piątek, 22 kwietnia 2016

017: Przepiękna.

Dawno nie było dedykacji no nie?
Z dedykacją dla kiciałki Lil ly.

"Każdego dnia, 
każdej godziny, 
zamieniaj ból w siłę"

    Ból głowy nie dawał mi spać więc o 5 rano postanowiłam wstać. Czuje, że muszę wziąć coś przeciw bólowego teraz. León mocno spał, więc nie mogłam go obudzić. Paczka otwartych chipsów oraz pomarańczowy sok leżący na stole jeszcze bardziej się prosił o zjedzenie. Moja głowa umiera, zaraz się rozwalę! Szukałam w torebce coś przeciwbólowego i gdy znalazłam prawie krzyknęłam z radości. Wzięłam sok i popiłam tabletkę. Byłam tak bardzo głodna, że z połowy paczki został jeden serowy chips przez co chwilowo się załamałam. Muszę iść do sklepu po chipsy. Tak to bardzo dobry pomysł. Mimo bólu jaki mi sprzyjał ubrałam się i próbowałam wyjść z pokoju gdy dopiero teraz zorientowałam się, że nie ma kluczy a pokój jest szczelnie zamknięty. Tak, León dobrze postąpił. Nawet nie pamiętam jak wróciłam do hotelu. Nic nie pamiętam, media będą huczeć, a z Victorią Secret mogę się pożegnać. Zdjęłam buty i westchnęłam. Po co ja piłam? Po co mi to wszystko? Nie jestem pełnoletnia plus nowotwór, którego mi wycięto a czuje się jakbym nadal miała to świństwo. Czuje się okropnie, jak wyrzutek. Nie wiem jak ja tam pójdę, nie przyjdę i zwale wszystko!
    Położyłam się i oglądałam twarz Leóna po drugiej stornie. Lekko oddychał i przymykał usta. Przegryzłam lekko usta, które kiedyś wylądowały na tych męskich ustach. Nie, stop. Szybko się wzdrygam i odwróciłam się w stronę ściany by nie patrzeć na jego przystojną twarz. Przyciskałam oczy coraz mocniej i nic, głowa boli i boli a ja nie mogę nawet zasnąć. Jest tak wcześnie a już przez okno wydziera się słońce. Miałam spać. Kolejny raz odwracam wzrok od lustra, w którym obserwowałam wschód słońca i przymykałam oczy. Naglę czuje jak ktoś mnie lekko łaskocze po tali a ja podskakuje i gdy uświadamiam sobie, że to León próbuje się zakryć tak bym nie umarła ze śmiechu plus z bólu głowy, który jest coraz większy. Powinnam mu to powiedzieć, tylko on wie co robić a nie chce zemdleć na sesji.
      - Stop!- Krzyczałam lecz chłopak się pogrążał. Musiałam coś zrobić by moja głowa nie wybuchła.- Głowa mnie cholernie boli.- Zastanawiam się czasem jaka ja jestem głupia, przecież mogłam go kopnąć lub uszczypnąć to by przestał, ale musiałam przecież powiedzieć coś co go zmartwi i mogę nie iść na sesje. Głupia ja...
       - Musimy iść do szpitala. Mocno cię boli czy nie?- Mówi i podchodzi do swojej torby. Patrzę na zegarek, jest 9 jakim cudem? Oglądam jak wyciąga coś w stylu saszetki lub kosmetyczki i ją otwiera. Patrzy na mnie a ja nie ... chyba mam odpowiedzieć na pytanie.
      - Czemu od razu do szpitala? Troszkę boli.- Cholernie mocno mnie ściska jakbym miała zaraz eksplodować na Księżyc w dwie sekundy.
       - Nie kłam.- Siada i daje mi do dłoni jakieś dwie tabletki a potem każe mi popić wodą wstrząsając ją. Uśmiecham się i popijam dwa białe prostokąciki.
      - No... Trochę.- Wzdycham a on powtarza mój ruch.
      - Gdy zawsze będzie cię coś bolało to mi mów od razu, proszę cię.- Uśmiecham się i mocno się do niego przytulam.
      - Jasne, będziesz wiedział wszystko.- Zobaczymy czy wszystko. Nie chce go zamartwiać, tym razem musiałam bo by mnie zabił lecz jednak mogłam wybrać... Nie zdecydowana jestem coś.

~*~

   Przeglądam się w lustrze jak kobieta kończy mój make up. Wyglądam przepięknie, mimo mojego uczucia "zaraz umrę" jest dobrze. Gdy kobieta kończy uśmiecha się do mnie i prowadzi do wieszaków z ubraniami, które mam na siebie wcisnąć. Gdy chciałam już po jakąś z sukienek sięgnąć kobieta już nakładała ją na moją głowę. Po 5 minutach byłam gotowa na wyjście, niestety jest przede mną jeszcze jakieś 30 osób. Jestem ciekawa co mnie tu zachęciło by przyjść, jest tu tyle wspaniałych dziewczyn, nie mam takich szans.
      - To, że odebrałaś mi posadę modelki dla CK'na nie oznacza, że zabierzesz mi Leóna i posadę dla VS. Mylisz się słodziutka, będę twoim koszmarem.- Szepcze mi do ucha suchy i już skądś znany mi głoś. Gdy się odwracam nikogo nie widzę. Drgam i po analizie słów już wiem o kogo chodzi. Co tu robi Ann? Wszystkie wątpliwości wracają do mojego umysłu a ja kolejny raz zastanawiam się co tu robię i w tym momencie nawet już nie mam szans. Jej ojciec zrobi wszystko żeby się dostała. W sumie nawet nie wiem czemu robię sobie nadzieję. Czuje, że ktoś łapie moje barki a ja podskakuje. Nie, nie chce teraz z nim gadać.
      - Przepiękna.- Twierdzi a ja próbuje uśmiechnąć się chociaż sztucznie co mi ledwo wychodzi. Błagam, żeby León nie zobaczył tego jak się czuje. W sumie teraz już jak wyjdę do gdzieś się wywrócę, nie żyje już nie tylko u mediów a u walniętego ego Ann. Denerwuje mnie ta kobieta tyle mogę powiedzieć.
      - Dzięki.- Wyszeptuje i zaczynam iść by nie patrzeć mu w oczy. Niestety chłopak łapie moją dłoń przez co nie mogę się nigdzie ruszyć. Przymykam oczy i cicho klnę pod nosem.
      - Czy ty mnie unikasz?- Pyta gdy odważam się spojrzeć na jego spojówki. Jest uśmiechnięty i szczęśliwy. Widać, że chce mnie rozweselić. Pewnie myśli, że się denerwuje, ma po części racje jednak ja już wiem; bez szans.
      - Nie, León. Chciałam iść się napić.- Wymyślam natychmiastowo wymówkę a on cicho się śmieje przez co mnie jeszcze bardziej wszystko smuci i drażni. Co tu robiła Ann?
       - Co się stało?- Zauważył, jego mina całkowicie się zmieniła, zrobiła się blada i taka smutna. Ja wale, co ja mam teraz zrobić? Wymruczałam coś spod nosa i gdy otworzyłam usta podbiegła do nas nasza ukochana Ann i mocno wtuliła się w Leóna. Spojrzałam na niego a ten na mnie. Oboje wiedzieliśmy, że już sobie nie pogadamy lecz zastanawia mnie fakt skąd on wiedział, że to ona?
      - Ann...- Wyjęczał a ta się uśmiechniętą i musnęła jego policzek. Odwróciłam się, żeby iść i o dziwo nikt mnie nie próbował zatrzymać. Szłam do barku i wzięłam łyk wody. Dlaczego zawsze musi coś stanąć nam na drodze. Ann, Alex, paparazzi; ludzie. Gdzie popełniłam błąd? Zaczęłam mieć ochotę na alkohol, nie chce stać się alkoholiczką. Nie w tak młodym i głupim wieku. Ferie się kończą już za dwa dni a my siedzimy w USA. Po co to wszystko?
      - Nie idziesz na wybieg?- Pyta mnie znajomy głos. Odwracam wzrok na chłopaka i drętwieje. Co? Dlaczego? Jak? Ale?
      - Alex... Kim ty do cholery jesteś?!- Próbuje nie krzyczeć lecz coś mi się nie udaje.
      - Spokojnie, V. Jestem kimś kto będzie cię chronił, zaufaj mi.- Że słucham co? Co on ciągle... Dlaczego on ciągle jest tam gdzie ja? Teraz jestem prawie pewna, że to nie dla medi a dla mojej mamusi. "Będę cię chronić" że niby co? Czuje się coraz bardziej niewiadomą kropka o której wszyscy wiedzą wszystko a ja nie wiem o sobie nic. Schodzę ze krzesełka i idę za kulisy gdzie, żaden Alex ani León nie może wejść. Do toalety damskiej. Chętnie bym przemyła twarz, lecz jest idealnie pomalowana. Szybko się uspokajam gdyż nie mam już dużo czasu. Wychodzę i widzę tylko jak dziewczyny stoją i już najwidoczniej czekają na swoją kolej. Szybko biegnę i wchodzę na swoje miejsce. No to teraz się upokorzysz Violetto. Oczywiście za mną stanęła Ann, bo jak mogło być inaczej. Jej strój był obrzydliwy, co do stroju nic nie mam lecz do tego, że podkreśla jej krzywe nogi, powinna założyć jakieś spodnie lub rurki, które są proste i prostowały by jej nogi; jest takie coś?
    Po chwili gdy mam już wychodzić Ann oczywiście mnie lekko popycha a ja staram się utrzymać na szpilkach co o dziwo się udało. Czułam na sobie wzrok jury oraz dwóch chłopaków, którzy siedzieli naprzeciwko siebie. Błagam, żeby León jego nie zobaczył bo stwierdzi, że to ja go tu zaprosiłam. Nadal się zastanawiam co tu robi Ann?
 
    Poprawiam mój normalny makijaż i szukam Leóna. Niestety bez niego nie wrócę do hotelu. Niestety rozmawia z Ann przez co mam okazję ich... Podsłuchać. Nie powinnam być taka, ale ja nie mogę się oprzeć. Opieram się o ściane.
      - León, dlaczego nie chcesz ze mną wyjść na jedną kawę! Potrzebuje i kofeiny i jednej rozmowy z tobą. Leoś nie daj się prosić no proszę proszę!- Jęczy, piszczy tym swoim głosem. Przymykam oczy, błagam León nie zgódź się...
      - Dobra, ale zamknij się. Dziś 14, w Starbucksie naprzeciwko sklepu gdzie się wczoraj spotkaliśmy i na tym skończy się nasza znajomość.- Syczy a ja żałuje, że wszystko słyszałam. Spotkali się... Już wcześniej i znów się chcą spotkać.
      - Aj! Kocham cię Leóś!- Krzyczy i słyszę jak najwyraźniej całuje go w policzek.
      - Widziałaś Violettę?- Chłopak się jej pyta a ja uśmiecham się zwycięsko. 1:0 dla Violetty. Muszę wrócić do poprzedniego miejsca gdyż mogą mnie odnaleźć. Niestety jedynym wyjściem jest przejście koło nich, bo "stado" ludzi stoi przez przejście. Przełykam ślinę i przechodzę koło nich. Gdy spojrzałam na Leóna stanęłam jakbym wcale nie wiedziała, że tam jest. On się uśmiechną a ja odpowiedziałam tym samym.
      - Cześć, Ann.- Mówi León i podchodzi do mnie. Obejmuje mnie w pasie, już widzę wzrok kobiety. 2:0 dla Violetty?
      - Pa, Leóś. Do później!- 2:1. Czy tylko mnie to babsko wkurwia. Patrzę na Leóna jakbym nic nie wiedziała i próbuje uspokoić nerwy. On tylko coś jęczy pod nosem.
      - Powiem ci w hotelu, nie pytaj.- Wzdycha a ja uśmiecham się lekko. Jestem ciekawa o czym gadali, oczywiście w tym sklepie. Dlaczego mnie to wszystko interesuje. To sprawa Leóna z kim jest i z kim się spotyka. Czekaj... Czy ja jestem... Nie, to nie możliwe.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziś taki rozdział średni trochę.
Ogólnie to wena raz jest raz nie ma xdd
Nawet na notkę nie mam pomysłu.
Ale taka informacja, możecie szykować widły na następny rozdział.
*Hehe, tajemniczość*
Dziś wam nie dodaje jednego komentarza,
ponieważ chyba nie macie ochoty komentować.
Taki dzień dziecka.
Było 15 komentarzy, więc odpuszczam wam ten jeden xd


Kocham was, Rosee.
(Proszę skomentuj ten rozdział jak czytasz nawet kropką
to bardzo mnie motywuje oraz uświadamia, że ktoś to czyta)
Kolejny rozdział?
16 komentarzy bez spamu 
i zajętych miejsc.

piątek, 15 kwietnia 2016

016: Pragnienie.

"Istniejemy dopóki
ktoś o nas pamięta"

    Przejechałam ręką po mojej sukience, którą kupiłam jakoś dwa dni temu razem z Leónem. Westchnęłam cicho i wzięłam czerwoną szminkę. Najwyższa pora zrobić sobie ostry makijaż. Przejechałam konturówką po ustach a po chwili również czerwoną szminką. Włosy upięłam i zaczęłam brać pojedyncze kosmyki włosów do najnowszej lokówki i czekałam, aż moje dość długie włosy się zakręcą. Wyszło dość dobrze. Wróciłam do makijażu i zaczęłam malować oczy czarną krętka oraz tuszem do rzęs. Idealnie. 
    Wyszłam z łazienki a tam zobaczyłam Leóna ubranego w czarną marynarkę, dość luźną. Luźna koszula oraz grzywka postawiona na żel dodawała mu uroku jego koloru oczu, przez co uśmiechnęłam się na jego spojrzenie. Wyglądał cholernie przystojnie.
    Podeszłam do niego i oboje patrzyliśmy na siebie w lustrze. Uśmiechnęłam się i gdy zobaczyłam, że męczy się z guzikiem od koszuli postanowiłam mu pomóc i zapięłam biały przedmiot. Przez chwilę patrzeliśmy sobie w oczy lecz ja się oderwałam i postanowiłam wziąć moje kremowe obcasy oraz jakieś lakierki jakby moje nogi odmawiały posłuszeństwa. Zostały jeszcze 2 godziny od całej imprezy więc razem z Leónem postanowiliśmy iść jeszcze na jakiś obiad. Gotowi wyszliśmy z pokoju i kierowaliśmy się do samochodu. Przez cały czas milczeliśmy. Nie wiem czy było to spowodowane mną czy może tym, że oboje się denerwujemy. Próbowałam się tym nie przejmować lecz jednak czułam, że León trzyma jakiś dystans i próbuje nawet na mnie nie spojrzeć. Dziwnie się z tym czuje, jakoś bardziej odsunięta. Próbowałam się tym nie przejmować i zająć się czymś inny, powinnam myśleć o imprezie o VS a nie o Leónie. W sumie sama nie rozumiem o co mu chodzi.
   Alex, kolejna osoba która zaśmieca mi głowę pytaniami. Nie wiem kim jest i co robi, ale zaczyna się to wszystko robić bardzo podejrzane. Skoro jest ciągle tam gdzie ja to może być kimś dla mojej mamy lub dla medi. Sama nie wiem kim jest i po co to robi. Źle zrobiłam zawierając z nim jakikolwiek kontakt. Muszę trochę wyluzować. Jadę na imprezę, powinnam się odstresować. Zapomnieć o wszystkim.
    Gdy zauważam, że jesteśmy pod stanowiskiem Victoria Secret odetchnęłam z ulgą. Koniec z zastanawianiem się co się dzieje w moim życiu. Czas zaszaleć. Wyluzować się i bawić się do upadłego. Tak to wspaniały pomysł na dzisiejszy wieczór.
    Do wejścia roiło się od ludzi oraz dziennikarzy lub paparazzi. Uśmiechnęłam się do jednego z fleszy i szłam razem z Leónem do środka. Weszliśmy do windy i pojechaliśmy na sale w której zorganizowana była impreza. Sala była ogromna, nie dziwię się, w końcu gdzieś wszyscy muszą się tu pomieścić a na pewno nie jesteśmy ostatnimi gośćmi. Podeszłam do barku i zamówiłam jakiegoś drinka, koło mnie pojawił się León z dziwnym wyrazem twarzy.
      - Chyba nie powinnaś pić.- Przekrzyczał muzykę a ja zignorowałam jego słowa. Mogę pić, nie dużo ale mogę parę drinków. León czasami dramatyzuje i jest za bardzo opiekuńczy. Dam sobie radę, może nie jestem pełnoletnia, ale wyglądam na dobrą 18. Sama się zastanawiam jak oni mi zawsze sprzedają ten alkohol.- Violu...- Powiedział głosem "Nie rób tego, plis".
      - Jeden drink.- Tak właśnie zaczęła się dobra impreza!

~*~

    Przeszukuje każdy kąt pomieszczenia a Violetty nadal brak. Siadam na krześle i obserwuje czy gdzieś nie pląsa. Przesadziłem, powinienem zakazać jej picia i oddalania się ode mnie. Jest jeszcze młoda i nie powinna tak robić. Czasem, żałuje że zabrałem ją na tą sesje. W końcu znajduje ją tańczącą przy jakimś chłopaku, tańczyła dość wulgarnie przez co miałem ochotę walnąć facetowi w ryj gdyż dotyka jej tyłka. Tak, Violetta nie powinna tyle pić i to był wielki wielki błąd.
    Podchodzę do prawie obściskujących się ludzi i wyrywam Violettę z jego objęć. Czuje jak moje ciało wypełnia złość. Chłopak szybko do mnie podchodzi i próbuje uderzyć mnie w twarz. Odwracam się by nie dostać. Przekładam Violettę przez ramię i idę do wolnego stolika. Normalnie bym go pobił, ale jednak wiem gdzie jestem i nie chce narobić kłopotów Violi; która teraz ma przejbane. Musimy wracać jak najszybciej do hotelu. Gdy kieruję się do wyjścia dziewczyna próbuje się wyrwać i krzyczy więc szybko ją z siebie ściągam. Dziewczyna przegięła.
      - O co ci chodzi cooo?- Pyta i chwieje się na własnych nogach. Ciągle jestem zły i szybko mi to nie przejdzie. Ona musi zrozumieć, że nie może pić ani się tak zachowywać.
      - Violetta jesteś pijana.- Wzdycham i próbuje nie krzyczeć. Kobieta wybucha śmiechem przez co sam nie wiem o co jej chodzi. Nie rozumiem kobiet, jej i okresu. Dlaczego kobiety są takie skomplikowane?
      - Przestań, byłeś zazdrosny.- Wydusiła a ja wpatrywałem się w jej błyszczące oczy od alkoholu. Czułem jak coraz bardziej robię się wkuriony.
       - Violetta, chodź już.- Proszę gdy dziewczyna się zbliża do mnie a ja milknę. Jestem poddany kobiecie, która stoi przede mną i nie umiem jej odmówić. Dlatego wkurza mnie to, że mimo wszystko zawsze przyznam jej rację; dobra nie zawsze ale ciągle jej ulegam. W tym przypadku nie możemy się całować ani nic. Jest pijana a gdyby się dowiedziała z jutrzejszych gazet byłby kolejny przypał. Niestety nigdy nie robię tego co karze mi rozum i oczywiście sam ją całuje. No proszę, kto słucha rozumu; zwłaszcza ja. Pocałunek jest oddany nam a ja w świadomości proszę, żeby był to sen lub przenieśli nas do naszego pokoju. Jutro to nie tylko ona będzie miała przesrane, ale też i ja. Słyszę dźwięk fleszy przez co zaciskam oczy. Dlaczego pogrążam ten pocałunek? Od wyjazdu skupiam się na odkochaniu się a nie zakochiwaniu się w niej od nowa. Jestem psychiczny i to mnie zabija. Nie umiem czasem sam sobie pomóc. Muszę o tym z kimś pogadać, jednak V nie będzie odpowiednią osobą; o czym myśli facet gdy się całuje, jak zwykle o pierdołach.
    Gdy odrywamy się dziewczyna uśmiecha się bardzo uroczo i wskazuje bym wziął ją na ręce. Przynajmniej tu wygrywam 1:0 gdyż mogę w spokoju zaprowadzić ją do naszego przytulnego hotelowego pokoju.
    Wychodzimy z imprezy, gdy nawet ona prawie się nie zaczęła; byliśmy ok. 2 godzin a Violetta jest już bardziej nawalona niż nie jeden pijak. Przez cały czas piła przy barku a ja szukałem jej wszędzie tylko nie tam a gdy ją znalazłem obściskiwała się z facetem a potem ten pocałunek. Nadal nie rozumiem co ja chciałem wracając do BA. W sumie sam nie wiedziałem czy ją odnajdę. Dziewczyna jest inna przez co czyni ją wyjątkową. Dlatego powinienem zająć się czymś innym.
    Wziąłem śpiącą dziewczynę na ręce i prowadziłem do drzwi hotelu. Otworzyły się automatycznie w czym szybko mogłem wejść bez żadnych problemów, niestety przycisk do windy musiałem włączyć sam gdyż nie było nikogo w pobliżu. Nacisnąłem na odpowiednie piętro i pojechałem z śpiącą V na górę. Wygląda tak słodko gdy śpi. Uśmiechnąłem się i wyszedłem w windy. Przyłożyłem kartę do drzwi i położyłem dziewczynę na swoje łóżko. Mruczała coś pod nosem i opatuliła się kołdrą. Wyglądała przesłodko. Odstawiłem rzeczy i poszedłem zamknąć samochód. Zamknąłem pokój by Violetta przypadkiem nie obudziła się a potem robiła z siebie głupka, wolałem nie ryzykować.
    Po drodze wszedłem jeszcze do sklepu kupić coś do picia, gdyż byłem cholernie spragniony. Gdy wybierałem coś z półki ktoś podbiegł i przytulił mnie od tyłu. Zastanawiało mnie kto to gdyż Violetta śpi lub drze się, żeby ją wypuścić. Chodź sam się nie zdziwię jeżeli jest to jakaś psychofanka. Przyzwyczaiłem się od przyjazdu tutaj.
    Jednak gdy się odwracam zauważam Ann. Przełykam ślinę i sam nie wiem co mam myśleć o tym co tu robi. Zastanawia mnie dlaczego ona to robi. Wyraźnie stwierdziłem, że między nami nic nie będzie, dlaczego ona tu jest?
      - Leoś! Tęskniłam!- Krzyczy na pół sklepu a ja dłońmi zasłaniam jej usta. Każdy by się zastanawiał dlaczego z nią byłem, sam się zastanawiam po co zgodziłem się na cały ten układ z moim ojcem i jej ojcem. W sumie dobrze, że spotkałem V.
      - Ann, co ty tu robisz?- Wyjękuje. I po co ja tu w ogóle przychodziłem, trzeba było iść od razu do hotelu bez kupowania soku i chipsów.
      - Jak to? To ty nie wiesz? Zaproszono mnie na modelkę VS!- Drze się i skacze prawie dotykając głową sufitu przez co chętnie zapadłbym się pod ziemię. Dlaczego muszę znać takie osoby jak Ann. Kobieta ma ADHD, stwierdzone więc czemu chcą takiego człowieka na wybieg. Przecież jej nogi nic nie określają, są po prostu krzywe. No tak, jej ojciec zrobi wszystko.
      - A to fajnie. Ja muszę iść.- Próbuje się ulotnić i iść do Violetty niż stać tu z nią. Proszę zabijcie to!
      - Nie idziesz na jakąś kawę? No pliska, tak bardzo chce kawę a nie mam pieniędzy.- Robi minę smutnego pieska a ja przewracam oczy. Nie rusza mnie jej mina gdyż jedyna mina tego smutnego pieska która mnie rusza należy do V, ile bym dał żeby był to ktoś inny; mówiłem idę na odwyk zauroczenia do kobiety imieniem Violetta.
      - Nie mogę, moja koleżanka śpi i jest nawalona muszę jej pilnować.
      - Aj, szkoda! Będę dzwonić, może jutro wyjdziemy gdzieś!? Jakoś o 12 booo... Potem mam sesję i wiesz sam..- Śmieje się oraz cały czas krzyczy. Ona serio ma coś z głową, gdy ją poznałem była całkiem normalna. Gdy mój tata kazał mi z nią być czułem, że to cud. Do momentu gdy ją dokładnie poznałem...
      - Na razie.- Wzdycham i idę do kasy a kobieta wychodzi ze sklepu z wielkim bananem na ustach. Przewracam oczami. Obieram resztę i wychodzę ze sklepu. Ten dzień był za bardzo zwariowany. Ile bym dał, żeby był trochę inny.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przepraszam za taki nudny, krótki i straszny ... 
to coś... 
Nie można tego nazwać nawet rozdziałem.
Ratujcie!
Rosee, nie ma weny w szkole coraz więcej nauki.
Słaba wymówka?
Nie ma weny to główna przyczyna tego czegoś na górze.
Macie perspektywę zakochanego Leóna w V.
Nie myślcie sobie za dużo, mu się tylko tak wydaje.
To jeszcze nie miłość.
Na naszą miłość mam już pomysł więc czekajcie.
Aj i zapomniałam w tamtym rozdziale napisać.
Szablon od: Fantastic graphic
a wykonała: Violett 
Bardzo dziękuje!!
A wam dziękuje jeszcze za tak super komentarze!
Dziękuje za takie dobre opinie!
ORAZ DZIĘKUJE ZA 40K WYŚWIETLEŃ!

*Długa notka..* 

Kocham was, Rosee.
(Proszę skomentuj ten rozdział jak czytasz nawet kropką
to bardzo mnie motywuje oraz uświadamia, że ktoś to czyta)
Kolejny rozdział?
16 komentarzy bez spamu 
i zajętych miejsc.

piątek, 8 kwietnia 2016

015: Victoria Secret.

"W zasadzie twarda
dziewczyna, której 
dusza cierpi"

    Złapałam rękę Leóna i cicho jęknęłam. Nienawidzę latać samolotem. Już jutro razem z Leónem będziemy tańczyć oraz bawić się jak szaleni na niezwykłej imprezie u niejakiej Victorii Secret. Skąd wiem, że będzie świetnie. W sumie to moja ulubiona agencja modelek, każdy ich występ jest przepełniony profesjonalizmem oraz ideałem. Sama się zastanawiam co ja tam będę robić. W końcu jestem inna niż wszyscy. Jestem chora. Moje ciało, wygląd jest osłabiony przez całą masę zabiegów oraz chemioterapii.
    Spojrzałam za okno i teraz żałuje, że chciałam tu uścisnąć. Samochód Leóna jedzie z nami gdzieś tam w samolocie. Pewnie zastanawiacie się skąd i jak? Samolot jest ojca Verdasa więc lecimy sami i nadal zastanawiam się czemu się na to zgodziłam. Badania i duperele czy mogę lecieć samolotem a teraz strach przed rozbiciem się. Jestem cholernie strachliwa. Powinnam opanować swoje lęki.
    Przytuliłam się do ramienia chłopaka a ten pocałował mnie w skroń, która po chwili zaczęła robić się rozgrzana pod napływem dotyku jego ust. Uwielbiam to jak mnie wspiera, jak jest i chce być. Sama się dziwie, że jeszcze tu jest i chce wszędzie ze mną lecieć oraz jeździć. O dziwo chłopakowi się to podoba, nie tylko że musi ale chce. A to uświadamia mnie, że jest kimś wyjątkowym, nie szarym, zwykłym przyjacielem, tylko prawdziwym przyjacielem. Wiem, że mogę mu zaufać, bo zrobi wszystko o co go poproszę. Przynajmniej tak myślę. Bo jest wyjątkowy.
    Przymknęłam oczy i próbowałam zasnąć by na chwilę zapomnieć o otaczającej mnie rzeczywistości. León mocno ścisnął moją rękę wspierając mnie.
    - León?- Krzyknęłam i próbowałam wyjść z ciemnego pomieszczenia. Rękoma obmacywałam każdą część ściany gdy poczułam, że ściana zamienia się w klamkę. Pociągnęłam, ale to na nic. Drzwi są zamknięte. Zjechałam po nich i zaczęłam płakać. Dlaczego ja? Dlaczego my?- León, jesteś tu?!- Krzyczę przez łzy. Z drugiej strony pokoju słyszę odkaszlnięcia.
     - Wszystko dobrze Violu? Nic ci nie zrobili?- Pyta łamiącym się głosem a ja zaczęłam szukać ciała chłopaka jeszcze bardziej płacząc. 
     - León... León...- Łkałam i szukałam na ziemi mojego chłopaka. Gdy poczułam czyjąś nogę od razu wskoczyłam na osobę.
     - Violetta...- Szepnął.- Wszystko dobrze?- Opatula mnie mocno.
     - Co oni ci zrobili?!- Krzyknęłam nie odpowiadając na pytanie. Czułam, że na mnie patrzy chodź mnie nie widzi. Widziałam, że coś go boli. Po jego głosie można byłoby to poznać na odległość.
     - Pobiliśmy się, nic wielkiego. Jest dobrze kochanie.- Coraz mocniej się do siebie przytulamy. Jeżeli miałabym zginąć tu to jest mi dobrze. Dobrze, że z Leónem z nikim innym. Kocham go i wiem, że mimo wszystko spotkamy się tam i już na zawsze będziemy razem szczęśliwi. 
     - Dobrze się czujesz?- Mówię zmatowionym głosem a León całuje moją szyje.- León nie dziś i nie tu.- Mruknęłam a chłopak pocałował moje usta z namiętnością i miłością. Całowaliśmy się przez jakieś co najmniej 10 minut, przez co zapomniałam gdzie jesteśmy. 
     - Kocham cię V, aniołku mój.- Mówi łamiącym głosem przez co ja nie wiem co robić. Łapie go za ręce i czuje jak robią się zimne. On nie może odejść. Nie może mnie tu zostawić samej.
     - León nie odchodź!- Krzyczę i całuje jego usta, chłopak ostatkami sił oddaje pocałunek. 
     - Poradzisz sobie maleńka, kocham cię.- Mówi i czuje, że jego serce przestaje bić. Zaczynam dramatycznie płakać. Nie mam co ze sobą robić. Krzyczę, modle się by stał się cud. Co oni mu zrobili. Błagam niech to będzie głupi sen.
      - Czas teraz na ciebie Violetto.- Słyszę oschły głos za moimi plecami, a potem... Potem czuje mocne uderzenie w pierś, krew wylewa się z miejsca gdzie wpito nóż. To koniec. 
      - Ja ciebie też kocham, León.- Jęknęłam i po chwili odpłynęłam w długi sen. 

    - Violu, wszystko porządku?- Szturcha mnie w ramie chłopak.- Lądujemy już.- Mocno się do niego przytulam a chłopak cicho się zaśmiał.
      - Żyjemy, uf.- Powiedziałam, a chłopak dziwnie się na mnie spojrzał.- Zły sen.- Potwierdziłam jego myśli i po chwili już lądowaliśmy.

~*~

    Przewiesiłam torebkę przez ramię i zamknęłam drzwi hotelowe. León czekał już na mnie w samochodzie więc mam parę minut samotności w windzie. Niestety na 6 piętrze ktoś wszedł i kółko ciężkiej walizki znalazło się na mojej stopie w dość drogich szpilkach. Przełknęłam ślinę oraz lekko szarpnęłam walizkę. Facet spojrzał się na mnie dziwnie a gdy spojrzał bardziej na moją twarz zaniemówił. Patrzałam się zdziwiona. 
      - Przepraszam, ale...- Chciałam się wytłumaczyć gdy chłopak opatulił mnie swoimi ramionami. Odwzajemniłam uścisk. Po chwili oderwaliśmy się od siebie.
       - Nie poznajesz mnie?- Zapytał, a ja próbowałam sobie przypomnieć osobę, która stoi przede mną. Zaprotestowałam głową, a chłopak westchnął.- To ja Alex.- Przetarłam oczy i nie wierzyłam w to co mówi. Skąd on się tu znalazł? Oraz dlaczego wygląda całkiem inaczej.
      - Dlaczego...
      - Spotkajmy się, opowiem ci wszystko, ale nie dziś i teraz.- Spojrzałam dziwnie na jego twarz. Kim on jest? Chciałam zapytać jeszcze o coś a ten szybko wysiadł z windy i szedł do jakiegoś pokoju. Kim on jest i co on robi, on nas śledzi? To jakiś paparazzi, a może śledzi mnie dla matki.
    Teraz nie chce się tym przejmować. Razem z Leónem stwierdziliśmy, że nie ma sensu odsyłać żadnych listów pojawimy się prosto w twarzą w twarz. Teraz obawiam się, że to był zły pomysł. Możemy nawet nie wejść do środka budynku, w środku na pewno jest z ok. 100 ochroniarzy, przez co nie mamy szans nawet dotknąć klamki. Nasze pomysły są czasem bardzo idiotyczne.
    Gdy wsiadłam do samochodu, moją głowę zastanawiało parę faktów, Alex... Kim jest Alex i dlaczego zaczął przebierać się za kogoś innego. Podejrzewałabym, jakby był ciągle przy mnie; byłby wtedy szpiegiem dla mamy. Ale to że się przebiera i jest innym człowiekiem to nie rozumiem. Może to jakiś plan, lub coś?
    Sen który dziś nawiedził moją głowę w samolocie, w sumie też nie był super. Dużo nie pamiętam, ale wiem że ja i León zostaliśmy uwięzieni w jakiejś dziurze, jemu się coś stało (Byliśmy też razem; skąd moja głowa bierze takie durne pomysły?) i zmarł. Potem wszedł jakiś gościu i zabił mnie. Pamiętam jeszcze to jak mówiliśmy sobie kocham cię, potem ta dramatyczna scena gdy mnie zabijał. Sama nie wiem co oznaczał ten sen, może że moja psychika jest na tyle zryta, że powinnam iść do psychologa, albo że kocham Leóna i lepiej powiedzieć to szybciej niż później bo mogę go stracić. Sama nie wiem o co chodziło.
    Moja mama, wiem że nie powinnam dalej się tym przejmować, jednak jest coś co nie przestaje mnie dręczyć i zamęczać psychicznie. Moja mama, nie... suka, bo nie moja matka. Po analizowaniu sobie jej wszystkich słów wiem, że coś jeszcze przede mną ukrywa. Nadal zastanawiam się co i chyba muszę się dowiedzieć.
      - Jesteśmy.- Z transu wyrywa mnie głos szatyna po drugiej stronie samochodu. Drgam i łapie za torebkę. Jeżeli nie wejdziemy tam to moje życie modelki się nie zacznie; zdjęcia dla marki z bielizną nie biorę pod uwagę, gdyż robiłam to dla przyjaciela a nie dla siebie, chodź zyskałam na tym dość dobrze.
    Wysiadłam z pojazdu i spojrzałam na ogromny budynek z napisem Office a pod nim ładną czcionką Victoria Secret. Wieżowiec nie tyle że był wysoki, był również szeroki; gdzieś muszą być wybiegi. Mocno wtuliłam się w tors chłopaka i zapiszczałam. Może to ja kiedyś będę modelką właśnie dla niej. Chłopak zaśmiał się i złapał moją rękę. Wzięłam głęboki oddech i zaczęliśmy się kierować do budynku. Przed wejściem na schody oboje się na siebie spojrzeliśmy.
      - Dasz radę, aniołku.- León od zawsze lubił mówić na mnie aniołku, i chyba tak zostanie. Nie przeszkadza mi to, wręcz przeciwnie. Czuje jak moje poliki robią się czerwone więc chłodzę je zimnymi rękoma.
       - Mam nadzieje.- Szepcze gdy wchodzimy do wieżowca. Rozejrzałam się po sali, myślałam że jest to całkiem inaczej. Sala wypełniona zdjęciami oraz autografami gwiazd, ściany krystalicznie białe, tak jak i podłoga i każdy mebel. Razem z Verdasem podeszliśmy pod wielki sekretariat. Gdy otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć zrobił to za mnie chłopak o zabójczym zielonym spojrzeniu; tak to León, nie wyobrażajcie sobie czegoś, ładnie ma oczy, tyle.
      - My przyszliśmy potwierdzić zaproszenie.- Kobieta zaczęła coś przeszukiwać w mac booku i w końcu coś szepnęła, niestety nic nie mogłam odczytać z jej ust.
      - Violetta Castillo?- Pyta naglę, ja na to przytakuje a ona szeroko się uśmiecha.- Dobrze w takim razie dzwonie do pani Sharen i zaraz możecie wszystko omówić.- Twierdzi i wchodzi do jakiegoś pomieszczenia. Razem z Leónem siadamy naprzeciwko recepcji i czekamy na dziewczynę która nazywa się najwyraźniej Olivia; tak wyczytałam z jej tabliczki na piersi.
      - Znasz tą całą Sharen?- Pyta, a ja zaczynam się śmiać. Jak mogłabym nie znać? Jest to założycielka całej tej agencji. Wybaczę to Leónowy, gdyż chyba nie za bardzo zna się na Victorii Secret.
      - Znam.- Kwituje a chłopak patrzy na mnie z zainteresowaniem.- Jest to założycielka tego całego miejsca.- León wypluwa wodę, którą przed chwilą miał w gardle. Zaśmiałam się lecz w świadomości prosiłam, żeby kamery tego nie zarejestrowały, nie tylko z przyczyny "zaśmiecenia" a z głupoty jaką jest León.
       - I my będziemy z nią gadać?
      - Na to wygląda.- Cicho rechoczę z jego miny. Ten szybko wstaje i chodzi nerwowo. Wygłupia się.
      - Mogłaś mi powiedzieć, ubrałbym się jakoś w garnitur lub coś.- Zaczynam kolejny raz śmiać się z chłopaka, gdy w pokoju znalazła się Olivia.
      - Zaprowadzę was do gabinetu Pani Sharen.- Mówi a my zaczynamy kierować się do windy. Wszyscy siedzieli cicho i nic nie mówili. Słychać było tylko mój niespokojny oddech oraz czasem stukot szpilek z 2 piętra. W końcu na chyba ostatnim piętrze; bo 12. Znaleźliśmy się na górze.- Gabinet jest naprzeciwko nas, życzę udanej rozmowy i dostania się. A tak między nami, widziałam twoje zdjęcia. Jesteś prześliczna.- Uśmiecham się oraz dziękuje i kieruje się do drzwi z napisem Sharen Jester Turney. Kolejny raz przełknęłam ślinę i zapukałam oraz weszłam do pomieszczenia, od razu za mną pojawił się Verdas i złapał mocno moją rękę.
      - Jesteś silna mój aniołku.- Pocieszał mnie przez co czułam się trochę lepiej, przynajmniej jest on, gdyby go tu nie było stchórzyłabym już przy wejściu.
      - Witajcie.- Wita się z nami wysoka blondynka. Uśmiechnęłam się sztucznie oraz również się przywitaliśmy. Westchnęłam jak usiadłam na chyba najwygodniejszej sofie na świecie. León kolejny raz złapał za moją rękę, czasem się zastanawiam czy nie wyglądamy bardziej jak para niż przyjaciele.- Wiec jak Violetto, zgadzasz się na kasting oraz jutrzejszą imprezę?- Mówi bardzo łagodnym i spokojnym głosem. Wygląda oraz brzmi bardzo ładnie. Chyba nie będę miała z nią problemów jeżeli zachce mnie w swoim zespole.
      - Tak zgadzam się na kasting oraz razem z Leónem jutro pojawimy się.- Kobieta klaszcze w ręce i uśmiecha się bardzo szeroko.
      - To wspaniale!- Uśmiecham się również szeroko. Kobieta jest bardzo uprzejma.

~*~

    Położyłam się na łóżku i westchnęłam. Dziś niestety nie śpię z Leónem gdyż mamy oddzielne łóżka. Dobrze mi się z nim spało i muszę jakoś go namówić. Minął już calutki tydzień, został nam jeszcze tydzień wypoczynku. Za trzy dni wracamy do BA, strasznie się stęskniłam z Lu. Właśnie dziewczyny, umówiłam się z nimi na FaceTime dziś o 21, jest tu różnica godzin o jedną w tył czyli za 10 minut powinnyśmy gadać.
    Włączyłam mojego mac booka którego nie używałam już przez dwa tygodnie i czekałam aż zadzwonią. Podłączyłam szybko jeszcze komputer do zasilacza i czekałam aż w końcu zadzwonią. Jednak miałam pokusę i weszłam na jakieś portale plotkarskie. Oczywiście na pierwszy rzut oka zobaczyłam mnie i Alexa ale teraz nie wierzyłam własnym oczom. Najnowsze zdjęcia moje z Leónem jak siedzę w aucie i śpiewam a on robi sobie ze mnie bekę. Nie widziałam wtedy, żeby ktoś robił nam zdjęcia. Moje rozmyślenia przerwał dzwonek FaceTime , podskoczyłam z przerażenia i odebrałam.
      - Cześć V! Jak tam?- Krzyczy Lu a ja radośnie się uśmiechnęłam.
      - Cześć, ah tyle jest do opowiedzenia.
      - Kiedy wracasz?!- Krzyczy Fran do monitora a my zaczynamy się śmiać. Ma nowy komputer nie umie się nim obsługiwać
      - Najprawdopodobniej za dwa dni. Zrobię zajebistą imprezkę jak przyjadę, co wy na piżama party?- Mówię a wszystkie aż wydarły się na cały hotel. Mówiłam już, że nie mam normalnych przyjaciółek?
      - Lu miałaś coś powiedzieć V.- Szepnęła Cami jakby myślała, że my jej nie słyszałyśmy; bardziej to ja miałam nie słyszeć. Wzięłam łyk wody do gardła.
      - Ja i Federico spodziewamy się dziecka.- Wyplułam zawartość w moich ustach i spojrzałam się na Luśkę. N-i-e- m-o-ż-l-i-w-e.
      - Kłamiecie!- Krzyknęłam. Lu zrobiła smutną minę, czyli jednak ten jeden procent możliwości zajścia w ciążę wyszedł jak wyszedł.
      - Federico nie odzywa się do mnie już przez pięć dni, od momentu kiedy się dowiedział! On mnie zostawi! Drań.- Zaczęła płakać a ja żałowałam, że jestem w innej części świata. Gdy tylko przyjadę pourywam nogi z dupy Federowi. To, że jest moim kuzynem nie oznacza, że będzie ranił moją przyjaciółkę. Teraz musi się nią zając specjalnie, boże mamy dopiero 16 lat, no w tym roku 17. Ludmiła nie jest dojrzała na dziecko. Prędzej ja niż kobieta która uwielbia imprezować, cieszyć się życiem a Federico jest jej teraz najbardziej potrzebny. Oj będzie płakał jak tylko zleje mu tyłek.
      - Jak tylko przyjadę zetrę mu tyłek tarką, obiecuje ci że przyleci do ciebie i będzie cię nosił na rękach.- Wszystkie się zaczęły śmiać, oprócz mnie i Lu. Obie wiedziałyśmy, że nie żartuje. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i po chwili usłyszałam dźwięk SMS'a
Dziękuje ci za to, że jesteś!
Jesteś wspaniała!
Kocham cię V. <3
    Uśmiechnęłam się do monitora. Do pokoju wpadł León i zaczął coś śpiewać. Dziewczyny zaczęły się śmiać a on zamilkł.
     - Idzie książę V.- Krzyknęła Fran przez co ja poczułam, że moje poliki nabierają innego koloru. Odwróciłam się do monitora i zaczęłam grozić jej palcem.- Opowiadała mi co robiliście.- Uderzyłam się w głowę, w tym samym momencie do biurka przysiadł się León i pocałował lekko mój policzek.
     - Nie mówiła wam, że jesteśmy razem.- Spojrzałam się na niego pytająco po czym on wybuchł śmiechem a dziewczyny patrzyły na mnie podejrzanie. No idiota! Nie daruje mu tego!
     - A ja ci powiem, że nie idziesz jutro ze mną na imprezę.- Wyjęczałam a on zrobił minę smutnego kotka. Przełknęłam śmiech i zrobienia mu zdjęcia.
     - Jak to?- Pisnął jak mała dziewczynka a wszystkie przyjaciółki wybuchły śmiechem. Błagam, żeby jakaś zrobiła screenshota...
     - To nie kłam, z kłamczuchami nie chodzę.- Założył ręce w krzyż i udawał obrażonego. Westchnęłam. Pocałowałam jego policzek a ten się obudził. W tym momencie odczułam, że chłopak nie jest trzeźwy.- León ty piłeś?- Zapytałam a ten pokręcił głową w znaku, że nie.- Przecież czuje!- Krzyknęłam. Jezu czuje się jak matka dwójki dzieci, jak nie Lu to on. Help! Naglę zaczął się śmiać jak opętany.
      - Mam cię.- Szepnął do mojego ucha a ja teraz poczułam się jak w przedszkolu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Końcówka do dupy!
*Nie miałam pomysłu*
León oczywiście był trzeźwy tylko tak sobie udawał xd Mówię gdyby nikt nie zrozumiał ostatniego akapitu... (Wiem tragedia, ale bez niego byłby strasznie krótki rozdział a ja chciałam tylko ująć te rzeczy co są powyżej nie ten ostatni... Ah... Żal i ból, że wyszło słabo)
Mam nadzieje, że jest chociaż ok.
Teraz oceniajcie.
(Jeżeli to czytasz napisz. "Kluski były dobre teraz zjem ziemniaka" chce zobaczyć ile was to coś czyta)
Kocham was, Rosee.
(Proszę skomentuj ten rozdział jak czytasz nawet kropką
to bardzo mnie motywuje oraz uświadamia, że ktoś to czyta)
Kolejny rozdział?
15 komentarzy bez spamu 
i zajętych miejsc.

piątek, 1 kwietnia 2016

014: Zaproszenie.

" Nie mogę znieść tego 
jak inny patrzy na 
ciebie."


    Sama nie wiem czemu to zrobiłam i po co się zgodziłam. Mam nadzieje, że León nie będzie miał nic przeciwko jak urwę się raz na godzinę. W sumie pokusa na kawę i spotkanie Alexa wygrała. Chce go bardziej poznać, wydaje się na prawdę uprzejmy a to co ja przy nim wyrabiałam powinnam mu przynajmniej wytłumaczyć.
    Ubrałam się w nową sukienkę od Leóna, jest ona biała z fragmentami diamentów. Dostałam ją gdy poszliśmy na zakupy po tym całym moim śnie. Nie mówiłam mu nic, gdyż nie chciałam go martwić taką małą błahostką, więc zapomniałam. Od snu minęły dwa dni a za kolejne dwa wyjeżdżamy z miasta.
     Poprawiłam moją opaskę w białe kwiatki na głowie i weszłam do kawiarni. Fala zapachu kawy dotarła do moich noztrzy a jakaś nastolatka podeszła do mnie. Uśmiechnęła się szeroko i mocno mnie do siebie przytuliłam. Zdziwiona oddałam uścisk. Przyszłam do Alexa? Czy do niej?
      - Ty jesteś Violetta Castillo!?- Pisnęła a ja lekko przytaknęłam. Chyba chodzi o zdjęcia. Stałam się gwiazdeczką. Co prawda jest to pierwsza osoba, która mnie rozpoznała. Zawsze coś. Uśmiechnęłam się i dałam autograf dziewczynie.- Mogłabym prosić jeszcze o zdjęcie? Przyjaciółki umrą z zazdrości!- Zaśmiałam się cicho.
      - Jasne.- Dopowiedziałam a blondynka wyjęła telefon i weszła w aplikacje Snapchat i zrobiła dwa zdjęcia po czym wysłała do paru koleżanek oraz na my story.
      - Pięknie wyglądasz.- Chwali mój wygląd.- Jest tu też León?- Pyta przez co ja lekko wzdycham. Szkoda, że nie przyszedł ze mną. Dziewczyna umarłaby z zachwytu.
      - Niestety nie, umówiłam się z przyjacielem na kawę.- Ze znajomym, ze znajomym droga Violetto. Nie znasz nawet jego nazwiska.
      - Szkoda.- Stwierdza i znów mnie przytula. Masuje jej plecy i po chwili już się żegnamy. Jejku nigdy nie myślałam, że może być to takie przyjemne. Sądziłam, że to samolubne jednak gdy ktoś chce autograf i jest to nawet kogoś marzenie jest to wspaniałe uczucie je spełnić. Może i nie byłam kogoś marzeniem a jednak zostawiłam dla niej pamiątkę. Zawsze myślałam, że dla sławnych osób jest to chwila i tak na prawdę nic a dla tej osoby jest to wyjątkowa rzecz.
    Rozglądam się po kawiarni i spostrzegam Alexa. Pomachałam mu lekko i zaczęłam iść w jego kierunku. Usiadłam naprzeciwko niego i odłożyłam moją torbę. Chłopak się uśmiechnął i podał mi kartę.
      - Nie mówiłaś, że jesteś sławna.- Mówi zaczynając temat. Uśmiecham się i spoglądam na kartę.
      - Nie było okazji oraz nie jestem aż taka sławna.- Zaśmiałam się i zastanawiałam się nad sernikiem a jabłecznikiem. Chyba wole to drugie. Tak, to będzie bardzo dobry wybór jak na to spotkanie.
       - Modelka, piosenkarka?- Wypytuje oraz widać, że nalega odpowiedzi. To nie jest wcale takie ważne.
      - W sumie to całkiem przypadkiem.- Odkładam karę gdy jestem pewna czego chce. Alex patrzy na mnie i czeka aż odpowiem. Jest strasznie uparty.- León; mój przyjaciel. Namówił mnie na sesje do nowej kolekcji bielizny Calvin Klein.- Tłumacze się a chłopak kwiczże z zachwytu. Uśmiecham się i gdy chce już coś powiedzieć do stolika podchodzi kelnerka i prosi o zamówienie.
      - Ja poproszę Latte oraz jabłecznik.- Mówię a kobieta piszę zamówienie, bardzo dziwnie mi się przygląda po chwili ignoruje to.
      - Poproszę to samo.- Uprzejmy oraz dżentelmen, León może być zazdrosny. Chwileczkę? Nie. Kobieta po chwili odchodzi oraz przychodzi z zamówieniem. Razem z Alexem rozmawiamy o błahostkach gdy słyszę flesz gdzieś z następnego stolika. Szybko chowam się pod stolik a Alex zaczyna się ze mnie śmiać. Verdas jak się dowie kupując najnowszą gazetę, że spotkałam się potajemnie z Alexem to mnie zabije. Powiedziałam, że idę na zakupy i chce iść sama a potem okaże się że go okłamałam. Mogłam powiedzieć mu prawdę.
      - Schowaj się!- Krzyczę do Alexa a ten również się chowa. Wzdycham z ulgą gdy flesz robi się niesłyszalny. Dzięki Bogu.
      - Przed czym się chowamy?- Śmieje się szatyn a ja go tylko uderzam w kolano przez co znów usłyszałam flesz, po raz kolejny się zasłoniłam czarną torebką a chłopak kolejny raz się zaśmiał przez co zgromiłam go wzrokiem.- No co?- Chichocze a ja przewracam oczami. Nie pasujemy do siebie w żadnym procencie.

~*~

    Zapukałam do drzwi hotelowych i czekam na otworzenie ich. Oczywiście po paru sekundach otwiera mi je León lecz jego oczy wypełniają iskierki złości. Coś się musiało stać. Patrzeliśmy sobie przez parę sekund w oczy gdy nagle mnie wpuścił. Zamknął drzwi i przez chwile stał tyłem do mnie. 
      - Okłamałaś mnie.- Odwraca się a ja stoję w osłupieniu. Zawsze mówiłam mu prawdę. Nie rozumiem kto mu nagadał jakiś głupstw. Przyżegam, że nigdy go nie okłamałam.
      - León...- Podszedł do mnie i patrzał tymi wściekłymi spojówkami na mnie przez co w moim gardle stanęła ogromna gula, przez co nie mogłam nic powiedzieć. Od razu do głowy padł mi dzisiejszy dzień oraz spotkanie z Alexem. Dobra jednak jest coś w czym powiedziałam coś innego. Lecz przecież to nie zbrodnia.
      - Po co spotkałaś się z tym gnojkiem!- Krzyknął na mnie a ja aż podskoczyłam. Dwa razy mrugnęłam i szczerze mówiąc w tym momencie wcale nie poznaje Verdasa. Czemu jest taki wściekły? Co ja do cholery zrobiłam takiego złego!?
      - Tak wiem, że powinnam ci powiedzieć, ale byliśmy na zwykłej kawie.- Mówię zgodnie z prawdą. León nadal patrzy na mnie jak na przyczynek wszystkich wkurzających sytuacji.- Dlaczego się tak wściekasz!- Tym razem ja podnoszę głos. Brawo V, zaraz będziecie się kłócić i zostawi cię człowiek twoje marzenie.
      - Martwiłem się o ciebie, chodziłem po każdej galerii w pobliżu, nie odbierałaś moich telefonów. Kurwa, Violetta martwiłem się o ciebie!- Krzyczy i zakłada buty.- Muszę się przejść.- Twierdzi i wychodzi. Żałuje, że nic mu nie powiedziałam. Jestem okropną przyjaciółką. Kładę się na łóżko i zaczynam cicho szlochać, jestem okropną osobą. Powinnam naładować telefon, powinnam iść teraz z nim. Przymknęłam oczy i próbowałam zasnąć. Lecz naglę usłyszałam pukanie do drzwi, wytarłam zapłakane oczy i otworzyłam drewnianą konstrukcje. Spojrzałam na faceta, który trzymał różne listy.
       - Czy tu Violetta Castillo?- Pyta szybko, mówi tak jakby mówił to po raz setny. Pewnie tak jest tylko, że inne imię oraz nazwisko.
       - Tak.- Odpowiadam, krótko a facet podaje mi list oraz tabliczkę z długopisem. Szybko spoglądam na list i nie wierze własnym oczom. Podpisuje i po chwili już siedzę na łóżku. Otwieram szybko i wyciągam zawartość. Jest to list od Victoria Secret.

    Szanowna Pani Violetto Castillo,
    Chciałabym zaprosić Panią na kasting do nowej modelki Victorii Secret.
    Jest Pani idealnym przykładem na modelkę właśnie do nas. Widzieliśmy zdjęcia dla Calvin'a, są wspaniałe. Zachęcamy do wzięcia udziału w naszym kastingu, prosimy również o odesłanie jak najszybciej odpowiedzi czy chciałaby się Pani pojawić na kastingu, który odbędzie się 24.02, o godzinie 14 w USA w naszej agencji. Zapraszamy również na imprezę rocznicy naszej agencji modelek, który odbędzie się 23.02, o godzinie 18 również w naszej agencji. Można przyjść z osobą towarzyszącą. 
    Czekamy na odpowiedz i życzymy udanych ferii. Będziemy zaszczyceni jeżeli zgodzi się Pani dla nas pracować. Szczegóły podamy już na miejscu. 
Z poważaniem,
agencja modelek Victoria Secret.

    Przecieram parę razy oczy i nie wierze, że właśnie moja najukochańsza Victoria zaprosiła mnie do bycia jedną z najlepszych modelek na całym świecie. Niestety jest jedno ale, za dwa dni zaczyna się cała impreza. Muszę jak najszybciej powiedzieć to Leónowi, tylko w tej chwili jest on na mnie zły. Nadal jestem na siebie zła, że nic mu nie powiedziałam o spotkaniu z Alexem.
   Wyciągam telefon z torebki i podłączam go do ładowarki po chwili są włącza a ja dzwonie do Verdasa. Jeden, drugi, trzeci i nic. Chłopak po chwili się rozłączył a ja spojrzałam za okno i posmutniałam, samochód chłopaka nie stoi na swoim miejscu. Musiał gdzieś pojechać. Zabrałam swoją torebkę oraz power banka przez co mój telefon będzie mógł się skontaktować z chłopakiem. Z każdym nie odebranym połączeniem czułam się coraz bardziej winna. Czuje jak moje oczy robią się szklane. Gdy dzwonie po raz 67 chłopak wyłączył telefon. W sumie jakby coś mi się stało to bym leżała i najwyraźniej teraz już nigdy bym nie wstała. Dlaczego zawsze León mnie ratuje gdy jestem pewna, że nikogo nie ma.
     W sumie mam pomysł, który może okazać się najgłupszym na świecie, bo upadnę i nikt mnie nie złapie, chyba że naglę; jak zawsze, pojawi się León i mnie uratuje.
    Bez żadnych wątpliwości przełykam ślinę i lecę do tyłu, czuje że opadam na twardy beton co oznacza, że nikt mnie nie złapał i myślałam jak głupia, że naglę się pojawi. Wzdycham i siadam na zimny beton. Mam nadzieje, że nikt tego nie widział, próbowałam się robić to serio dyskretnie; zwłaszcza w środku miasta na pewno nikt nie zobaczył.
    Naglę ktoś łapie za moje barki i podnosi mnie do góry. Gdy chce już podziękować widzę Leóna. Wiedziałam, że będzie to głupie ale może jakoś mnie śledził, lub robił sobie ze mnie bekę gdy dzwoniłam po raz kolejny gdy ten miał wyłączony telefon.
      - Nic ci nie jest Violu?- Mówi zmartwiony, a ja uśmiecham się zwycięsko.
      - Znalazłam cię!- Krzyknęłam i mocno go objęłam. Najwyraźniej zdziwiony odwzajemnił uścisk. Czasem moje głupie pomysły wcale nie są takie głupie, co sprawia że teraz jest 1:0 dla Violetty. Bum! I kto jest najlepszy? Dokładnie tak, Violetta Castillo pokonała Leóna Verdasa.
      - Dlaczego tak nagle upadłaś?- Pyta gdy odrywamy się od siebie.- No i przepraszam, że tak zareagowałem, to twoja sprawa z kim się spotykasz.- Drapie się po karku. Najwyraźniej jest mu wstyd. Uśmiechnęłam się, czemu jak go widzę ciągle się uśmiecham. Dziwna jestem, nawet gdy mówi coś co mogłoby mnie rozzłościć, uśmiecham się. Co jest ze mną nie tak?
      - Wygrałam.- Szepnęłam mu do ucha a ten dziwnie się na mnie spojrzał przez co zarechotałam.- Dobra ze mnie aktorka.- Zaśmiałam się jeszcze głośniej a on zaczął mnie gilgotać. Po chwili opanowania się zaprowadził mnie do samochodu. Spojrzałam za okno i gdy tylko zobaczyłam, że León nie wsiada próbowałam wydostać się z samochodu. Gdy zorientowałam się, że to pułapka włączyłam muzykę i zaczęłam na całe gardło wydzierać się, śpiewając piosenkę. Zaczęłam wczuwać się w piosenkę przez co zamknęłam oczy i wyobrażałam sobie co tylko mogłam sobie wyobrazić. Od jednorożców po koziorożce.
    Cichy stukot w szybę oderwał mnie od śpiewania ulubionej piosenki i przerażona spojrzałam w szklane odbicie Leóna, który najwyraźniej nieźle się ze mnie śmiał, przez co moje poliki zmieniały kolor na czerwony. Przyłożył do szyby kartkę, na której chłopak napisał... Czesz wyjść czy będziesz urządzać koncert? Od razu wpadłam w furie śmiechu i rozejrzałam się czy nie ma jakiejś kartki. O dziwo leżała na miejscu Leóna; sama nie wiem czemu wcześniej tego nie widziałam.
    Złapałam za marker i przyłożyłam wiadomość do szyby. Wolałabym wyjść, ale jeżeli dla innych to przyjemność... Nie chce ich smucić, że koncert minie tak szybko. Chłopak zaśmiał się i zaczął coś pisać na kartce. No to koncertuj, ja ci nie przeszkadzam. Znów chwyciłam po kartkę i jak najszybciej napisałam kolejną wiadomość. Przecież żartuje, wypuść mnie León proszę! Wyłączyłam muzykę i spojrzałam na niego. Był uśmiechnięty, jak zawsze. Patrzyliśmy sobie w oczy i oboje lekko się uśmiechaliśmy. Naglę oderwał nas dźwięk otwierania drzwi samochodu. Drgnęłam się i otworzyłam drzwi. Walnęłam Verdasa w bark i pogroziłam mu palcem.
      - Auć.- Jęknął i udawał smutnego. Westchnęłam, a w świadomości lekko zarechotałam. León jest najlepszym przyjacielem jakiego poznałam. Mam nadzieje, że nikt ani nic tego nie zniszczy. Wiatr ujmował lekko moje włosy a ja coraz bardziej chciałam powiedzieć Leónowi o dzisiejszym zaproszeniu.
      - Musze ci coś powiedzieć.- Mruknęłam.- Idziemy na kawę?- Dodałam a chłopak przytaknął. Złączyłam nasze dłonie razem i gdy tylko to zobaczył uśmiechnęłam się do niego szeroko. Szliśmy w ciszy, wiatr był przyjemnie ciepły. Rozkoszowałam się chwilą, chwilą spędzoną we dwoje w ciszy. Ja i León w środku nieznanego mi miasta.
    Gdy tylko zobaczyłam Starbucksa puściłam rękę Leóna i poleciałam jak strzała do kawiarni. Słyszałam śmiech za moimi plecami a gdy chciałam już wejść Verdas szybko mnie wyprzedził i gdy tylko weszłam on już zamawiał nasze kawy. Zaśmiałam się i usiadłam na pierwszym lepszym miejscu przy oknie oglądając ludzi chodzących po uliczkach miasta. Po chwili naprzeciwko mnie siada chłopak i przygląda się mojej zamyślonej twarzy. Patrzymy sobie głęboko w oczy lecz niestety zawołano Leóna po odebranie kaw. Westchnęłam zrezygnowana i oglądałam sylwetkę chłopaka, który niósł nasze kawy.
      - To o czym chciałaś porozmawiać?- Zadaje pytanie, przed moją wypowiedzią. Uśmiecham się szeroko i wzdycham podekscytowana. León umrze jak dowie się, że idzie ze mną na imprezę do niejakiej Victorii Secret.
      - Dostałam zaproszenie od agencji.- León rozszerzył oczy i gdy otworzył usta, żeby najprawdopodobniej mi pogratulować, szybko mu przerwałam.- Od Victorii Secret. Chcą, żebym poszła na kasting na nową modelkę, ale to nie wszystko. Zapraszam cię też do towarzyszenie mi w imprezie poświęconą rocznicy tej agencji modelek.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mam taką wenę, że już trzy rozdziały w przód napisałam.
Taka informacja xdd
I jak się podoba?
Dla mnie jest nawet ok. 
Mam tyle pomysłów... 
No to ja wam teraz zostawiam tylko go do oceniania.
(Jeżeli to widzisz skomentuj "kluski są dobre z rosołem" będę wdzięczna...)


Kocham was, Rosee.
(Proszę skomentuj ten rozdział jak czytasz nawet kropką
to bardzo mnie motywuje oraz uświadamia, że ktoś to czyta)
Kolejny rozdział?
14 komentarzy bez spamu 
i zajętych miejsc.