno miejsce.- Ej.- Pstrykam jej przed oczami palcami.
- Tak, tak masz rację.- Mówi i dobrze wiem, że całkiem mnie nie rozumiała; nie słuchała.
- Chcesz to dotknij.- Chyba mnie śmieszy ten tekst.
- Żartujesz!- Krzyczy a ja zastanawiam się czy ona nie słyszy tego czego chce. Podnosi rękę nie pewnie i gdy ma już dotknąć oddala ją. Łapię jej nadgarstek i przybliżam ku mojemu torsowi. Ona tylko coś pisnęła i gdy puszczam jej nadgarstek lekko gładzi mnie swoimi opuszkami. W miejscach gdzie to robi przechodzi mnie przyjemne uczucie.- Dobra kładź się bo zaraz zwariuje.- Piszczy a ja obchodzę łóżko i ładuje się koło aniołka, mojego aniołka. Dziewczyna zgasza światło a ja nadal wiem, że patrzy się na mnie. Całuje lekko ją w czółko i odwracam się by leżeć na plecach.
- Dobranoc.- Mówię i patrzę na nią. Ma otwarte oczy, chyba chce coś powiedzieć.
- Leooon.- Przedłuża jedną z liter mojego imienia.
- Coooo?- Powtarzam po niej styl wypowiedzi.
- Mogę na ciebie usiąść, tylko na chwilę. Proooszę.- Powstrzymuje fale śmiechu gdyż zastanawiam się co jej dziś Lu podała.
- Jasne.- Kobieta od razu się wyrywa i delikatnie na mnie siada opiera się rękoma o mój tors. Nie wiem dlaczego usiadła dokładnie tam gdzie szczerze nie powinna. Masowała mój tors delikatnie a ja starałem się nie napalać by niczego nie poczuła. Siedzi idealnie tam gdzie nikt nigdy nie siedział a jak dojdzie do pocałunku lub chociaż raz poprawi się mogę zostać przyłapany na tym jak ona na mnie działa. Staram myśleć się o czym całkiem innym niż tym, że to właśnie ona siedzi na mnie i na moim przyrodzeniu. Niestety dziewczyna lekko się o niego potarła a ja poczułem jak zaczyna mnie wszystko drętwieć.
- Violu proszę nie rób tak więcej.- Nie powstrzymuje i mówię jej a ona tylko cicho się śmieje. Robi to ponownie a ja ledwo już leżę. Chce ją pocałować, mocno jej pragnę. Myśl León o łące, myśl o łące!
- Jak? Tak?- Kolejny raz to robi a ja czuje, że zaraz zwariuje.- Dlaczego mam tak nie robić?- Lu błagam co ty jej dziś podałaś, ja się jej boję. Ten horror to był zły pomysł.
- Violetta, nie chce cię zranić.- Chlipie, nie chce tego robić. Oczywiście mówię co innego bo teraz gdybym mógł rżnąłbym, ale nie chce jej ranić. Serio, jesteśmy za młodzi zwłaszcza ona. Znów masuje mój tors a ja ledwo co wytrzymuję. W końcu zrzucam ją z moich kolan i wiszę nad nią. Wbijam się w jej malinowe usta i masuje jej brzuch, dobrze wiem, że pragnie bym dotknął ją wyżej, ale wiem że oboje nie jesteśmy na to gotowi. W końcu puszczam ją i kładę się na swoje miejsce. Słysze jak wali jej serce oraz jak szybciej oddycha, cholernie mnie to podnieca. Nie mówiąc, że dwa razy głośniej słyszę siebie.
- Dobranoc.- Mówię po raz drugi i czuje jak się do mnie przytula i po raz kolejny masuje mój tors. Chyba kocha go bardziej niż mnie. Śmieje się cicho i również ją obejmuje. Zasypia przy mojej piersi a ja gdy tylko całuje ją we włosy, również zasypiam.
~*~
Wychodzę wywalić śmieci i widzę jak Alex zmierza z kwiatami do domu Violetty. Szybko je wywalam i podchodzę do takiego samego śmiecia co przed chwilą wyrzucałem.
- Co ty do kurwy wyrabiasz?- Szarpie go za ramie a jego uśmieszek schodzi.
- Nie mogę iść do przyjaciółki tak jak ty kiedyś i nie długo?- Zaczynam się śmiać, co za chuj.
- Na twoim miejscu bym ją zostawił.- Prycham mu w twarz.- Zostaw ją.- On tylko przewraca oczami.
- Myślisz, że jak jesteś jej chłopakiem to jesteś najważniejszą osobą w jej życiu?- No ona w moim tak.- To mylisz się.- Czuje ukucie, jaki ja jestem uczuciowy, od kiedy?
- Nie bądź śmieszny, dobrze wiemy że jestem ważniejszy od ciebie!- On tylko się głupio zaśmiał. Nie wytrzymałem walnąłem go pięścią w twarz przez co poleciał do tylu.
- Dosyć!- Słyszę głos, niebiański głos.- Co w was wstąpiło?!- Krzyczy a ja dopiero teraz wiem, że bez sensu go uderzyłem; mimo to należało mu się.- León, po co go uderzyłeś?- Podchodzi do niego i dotyka nos; krwawiący nos Alexa. Zżera mnie zazdrość. Zaraz nie wytrzymam.
- Bo mi cię odbiera.- Rzucam i dochodzę. Słyszę jeszcze głośne wołanie Violetty, ale udaje że mnie to nie rusza. Wchodzę do domu i zamykam je na klucz. Nienawidzę tego człowieka.
~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak tak...
Macie rozdział, nadal nic nie napisałam od dwóch tygodni.
I NIE TOLERUJE TYLE SPAMU OD ANONIMÓW.
Jeżeli komentujesz to KOMENTUJ RAZ lub dwa w razie pomyłki lub jakiegoś dodania, nie rób nie potrzebnego spamu, bo to widać, że pisze to jedna osoba.
Dobra całuski i do następnego...
Jeżeli macie tt możecie dodać jakiegoś posta z #MGOLeonettaPL i napisać coś o tej historii. Jak macie jakieś pomysły co napisać co mogło by się wydarzyć, możecie mnie jakoś tym zmotywować. Oczywiście oznaczajcie też mojego tt (@PaniHorans) wtedy szybciej to odnajdę.
Biorę gitarę do ręki i gram piosenkę, którą jako ostatnią napisałem. Piosenka dla Violetty, potem moje życie wyglądało miedzy innymi na tym, że chodzę na taniec. Sam nie wiem czemu z tego zrezygnowałem, może że ciągle wspominałem Violettę?
Słyszę dzwonek do drzwi. Patrzę na zegar i wzruszam ramionami, nikogo się nie spodziewałem o tej godzinie. Może coś się stało Violettcie! Szybko schodzę po schodach i otwieram drzwi. Gdy tylko widzę kobietę przed moimi oczami chce mi się mdleć.
- León musisz mi pomóc.- Szepcze a ja podnoszę jedną brew do góry. Od kiedy jesteśmy na ty?
- Jeżeli chodzi o Violettę to niestety nic nie mogę powiedzieć, mieszka naprzeciwko mnie; w sumie powinna Pani wiedzieć.- Kobieta wzdycha.
- Wiem, doskonale wiem gdzie mieszka ale tu chodzi o to że chce się zemścić?- Mówi i marszczy czoło, wygląda podobnie do czoła Violi jednak u niej wygląda nie tylko słodko a u jej matki wygląda to odrażająco.
- Nie rozumiem.- Podnoszę jedną brew.
- Dziś Violetta prawie zdradziła cię w tej przebieralni więc możesz jej pokazać, że ty też możesz ją zranić, proszę nienawidzę tej małolaty odebrała mi męża.- Brew jak była na górze zostaje na górze.
- Jak to męża?
- Nigdy się nie rozstaliśmy, German był za dobry, żeby zostawić całkowicie Violettę aż w końcu urodziłam mu dziecko, a teraz gdy dowiedziała się prawdy zrobiło mu się jej żal i mnie zostawił!- Histeryzuje. Czuje się gorzej niż wyglądam, nie wierze jaka ta kobieta ma zrytą psyche.
- Zrozumiał swój błąd.- Odpowiadam szybko a ona mrozi mnie wzrokiem.
- Jest mu jej po prostu żal wróci do mnie prędzej niż myślisz! Skoro nie chcesz mi pomóc to zobaczysz, zemszczę się na was dwóch.- Prycha mi w twarz.- Jednak zastanów się, masz tu mój numer telefonu. Obyś szybko to przemyślał chce zabić tą małą sukę.- I myśleć, że jest to matka Violetty. Odbieram od niej kartkę, bo może się przydać; oczywiście nigdy nie zranię Violetty, jeżeli posunie się za daleko mam jej numer policja może ją nakryć. Dobrze, że czasem najpierw myślę potem robię.
Gdy kobieta odchodzi szybko biegnę po telefon i dzwonie do ukochanej. Jeden... Dwa... Trzy... Poczta głosowa. Spoglądam w okno i próbuje zobaczyć czy kobieta nie weszła do środka i nie robi nic Violettcie. Ubieram buty i biegnę do domu Castillo; dobrze wiem że nie lubi jak mówi się do niej po nazwisku, wtedy zawsze uderza mnie w twarz i równie dobrze znam już ten tekst "Po nazwisku to po pysku"
Pukam i dzwonie do drzwi. Niecierpliwie się. Sekundy mijają jak godziny a minuty jak wieczność. W końcu wychodzi za drzwi uśmiechnięta dziewczyna, wygląda strasznie radośnie lecz gdy widzi moją minę jej wyraz twarzy zmienia się na zmartwiony. Wzdycham z ulgą i mocno ją do siebie przytulam. Tak cholernie się bałem, że mogło jej się coś stać. Za jej pleców widzę Lu, która ma kaprys na twarzy i chyba również widziała moją twarz w drzwiach. Gdy się do niej uśmiecham ona to odwzajemnia.
- Hej, co jest? Wchodź.- Mówi a ja zaprzeczam głową.
- Nie, nie przeszkadzam wam.- Dziewczyna łapie moją dłoń i wciąga do środka. Ile ona ma siły, albo to ja dziś jestem zbyt bezsilny, że mogłaby mnie podnieść.
- Mów co jest?- Widać, że Lu się pakuje.
- Ludmiła, zostań.- Mówię a dziewczyna podnosi jedną brew do góry.- I tak byś się dowiedziała.- Dodaje a ona siada na swoje miejsce.
- León mów, bo się denerwuje.- Widzę jak zaciska usta, tak ma racje jest zdenerwowana. Czuje jak pocą mi się dłonie, ja również się denerwuje.
- Była u mnie twoja mama.- Czuje, że popełniam błąd jej to mówiąc teraz, może jednak kiedy indziej jej to powiem. Dziewczyny robią minę typu "i co mówiła?"- Przyszła i coś pomruczała i poszła.- No brawo Verdas, tak tak okłamuj je. Kurwa co ja znów robię.- Bałem się, że mogła ci coś zrobić.- Ale po co jak i tak coś tylko "pomruczała" jaki ja jestem durny.
- Nic nie słyszałeś, na pewno?- Pyta przestraszona Ferro; ona też nie lubi po nazwisku.
- Serio, nic. Bałem się.- No kłam dalej, powiem Violettcie jutro ale dziś czuje się beznadziejnie przez co nie chce nic mówić. Violetta siada na moich kolanach nie zwracając uwagi na Lu. Łapie moje policzki swoimi drobnymi dłońmi i kciukiem gładzi je.
- Cholernie cię kocham, nie martw się tak już. Ej, jest okej, misiu.- Zaśmiałem się na ostatnie słowo. Misiu niby banalne a tak cholernie śmieszne. Ona również się uśmiecha i daje mi całusa w policzek. Lu wzdycha i wywala oczy z zachwytu. Viola śmieje się z niej i schodzi z moich kolan.
- Dobra gołąbki, muszę lecieć do Federa, trzymajcie się!- Mówi i żegna się z nami. Po chwili zostaje sam z kobietą moich snów.
- Mogę cię o coś prosić.- Mówi to tak, że wydaje mi się jakby chciała wlecieć ze mną do łóżka, ona robi to specjalnie, ona wie co na mnie działa. Podchodzi do mnie i przygryza wargę przez co czuje się jak moje przyrodzenie pulsuje; nie przecież jesteśmy za młodzi a ona za bardzo na mnie działa.
- Mówiłem ci, nie rób nigdy więcej tak.- Ona puszcza wargę przez co jeszcze bardziej mnie to podnieca.- O co chcesz mnie poprosić?- Mówię podobnym głosem co ona parę sekund temu. Podchodzę bliżej niej, a bardziej to się schylam. Widzę jak patrzy na moje usta, również patrze na jej wargi a raz na oczy, są tak piekielnie czekoladowe.
- Śpij dziś ze mną, proszę.- Szepcze przez co jeszcze bardziej mnie to podnieca. Nigdy w życiu nie zakochałem się tak jak w niej, w jej oczach, uśmiechu, w jej ciele, w całej tej dziewczynie. Przechylam delikatnie głowę by złączyć nasze usta.
- Jasne.- Szepczę i wbijam się w spragnione usta dziewczyny. Czuje jak się uśmiecha, to będzie najlepsza noc w moim i mam nadzieje, że w jej życiu też; nie myślcie sobie za dużo nie zamierzam jej zgwałcić ps; chodź tak bardzo jej pragnę.
- Dlaczego ja się zgodziłam na ten horror!- Piszczy gdy kolejny raz wyskakuje babka z kąta. Ja się ciesze, jest to okazja do ciągłego przytulania się nie mówiąc, że jestem taki czuły. Lubie jak mnie obejmuje, jej małe dłonie, które często są zimne tulą mnie z taką miłością na jaką nie zasługuje. Kocham ją cholernie bardzo za wszystko.
- Chodźmy spać.- Szepcze jej do ucha, jak dobrze że dziś w domu nie ma u niej nikogo. Dobrze, że mój tata wyjechał w delegacje, miałbym przejebane, ale po co mam się tym przejmować siedzę przytulony do mojego całego świata.
- I myślisz, że ja po tym zasnę! Chyba kpisz!- Piszczy.- Ja się boje wejść na górę a co dopiero pod kołdrę, León boję się.- Czuje jak drży. Cicho się śmieje by nie słyszała i biorę ją na ręce, wchodzę po schodach na górę i zapalam światło.
- Idź się myć a ja wszystko powyłączam.- Ona szybko do mnie podchodzi i przytula.
- Nie zostawiaj mnie.- Piszczy, śmieje się i szepcze jej, że będę za pięć minut. Ona wchodzi do łazienki i zamyka się na klucz. Schodzę na dół i wyłączam film oraz idę do kuchni wziąć jakiś sok oraz szklanki do góry. Składam jeszcze koc i maszeruje na górę. Widzę jak leży już w łóżku w dłoniach. Gdy mnie widzi uśmiecha się i odkłada urządzenie, wygląda uroczo w tych krótkich spodenkach i różowym szlafroczku. Nalewam soku do szklanki i czuje jak ognisty wzrok na sobie. Podaje jej szklankę a ona wybija ją szybko, ta to ma pragnienie. Odstawiam wszystko i gdy mam już wchodzić do łazienki przypominam sobie, że nie mam nic do przebrania.
- Położyłam ci tam dresy mojego taty oraz moją koszule jak będzie za mała to mi powiedz to ci przyniosę.- Mówi a ja się uśmiecham i gdy już mam wychodzić słyszę jej melodyjny głos.- Poczekaj, zapomniałam o czymś.- Wstaje z łóżka i do mnie podchodzi. Przybliża się do mnie i całuje w policzek, od razu smutnieje żeby pokazać jej, że chce czegoś więcej. Ona wzdycha i wbija się w moje usta, wygrywam zwycięsko i idę w końcu do łazienki.
Na przywitaniu spotkałem moją dzisiejszą stylizację i cicho się zaśmiałem. Szybko się rozebrałem i wszedłem pod prysznic. Umyłem się jej płynem, pachniał tak jak ona zaśmiałem się, że będziemy nawet pachnieć tak samo. W sumie mogłem iść po tą piżamę, ale Violetta dobrze mnie zna i po pierwsze wie, że jestem leniem a po drugie pewnie umarłaby nie tylko z tęsknoty a z przerażenia. Teraz już wiem jak mam spowodować, żeby ciągle mnie przytulała.
Wychodzę z kabiny i wycieram się również danym mi już ręczniku. Ubieram dres oraz koszule, która niestety jest za mała. Składam ją i decyduje się, żeby już nie musiała iść po tą koszule. Nie lubię w nich spać, lecz gdybym musiał i nie chciał jej robić przykrości dobrze, że jest za mała.
Otwieram drzwi i widzę jak piszę coś w swoim notatniku. Gdy odrywa twarz poza kartkami, sztywnieje a na jej twarzy pojawia się skupienie na mojej osobie. Boje się, że nie zmyłem piany i mam wąsy, ale dopiero potem przypomina mi się siłownia i mój tors.
- Była za mała, nie musisz iść po inną.- Ona nadal leży i patrzy się na mój brzuch, może jednak mam tam już bojler?- Halo, Violetta? Żyjesz?- Podchodzę bliżej a ona nadal patrzy się w jedno miejsce.- Ej.- Pstrykam jej przed oczami palcami.
- Tak, tak masz rację.- Mówi i dobrze wiem, że całkiem mnie nie rozumiała; nie słuchała.
- Chcesz to dotknij.- Chyba mnie śmieszy ten tekst.
- Żartujesz!- Krzyczy a ja zastanawiam się czy ona nie słyszy tego czego chce. Podnosi rękę nie pewnie i gdy ma już dotknąć oddala ją. Łapię jej nadgarstek i przybliżam ku mojemu torsowi. Ona tylko coś pisnęła i gdy puszczam jej nadgarstek lekko gładzi mnie swoimi opuszkami. W miejscach gdzie to robi przechodzi mnie przyjemne uczucie.- Dobra kładź się bo zaraz zwariuje.- Piszczy a ja obchodzę łóżko i ładuje się koło aniołka, mojego aniołka. Dziewczyna zgasza światło a ja nadal wiem, że patrzy się na mnie. Całuje lekko ją w czółko i odwracam się by leżeć na plecach.
- Dobranoc.- Mówię i patrzę na nią. Ma otwarte oczy, chyba chce coś powiedzieć.
- Leooon.- Przedłuża jedną z liter mojego imienia.
- Coooo?- Powtarzam po niej styl wypowiedzi.
- Mogę na ciebie usiąść, tylko na chwilę. Proooszę.- Powstrzymuje fale śmiechu gdyż zastanawiam się co jej dziś Lu podała.
- Jasne.- Kobieta od razu się wyrywa i delikatnie na mnie siada opiera się rękoma o mój tors. Nie wiem dlaczego usiadła dokładnie tam gdzie szczerze nie powinna. Masowała mój tors delikatnie a ja starałem się nie napalać by niczego nie poczuła. Siedzi idealnie tam gdzie nikt nigdy nie siedział a jak dojdzie do pocałunku lub chociaż raz poprawi się mogę zostać przyłapany na tym jak ona na mnie działa. Staram myśleć się o czym całkiem innym niż tym, że to właśnie ona siedzi na mnie i na moim przyrodzeniu. Niestety dziewczyna lekko się o niego potarła a ja poczułem jak zaczyna mnie wszystko drętwieć.
- Violu proszę nie rób tak więcej.- Nie powstrzymuje i mówię jej a ona tylko cicho się śmieje. Robi to ponownie a ja ledwo już leżę. Chce ją pocałować, mocno jej pragnę. Myśl León o łące, myśl o łące!
- Jak? Tak?- Kolejny raz to robi a ja czuje, że zaraz zwariuje.- Dlaczego mam tak nie robić?- Lu błagam co ty jej dziś podałaś, ja się jej boję. Ten horror to był zły pomysł.
- Violetta, nie chce cię zranić.- Chlipie, nie chce tego robić. Oczywiście mówię co innego bo teraz gdybym mógł rżnąłbym, ale nie chce jej ranić. Serio, jesteśmy za młodzi zwłaszcza ona. Znów masuje mój tors a ja ledwo co wytrzymuję. W końcu zrzucam ją z moich kolan i wiszę nad nią. Wbijam się w jej malinowe usta i masuje jej brzuch, dobrze wiem, że pragnie bym dotknął ją wyżej, ale wiem że oboje nie jesteśmy na to gotowi. W końcu puszczam ją i kładę się na swoje miejsce. Słysze jak wali jej serce oraz jak szybciej oddycha, cholernie mnie to podnieca. Nie mówiąc, że dwa razy głośniej słyszę siebie.
- Dobranoc.- Mówię po raz drugi i czuje jak się do mnie przytula i po raz kolejny masuje mój tors. Chyba kocha go bardziej niż mnie. Śmieje się cicho i również ją obejmuje. Zasypia przy mojej piersi a ja gdy tylko całuje ją we włosy, również zasypiam.
~*~
Wychodzę wywalić śmieci i widzę jak Alex zmierza z kwiatami do domu Violetty. Szybko je wywalam i podchodzę do takiego samego śmiecia co przed chwilą wyrzucałem.
- Co ty do kurwy wyrabiasz?- Szarpie go za ramie a jego uśmieszek schodzi.
- Nie mogę iść do przyjaciółki tak jak ty kiedyś i nie długo?- Zaczynam się śmiać, co za chuj.
- Na twoim miejscu bym ją zostawił.- Prycham mu w twarz.- Zostaw ją.- On tylko przewraca oczami.
- Myślisz, że jak jesteś jej chłopakiem to jesteś najważniejszą osobą w jej życiu?- No ona w moim tak.- To mylisz się.- Czuje ukucie, jaki ja jestem uczuciowy, od kiedy?
- Nie bądź śmieszny, dobrze wiemy że jestem ważniejszy od ciebie!- On tylko się głupio zaśmiał. Nie wytrzymałem walnąłem go pięścią w twarz przez co poleciał do tylu.
- Dosyć!- Słyszę głos, niebiański głos.- Co w was wstąpiło?!- Krzyczy a ja dopiero teraz wiem, że bez sensu go uderzyłem; mimo to należało mu się.- León, po co go uderzyłeś?- Podchodzi do niego i dotyka nos; krwawiący nos Alexa. Zżera mnie zazdrość. Zaraz nie wytrzymam.
- Bo mi cię odbiera.- Rzucam i dochodzę. Słyszę jeszcze głośne wołanie Violetty, ale udaje że mnie to nie rusza. Wchodzę do domu i zamykam je na klucz. Nienawidzę tego człowieka.
~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak tak...
Macie rozdział, nadal nic nie napisałam od dwóch tygodni.
I NIE TOLERUJE TYLE SPAMU OD ANONIMÓW.
Jeżeli komentujesz to KOMENTUJ RAZ lub dwa w razie pomyłki lub jakiegoś dodania, nie rób nie potrzebnego spamu, bo to widać, że pisze to jedna osoba.
Dobra całuski i do następnego...
Jeżeli macie tt możecie dodać jakiegoś posta z #MGOLeonettaPL i napisać coś o tej historii. Jak macie jakieś pomysły co napisać co mogło by się wydarzyć, możecie mnie jakoś tym zmotywować. Oczywiście oznaczajcie też mojego tt (@PaniHorans) wtedy szybciej to odnajdę.