sobota, 26 marca 2016

Wesołych świąt!


Witajcie!
Jezu tyle notek i innych dupereli nie było aż tyle jak w tym miesiącu :P
Ale nie o tym!
Chciałam wam wszystkim życzyć wesołych świąt!
Mokrego dyngusa.
Smacznego jajka.
Spełnienia marzeń.
Odpocznijcie, bo przed nami jeszcze nie całe trzy miechy
nauki, co mnie strasznie cieszy!
No i najważniejsze, spędźcie te święta razem z ciepłem rodziny.
No i też dużo prezentów! :D

*Rozdział będzie na sto procent w piątek, 
mam dużo pomysłów więc wena wróciła*
Poprzedni rozdział (k)

piątek, 25 marca 2016

013: Kim on jest?


"Popatrz na te gwiazdy,
widać je tylko gdy świecą,
dla ciebie"

    
    Tego można było się spodziewać. Kolejny raz leże w szpitalu, moja głowa mnie nie lubi. Vanessa teraz wygrała, znów ciągle wygrywa. Widziała mój słaby punkt, czyli bezbronną mnie leżącą na jej chodniku. Czy to nie jest okropne! Ludzie no!
    Wiem, że przegrałam już z nią tyle razy ale mam to w dupie. Dobrze, że mam Leóna przy sobie i że jest już dobrze. Chodź w sumie nie mam tego w dupie, cholernie mi źle że nie mogłam tam wejść. Chciałam jej pokazać, że mam chłopaka którego może mi zazdrościć a nie że mdleje na widok jej drzwi. Chciałam być chodź raz a ona ani razu nie chce dać mi szansy by być lepsza! Czy jestem gorsza? No tak jestem chora, i to mnie całą rozbija. Jestem inna, nie jestem normalnym dzieckiem oraz człowiekiem mam nowotwór to mnie różni. Przewracam się na drugi bok, musi być wieczór bo zauważam leżącego na swoich dłoniach Leóna. Uśmiecham się i lekko gładzę jego włosy. Są w takim seksownym nieładzie... Z naprzeciwka widzę jakiegoś chłopaka, który czyta jakąś książkę. Chciałabym przeczytać co czyta lecz jednak nie mogę nic przetworzyć, mój mózg mi na to nie pozwala. Chłopak ma bandaż na głowie i wygląda słabo, chyba miał jakiś wypadek.- Brawo V, jesteśmy w szpitalu. Już wiesz do czego służy szpital!
      - Co tak się patrzysz?- Powiedział szeptem. Uśmiechnęłam lekko, on to odwzajemnił. Usiadłam na łóżku na tyle lekko by nie budzić leżącego Leóna.- Ten chłopak mało nie zwariował, jesteście razem? Bardzo się o ciebie martwił.- Pyta gdy ja patrze na jego nie ład.
      - Nie, jesteśmy przyjaciółmi.- On podnosi jedną brew do góry. Czy to coś dziwnego? Przecież przyjaciele też bardzo często się o siebie martwią. Oh, ludzie jest serio oki między nami, mam na myśli tylko przyjaźń, najlepszą przyjaźń. Nic wielkiego i większego!
      - Jestem Alex.- Przedstawił się.- A ty?- Dodał po chwili. Lekko się uśmiechnęłam i spojrzałam na zegar wiszący nad telewizorem. Kurcze późno coś.
      - Violetta, czemu nie śpisz?
      - Głowa mnie boli, nie mam ochoty i chce skończyć książkę.- Odpowiada szybko jakby nie chciał się tłumaczyć, kłamie. Kto jak kto, ale ja jestem ekspertem. Przecież skoro chce ją skończyć to pozostało mu chyba jeszcze z 300 stron. Lecz nic nie chce odpowiadać, mogę go zdenerwować lub coś. Znów położyłam się i spojrzałam na twarz Alexa. Jest na serio przystojny, brązowe oczy podkreślają jego umięśnienie twarzy, jednak León inni są przystojniejsi.
      - Kiedy wychodzisz?- Zadaje kolejne pytanie ledwo co słysząc. Nawet nie czuje się jakbym zemdlała, czuje się dobrze. Może to był jakiś inny powód niż moja głowa. Dobrze, że był przy mnie León gdyby go nie było Vanessa może by mnie powiesiła a potem zjadła... Chyba jednak mam coś z głową.
      - Najwyraźniej jutro.- Uśmiechnęłam się, ja pewnie też. W końcu już jest dobrze. Zawsze siedzę co najmniej jeden dzień nie dłużej po tych moich mdleniach, dobrze że jeszcze żyje. Chodź może lepiej byłoby gdybym się nie urodziła. Nikt nie miałby takich problemów ze mną; zwłaszcza León.
      - Ja chyba też.- Odpowiadam krótko. On tylko się uśmiecha i zamyka książkę. Odwraca się w moją stronę i również się kładzie. Wygląda komicznie w tych okularach do czytania, dopiero teraz to zauważam. Cicho śmieje się w świadomości.
      - Chciałabyś się umówić na kawę może porozmawiać?- León mnie zabije; tak moja pierwsza myśl jest dziwna, ale León mnie zabije. To błaha sprawa, ale jeżeli zobaczy mnie z innym... Czekaj w sumie to co mu do tego i czemu ja tak w ogóle myślę. Przecież on nie ma nic do moich spotkań lub coś. Chodź może jesteśmy razem na wakacjach i nie powinnam?
      - W sumie to czemu nie.- I co zrobiłaś? Mówisz i myślisz coś innego Violka! Głupia jesteś oj głupia!
      - Masz tu mój numer.- Wyjmuje karteczkę, zapisuje 9 cyfr na kartce i mi ją podaje.- Napisz do mnie jutro, bo ja pewnie wyjdę rano gdy ty będziesz spać. A teraz dobranoc.- Odpowiada i wyłącza lampkę przez co w pomieszczeniu robi się ciemno. Uśmiecham się świadomie, że nikt tego nie widzi i kładę rękę na dłoniach Verdasa. Po długiej chwili odpływam; Mówiłam, że w szpitalach jest zawsze hałas i zanim zasnę mija jakaś godzina? Nie? No to już powiedziałam.

    Moje myśli są psychicznie, czytam od rana książkę Alexa, która jest... psychiczna? Nie wiem czemu on czyta takie bzdety? Nie rozumiem, w sumie czyta o psychicznych ludziach. Może on jest psychiczny i nie powinnam się z nim spotykać, bo jeszcze mnie zarazi swoją prychicznością lub mnie zabije nią. Dobra wiem, że nie powinnam tego czytać, ale nie mam nic lepszego do roboty. Verdas śpi od paru godzin, psychiczny Alex poszedł do domu zostawiając książkę na swoim łóżku jakby specjalnie wiedział, że o godzinie wczesnej; czy ja słyszę własne myśli?; będzie mi się chciało czytać lub przynajmniej żyć. León przewraca się na drugi bok, bardziej to głowę przewraca na drugi bok. Jak ja mu współczuje, dziś będzie go tak bardzo boleć kręgosłup. Wpadam na pomysł położenia go koło mnie, łóżko nie jest małe więc jakoś się zmieścimy. A Verdas jest taki biedny. Lekko trę ręką o jego plecy by lekko się obudził. Znam go i wejdzie na łóżko szybciutko gdy tylko będę chciała go położyć. Szepcze mu do ucha lekko "połóż się" ten wstaje i kładzie się. Rozwala się na całe łóżko, stoję i się na niego patrze. Z trudem przełykam śmiech, lecz ciągle się uśmiecham. Odczepiam wszystkie kabelki przyczepione do mojego ciała i wychodzę z sali. Cholernie chce mi się pić, jak nigdy! Idę do jakiegoś barku, tylko nie mam pieniędzy. Gdy tylko sobie zdaje z tego sprawę wracam zrezygnowana i idę do baniaku z wodą, trudno nie ciepła herbata a ciepła woda.
      - Może chcesz?- Pyta mi lekko znajomy głos. Podskakuje przerażona a wrzątek wylewa się na moją kruchą dłoń. Syczę z bólu i patrze w oczy Alexa. Kurwa, co on tu jeszcze robi? - Przepraszam cię najmocniej!- Krzyczy i odbiera mi plastikowy kubek. Wyciera oparzoną rękę i prowadzi najwyraźniej do łazienki. Gdy się w niej znajdujemy obmywa mi ją zimną wodą przez co kurczowo przestaje mnie boleć.
      - Co tu robisz?- Pytam jak masuje moją dłoń. On tylko się uśmiecha szeroko i najwyraźniej zastanawia się co odpowiedzieć. Może serio to psychopata? A jak zrobił to specjalnie? Boże, o czym ty myślisz V?
      - Zapomniałem wziąć książki więc po nią przyszedłem.- Twierdzi, gdy ja czuje jak świat powoli wiruje. Może nie powinnam wstawać. Muszę lecieć do pokoju.
      - Już jest Okey, mogę iść?- Mówię szybko i bez zastanowienia ani jego odpowiedzi lub pozwolenia wybiegam i idę do pokoju. Mój obraz robi się coraz bardziej rozmazany gdy czuje, że opadam wpadam komuś w ramiona. Mój świat nabiera szarego koloru lecz gdy jestem prawie pewna, że to Verdas widzę Alexa, który ma zmartwioną minę. Często miałam takie mdlenia, a to tylko dlatego bo się nie wyspałam. W sumie powinnam nie wstawać.
      - Wszystko okey? Nic ci nie jest?- Pyta a mój świat jest już w odcieniach szpitalu. Muszę się przespać. Teraz.
      - Violetta?- Słyszę głos Leóna za plecami chłopaka. Jego głos jest wypełniony gniewem i dziwną zazdrością co robi we mnie wielkie wątpliwości. Czy Leónowi Verdasowi zależy na mnie? Śmieje się w świadomości i boje się równocześnie. W sumie sama nie wiem co czuje.
      - Hej.- Mówię gdy wstaje z ramion Alexa. Verdas zabija wzrokiem Alexa oraz mnie. Jeżeli mógłby zabijać jestem pewna, żebyśmy oboje leżeli już dawno na ziemi nieruchomi i już dawno na tamtym świecie.
      - Kim on jest?- Nadal mówi wściekły. Jejku, czy on właśnie jest zazdrosny. Gdyby nie Alex mogłoby mi się coś stać.
      - Daj na luz León.- Próbuje złagodzić sytuacje co znacznie mi nie wychodzi. Słaba jestem.- Alex, to León... León to Alex.- Przedstawiam ich a oboje szarpią się za ręce; dosłownie szarpią, a bardziej szarpie León. Co go tak bardzo opętało.
      - To ja idę po książkę a wy...- Mówi szybko i odchodzi chłopak. No to go spłoszyłeś, dzięki Verdas.; Kurcze książka została na moim stoliku. Mam nadzieje, że nic nie będzie podejrzewał.
      - Skąd się znacie?- Podchodzi do mnie León i łapie moją dłoń. Patrze na niego zdziwiona, czy tylko ja nie wiem co się tu wyrabia? Tak tylko ja.
      - Leżał koło mnie to pogadaliśmy, nie cieszysz się że już się obudziłam?- Uśmiecham się do niego. Chce zmienić ten niezręczny temat. Nadal nie wiem czy iść z Alexem na tą kawę. W końcu León go już chyba nie lubi i się nie zgodzi a po kolejne to jest nasz wyjazd. Ah, sama nie wiem. Mam nadzieje, że dziś wyjdę z tego szpitala. Choćby na wieczór. Nie lubię szpitali.
    Chłopak otwierał usta, żeby coś powiedzieć ale za nami słyszałam znany mi już głos. Był taki jak zawsze, chamski i zapatrzony w siebie. Co ona tu robi i czego chce? Zrobiłam sobie siarę upadając przed jej domem nie chce się pokazywać w szacie szpitalnej. Błagam weźcie ją stąd, wywalcie.
      - Cześć!- Krzyczy Vanessa. Jak ja nienawidzę jej i... jej całej nienawidzę. Jej głos jest taki samolubny, czemu ją zawsze lubili a mnie nie? Tu mogę powiedzieć, że jestem w stu procentach lepsza. Nie jestem samolubna lub coś, ale kobieta nie jest taka jak się wydaje. Nie można jej ufać a mówi wam to osoba która ufała i potem żałowała.- Jak tam V?! Wszystko oki?!- Krzyczy mi prosto do ucha. Nie jest już na drugim końcu korytarza a krzyczy jakby była na innym piętrze, lub miała coś z słuchem. Jeżeli będzie jeszcze tak krzyczeć to prędzej słuch stracę przez nią.
      - Co ty tu robisz?- Mówię nieuprzejmie. Ja wiem, że powinnam być miła, ale w tym momencie chce iść się położyć. I tak właśnie zrobię, tylko muszę jakoś się wymigać. Proszę ludzie zabierzcie ją na randkę z kimkolwiek byle, żeby nie była w tym szpitalu o tej porze i teraz. Nie chce się kłócić jeszcze z nią.
      - Chciałam odwiedzić moją kuzyneczkę. Nie mogę?- Mówi jeszcze bardziej chamsko. León spogląda na nią krzywo a potem łapie moją rękę. No tak zapomniałam, jesteśmy razem. Mocno wtuliłam się do przyjaciela i położyłam głowę na jego ramieniu. Przymknęłam oczy.
      - Musimy iść, Violetta ma badania. Cześć.- Odpowiada chłopak suce, której przenigdy nie lubiłam i nigdy jej nie wybaczę tego co zrobiła. Zdradziła mnie a od tamtej pory gdy powiedziałam jej jak mogła konkurujemy i pokazujemy która jest lepsza. Głupie a jednak tak robimy, dziecinne a jednak ma sens. Może jednak nie? Kocham Leóna za to jak bardzo umie wyczytać z mojego zachowania co ma zrobić lub powiedzieć. Czasem się zastanawiam czy on może jednak czyta mi w myślach zamiast wyczytywać z mojego zachowania. Chłopak to wróżbita a nie León Verdas.

~*~
     Po dwóch dniach w końcu jestem w hotelu, badali i twierdzili że powinnam odpoczywać gdyż mój stan nie jest stabilny. Podano mi leki i powinnam czuć lepiej z każdym dniem. Teraz czuje, że powinnam znów się porządnie przespać. León poszedł po coś do jedzenia ze stołówki, stwierdziłam że nie chce mi się tam iść i niech przyniesie tu. 
    Położyłam się na łóżku i przymknęłam powieki. Moja głowa chce snu i ja to czuje. Zaczyna kręcić mi się w głowie przez co zamykam powieki jeszcze mocniej. Nagle czuje, że robi mi się błogo. Widzę małe gwiazdeczki gdy naglę zasypiam.  

    Violetta zaciska dłonie, bardzo chciała dostać tą lalkę od mamy. Była bardzo grzeczna lecz jej mama tego nie doceniła. Wkurzyła się i usiadła na środku sklepu.
      - Co ty robisz Violu!?- Krzyczy matka przez co Violetta zaczyna płakać, mało tego zaczyna chisterować. Krzyczy i błaga mamę o lalkę. Nie da jej szans, chce tą lalkę mimo wszystko, starała się żeby ją dostać to teraz musi ją dostać. Kobieta przewraca oczami i bierze lalkę z półki dziewczynka się uśmiecha lecz później robi śmieszną minkę.
      - Ja chce inną!- Wydziera się i znów zaczyna płakać. Kobieta łapie ją za ręce.
      - Którą do cholery chcesz?- Mówi cicho lecz mała zaczyna robić coraz gorszą minę. Dziewczynka nie lubi jak się przy niej przeklina, jest wtedy smutna, że ktoś przez nią jest wściekły. Tym razem nie zrobiła nic nadzwyczajnego, wzięła do rąk najdroższą lalkę i podała mamie. Kobieta przełknęła ślinę i wyrwała naklejkę przez co bramki nie zaczną piszczeć jak przejdzie. Schowała lalkę do torebki a naklejkę przykleiła na drugą lalkę. Przetarła jeszcze miejsce gdzie znajdowała się nalepka i włożyła do torebki. Violetta nie mogła wierzyć własnym oczom. Była mała, ale wiedziała co mama będzie chciała teraz zrobić. Ona ukradnie tą lalkę. Przeszły przez bramki i gdy tylko były dalej od sklepu ruszyła od razu do samochodu. Violetta była zdziwiona, przecież jej tatuś dużo zarabiał, mama poza tym też. To czemu kobieta ukradła tą lalkę? 

~~~~~~~~~~
Tak wiem zawiodłam was.
Strasznie krótki rozdział, ale wena padła a bardzo chciałam dodać coś dziś.
Więc musicie cieszyć się z takiego dna co jest na górze.
Widzieliście nową piosenkę do filmu Tini!?
Jezu już ją kocham.
Zapraszam do komentowania oraz dziękuje za tyle komentrzy
pod poprzednim rozdziałem!
Jesteście wspaniali, mam nadzieje że powtórzycie wynik!
I życzę wszystkimi wesołych i radosnych świąt!


Kocham was, Rosee.
(Proszę skomentuj ten rozdział jak czytasz nawet kropką
to bardzo mnie motywuje oraz uświadamia, że ktoś to czyta)
Kolejny rozdział?
13 komentarzy bez spamu 
i zajętych miejsc.

środa, 23 marca 2016

LBA #1

*Jezu kocham go*

Zostałam nominowana do LBA przez Mar tyna z bloga (k). 
Mam trochę wolnego czasu więc moje sobie podpowiadać na pytania ^^

1.Kto wie o tym, że prowadzisz bloga?

Moja przyjaciółka oraz dwie dobre koleżanki ^^
Ogólnie to chowam to w tajemnicy, jest to blog dla mnie i chce, żeby był tylko dla mnie. Nie chce, żeby niektóre osoby myślały, że jestem całkiem inna niż im się wydaje :P

2. Twoja ulubiona książka.

Uwaga uwaga!
Rosee nienawidzi czytać książek. Tak wiem to dziwne :P 
Ale nie lubię czytać książek, lecz mam jedną którą przeczytałam i pokochałam.
Jest to Love, Rosie. 
A tak po za tym to czytam blogi o Leonettcie :P

3. Ciastko czy czekolada?

Tu moja ukochana mleczna czekolada lub z oreo! 
Uwielbiam ciasteczka, ale czekolada to moje życie xd

4. Ulubiony cytat.

Mam ich na serio dużo niestety nie wiem który najlepszy xdd 
; Look at the stars, look how they shine for you;
; You deserve someone who loves you with every beat of his heart; ~ Love Rosie.
; Życie jest piękne, tylko trzeba brać odpowiednie leki;
* I wiele wiele więcej...*

5. Miałaś kiedyś wątpliwość i chciałaś usunąć bloga?

Tak, chciałam to zrobić gdy nie miałam weny *takiej bardzo dużej weny*. Może nie chciałam go usuwać, ale chciałam go zawiesić. Dlatego zrobiłam sobie przerwę i okazało się, że po prostu historia mi nie leżała. Więc gdy ją zmieniłam wena powróciła i zrobiła się jeszcze większa.
Miałam też taki przypadek, że moje życie zaczęło się układać i zajęłam się realem. Niestety po paru miesiącach znów stałam się nikim więc postanowiłam pisać coś co daje mi cząsteczkę szczęścia *Depresja Rosee*

6. Ile masz wyświetleń na blogu?

W tej chwili to 36,274 :P

7. Ile masz komentarzy na blogu?

1013 komentarzy licząc stare opowiadania, które są tylko dla mnie :P

8. Czego nigdy nie zrobisz?

Chyba niczego się nie boje xd Więc zrobiłabym chyba wszystko nie licząc dawanie dupy xddd

9. Twój największy wyczyn?

Nie wiem czy mogę to nazwać wyczynem, ale lubię pomagać innym. 
*Lecz sama nie umiem sobie pomóc :P*

10. Ulubiony aktor.

Moim ulubionym aktorem jest Jorge Blanco oczywiście oraz Sam Clafin.
*Oboje z chłopaków to moi mężowe oki?*

11. W skali od 0-5 jak oceniasz mój blog i co chciałabyś w nim zmienić?

Szczerze mówiąc to twój blog to cudeńko, nic dodać nic ująć. 100000... (5 to dla mnie za mało) 
Nic nie zmieniłabym! Jest wspaniały ^^
Życzę sukcesów na blogu! :D


Ja nie nominuje nikogo...
Nie mam pomysłów na pytania + czasu.

*Rozdział może się nie pojawić w piątek,
moja wena odleciała*
**Coraz więcej postów na blogu, jejku szaleje**
***KOMENTUJCIE OS'a!!***

piątek, 18 marca 2016

OS: Zagubiona //Rok bloga!

"Chce żeby ktoś za mną tęsknił
i walczył, kiedy odchodzę"

Ten os jest dla was wszystkich!
Dziękuje wam za to, że jesteście

Os również jest napisany na konkurs
Lil ly.

Chciałam też ostrzec, że pierwszy wątek
jest lekko dramatyczny.



    Depresja, która zanieczyszcza mnie całą, niszczy, wyjada. Obawy zżerają mnie całą, smutek wypełnia całą mnie. Chusteczki moim życiem, samobójstwo marzeniem. Co mnie trzyma przy życiu? Właśnie, co mnie przy nim trzyma. Przecież nie ma nikogo dla kogo jestem chodź trochę ważna. Mama, mama chce mnie tylko słać na głupie terapie w kółeczku ludzi, którzy dzielą się swoimi przeżyciami chodź oni nic nie zmienią w tym życiu więc po chuj ktoś to wymyślił, tatuś pracuje nie ma czasu dla rodziny, no dobra ma czas na pieprzenie o pierwszej w nocy mojej mamusi. Przyjaciółki ułożyły sobie życie, mają rodzinę i są hapi co mnie dołuje najbardziej. A chłopak? Zdrajca jak każdy, bydle i świnia, jak każdy. Znalazł sobie jakąś panienkę z którą był przez pół roku naszego związku. Gdy wszystko zaczęło się układać oczywiście on to zjebał. 
    Czemu dokładnie znajduje się w stanie takim jakim jestem? Pytanie trudne nie jest gdyż moje życie nie układa się i nie jest kolorowe tak jak się wydaje. Piosenki oraz muzyka wybiła mnie w internecie lecz minął rok od mojego poprzedniego singla, nikt już o mnie nie pamięta. Może to lepiej. Miłość, rodzina, przyjaciele, samotność, smutek- powód mojej depresji to ludzie. Zaufanie do drugiego człowieka musi być prawdziwe takie jakie czułam ja do Diego, wszystkie tajemnice oraz moje wierzenia, uczucia wyrażałam mu. Kochałam go z całego serca, gdyby nie ona, Sally- kobieta, która zrujnowała moją ostatnią nadzieje w ludziach. Chociaż teraz tego nie żałuje, nie żałuje że się z nim rozstałam, niech widzi kogo stracił, niech zatęskni. Pokaże mu kto tu rządzi. 
    Przeczesałam lekko moje kruche, zniszczone, tłuste, suche włosy i wpatrywałam się w biały odcień kartki. Teks piosenki musi być wspaniały tylko o czym tu napisać. Jedna pojedyncza łza spada na kartkę, kawałek niej robi się mokry i tak powstaje więcej kawałków kartki. Samobójstwo, podcięte nadgarstki czy może sznur który znajduje się w mojej szafce nocnej. Wyciągnęłam z szafki w biurku pudełeczko z serduszkami i innymi duperelami. Jest one malutkie a w środku znajdują się trzy temperówki oraz śrubokręt. Wyjęłam jedną z temperówek i odkręciłam małą śrubkę, odłożyłam ją na biurko a żyletkę od plastikowego pojemniczka odłożyłam. Przyłożyłam narzędzie przy żyłach i lekko zadrżałam, kolejne łzy cisnęły mi się do oczu. 
     - Za to kim jesteś.- Szepnęłam sama do siebie. Pociągnęłam żyletkę po moich żyłach co wcale ich nie rozcięło.- Za to kim ja jestem.- Zrobiłam to mocniej. Nadal nie jestem gotowa. Wzięłam głęboki oddech. Rany, blizny na moich rękach wyglądały koszmarnie. Krew lekko opadała na białą kartkę.- Za moich fałszywych przyjaciół.- Zrobiłam kolejną rysę na moich żyłach. Znów ich nie przecięłam. Nie mam odwagi, znów. Do pokoju naglę ktoś wszedł. Przestraszona odłożyłam żyletkę i spojrzałam na człowieka w drzwiach. Stała w nich mamusia, która z przerażeniem patrzyła się na to co robię. Szybko złapałam za żyletkę i szarpnęłam najmocniej jak umiałam.- Za rodzinę.- Tym razem żyły się przecięły. Nie czułam bólu nie czułam nic po za rozlewającą się krwią na moje spodnie dresowe. Matka podbiegła do mnie, złapała mój nadgarstek i wyrwała kawałek swojego rękawa. Dalej? Dalej nie pamiętam. Zapadła cisza, ciemność. W oddali widziałam światełko, czy to pora na mnie? Czy to kolej na moją śmierć? Oczekiwałam tego, chciałam tego, marzyłam teraz czekam. Światełko bardzo powoli się powiększa, czuje że w świadomości się uśmiecham. Lecz po chwili ono się oddala i oddala a ja smutnieje. Dlaczego? 
    Budzę się lekko przestraszona. Gdzie jestem? Biało wszędzie, oznacza to szpital. Znów, wszystkie pielęgniarki mnie tu chyba już znają. Tyle ile miałam prób samobójczych zawsze musiała mi to zepsuć moja matka. Dobra rozumiem jestem szarpnięta, ale to nie dla mnie. Ja już nie chce się więcej męczyć!
      - Violuś, zapisałam cię na leczenie w grupie i nie możesz odmówić.- Westchnęłam wściekła. Nie będę chodzić na jakieś pierdoły!
      - Mamo, mam dziewiętnaście lat daj mi żyć po ludzku.- Dramatyzuje, nie chce to nie. Nie będzie mnie do niczego zmuszać.
      - Właśnie, żyć. A chcesz się zabić. Proszę wysłuchaj mnie chodź raz.- Wzdycha cicho i smutno kobieta. Prycham i nic nie odpowiadam. Chciałabym być szczęśliwa, ale czy to da mi tak serio szczęście?

~*~

      - Kochanie zrób to dla mnie i dla taty. Chcemy, żeby było dobrze.- Uśmiechnęła się do mnie a ja przewróciłam oczami. Ona nigdy nie zrozumie, że dla mnie najlepszym pomysłem jest samobójstwo. Teraz żałuje, że się na to zgodziłam. Kółko zagubionych nastolatków, czy coś gorszego może być jeszcze? 
   Schowałam moje pocięte nadgarstki w bandamce i pożegnałam się z mamą. Szłam prosto do budynku, w którym podobno mają mnie wyleczyć. Zapukałam do drzwi i weszłam. Jak widać jestem ostatnia, każdy siedział na swoim krześle i lekko się uśmiechnął do mnie gdy stałam zagubiona w drzwiach. Przełknęłam cicho ślinę gdy naglę podszedł do mnie wysoki mężczyzna i się przywitał. 
      - Ty jesteś Violetta?- Przytaknęłam.- Tam jest twoje miejsce.- Wskazał na krzesło stojące samotnie, czekające na mój tyłek, który nie wie co tu robi. Uśmiechnęłam się sztucznie i podeszłam do krzesła, usiadłam i uśmiechnęłam się do wszystkich.- Ja zaraz wracam, idę po nasz plan i już jestem.- Powiedział facet i poszedł. Westchnęłam cicho i rozejrzałam się po sali. Ktoś szeptał z naprzeciwka, a jedna czarno włosa dziewczyna uśmiechała się do mnie. Naglę w moim uchu zabrzmiał miły głos, który należał do przystojnego szatyna który siedział dokładnie koło mnie.
      - Cześć jestem León, jak na taką kobietę... Co tu robisz?- Uśmiechnął się uroczo do mnie. Moje ciało sparaliżowało nie wiedziałam co mam zrobić, co powiedzieć. Lekko się uśmiechnęłam i spojrzałam w jego zielone tęczówki.
     - Zagubiłam się, znaczy... Cześć jestem Violetta... Eee... Mam depresje, w życiu mi nie wychodziło i tyle... Aaa... A ty co tu robisz?- Wymotałam. Chłopak cicho się zaśmiał. Gdy otworzył już prawie usta do pomieszczenia wszedł mężczyzna z notatnikiem i usiadł na swoim krześle.
      - Spotkamy się później? Chcesz przyjść do mnie na 16? Poznasz nowe osoby.- Szepnął mi do ucha na co ja lekko przytaknęłam. Czemu nie. W końcu z mojego pokoju nie ruszałam się przez jakieś parę miesięcy. 
      - Czyli widzę, że wy się już poznaliście.- Zażartował mężczyzna.- Jestem Alex, przedstaw się nam.- Odpowiedział a ja wstałam i lekko się zestresowałam. Popatrzyłam na każdą mi nie znajomą twarz i nie wiedziałam co powiedzieć. Nikogo z nich nie znam, nie umiem nikomu zaufać. 
      - Emm... Cześć jestem Violetta.- Powiedziałam cicho i lekko pomachałam, parę osób oraz ja cicho się zaśmiały, mój głos śmiesznie brzmiał. Spojrzałam na Leóna, który również się uśmiechał.- Mam dziewiętnaście lat i mam problemy z moją psychiką.- Po ostatnich słowach wszyscy przestali rechotać lub uśmiechać, ich miny stały się poważne i obserwowały każdy mój ruch, słowo.
      - Kto cię namówił, żeby tu przyjść, natchnienie?- Uśmiechnęłam się nerwowo. 
      - Bardziej to moja mama.- Wszyscy wybuchli śmiechem, wydawało się to jakby w ogóle nie byli chorzy lub smutni. Ukrywali wszystko w środku. Lecz gdy każdy po chwili się przedstawiali mówili o swoich problemach nie wyglądali na ludzi szczęśliwych, radosnych. Połowa popłakała się lub nie dała rady nic powiedzieć o sobie. Nadeszła kolej Leóna spojrzałam się na niego a on tylko się przedstawił, jako jedyny nie powiedział o swoim problemie, byłam lekko zdziwiona i tak powoli do końca przeleciały nam 3 godziny, na wspólnych rozmowach.
    
    Wstałam z krzesła i wzięłam swoją białą, małą, okrągłą torebkę. Nacisnęłam na klamkę gdy naglę ktoś dotknął mnie po barku a ja lekko podskoczyłam z przestraszenia. Byliśmy sami, ja i chłopak o najpiękniejszym spojrzeniu. 
      - To jak przyjdziesz dziś?- Uśmiechnął się lekko.
      - Tak, ale mam takie pytanie, może nie na miejscu, ale...- Zawahałam się a on spojrzeniem kazał mi mówić dalej.- Dlaczego jako jedyny nie powiedziałeś o swoich... problemach?- Zapytałam cicho, mój głos lekko drgał. Nie chciałam go pod jakimkolwiek względem obrazić, ani zranić.- Jeżeli to trudne to nic nie mów, zrozumiem.- Uśmiechnęłam się sztucznie.
      - Powiem ci wszystko, ale nie dziś, nie teraz. Będę czekał, tu masz mój numer telefonu. Napisz do mnie a ja wyślę ci numer oraz ulicę mojego domu.- Podał mi kartkę.- To do szesnastej.- Przytulił mnie lekko i odszedł. Stałam chwilę w jednym miejscu i nie wiedziałam co robić. 
      - Ty jeszcze tu? Nie idziesz do domu?- Do pomieszczenia wszedł Alex lekko zdziwiony. 
      - Tak, tak! Już idę do domu!- Krzyknęłam i wyszłam.- A i do jutra.- Otworzyłam szybko drzwi i się pożegnałam. Wybiegłam z wielkiego korytarza prosto na chodnik przed nim. Stał tam jeszcze León oraz dziewczyna, która uśmiechała się dziś do mnie na zajęciach. Pomachali do mnie a ja oczywiście chwile stałam nie ruchomo, ale po paru sekundach odwzajemniłam ruch. Naglę zobaczyłam samochód mojego taty. Lekko zadrżałam zdziwiona i podeszłam do pojazdu, otworzyłam drzwi pasażera i weszłam bez słowa do samochodu. 
      - I jak było?- Uruchomił silnik a ja nic nie odpowiedziałam. Jestem w tym samochodzie chyba trzeci raz. Przejechałam rękoma bo śliskiej tapicerce, wyczyszczonej aż do przejrzenia się w niej.- Odpowiesz mi?- Podniósł głos. Znów nic nie odpowiedziałam tylko wpatrywałam się w okno. Lato w całym Buenos jest niczego sobie.- Czyli rozumiem, że nie.- Mówi zrezygnowany.
      - Dziś o szesnastej idę do kolegi.- Powiedziałam szybko.- Będzie mogła mnie mama zawieźć?- Spojrzałam na moje zniszczone paznokcie.
      - Do kogo jedziesz?- Znów podniósł pieprzony głos. Nienawidzę go, całego mojego ojca.
      - Jestem pełnoletnia przestań tak się mną interesować, bo przez te osiemnaście lat nawet nie wiesz kiedy się urodziłam.- Spaliłam go spojrzeniem. On westchnął i nic już nie powiedział.
    Wyszłam z samochodu i pobiegłam do mojego pokoju, otworzyłam rolety, pościeliłam łóżko, pudełko z żyletkami schowałam do szafki a białą kartkę ze zeschniętą krwią wyrzuciłam. Posprzątałam w pokoju, wygrzebałam w szafie jakiejś ładnej sukienki, gdy naglę poczułam dziwne uczucie, szczęście. Położyłam się na moim miękkim łóżku i patrzałam na sufit. Dlaczego jeden dzień tak na mnie wpłynął? Pewnie będzie tak jak zawsze, jednego dnia będzie już lepiej a jutro znów będę chciała się zabić. Do pokoju weszła moja mama i rozejrzała się zdziwiona po pomieszczeniu. Usiadłam na łóżku i lekko się do niej uśmiechnęłam.
      - Ugotowałam twoje ulubione ciasto, co się stało, że tak?- Podbiegłam do mamy i mocno ją przytuliłam, po chwili wzięłam ciasto i zaczęłam je jeść. Kobieta stała jak głupia i wpatrywała się we mnie jak na jakąś idiotkę.
      - No co?- Wytarłam usta. Spojrzałam na telefon, no tak karteczka! Całkiem o niej zapomniałam.- Mamuś zawieziesz mnie dziś gdzieś na 16?- Zapytałam a ona tylko się dziwnie uśmiechnęła i wychodząc zgodziła się. Tak! Wzięłam kartkę z podanym numerem i wpisałam oraz wcisnęłam "zadzwoń" co z tego, że miałam napisać SMS'a.
    L: Halo?- Zapytał znani mi już głos. Uśmiechnęłam się do siebie i po chwili odpowiedziałam.
    V: Cześć, tu Violetta.
    L: Już myślałem, że się nie odezwiesz. SMS'em przyśle ci mój adres, jak tam?
    V: W sumie to w porządku, ja kończę będę się szykować. To cześć.
    L: Do zobaczenia.- Po chwili chłopak się rozłączył.
    Oh tak, to będzie najlepiej spędzone po południe w moim jebanym życiu.

~*~

    Musam delikatnie policzek mamy oraz jej dziękuje i po chwili patrze jak odjeżdża, poprawiam sukienkę i chwilę stoję przed drzwiami zastanawiając się co teraz zrobić. Uciekać czy zapukać. Decyduje się na to drugie lecz gdy już to robię żałuje, że nie wybrałam pierwszego. Gdy naglę usłyszałam otwieranie drewnianej konstrukcji czułam, że zaraz zwariuje. Od wieków nie chodziłam na żadne imprezy a na domówki już w ogóle. Chłopak się uśmiechnął i wciągnął mnie do środka. Oddałam uśmiech a do moich uszu dostał się dźwięk muzyki. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i nie mogłam uwierzyć własnym oczom, w rogu widziałam go. Całował się z Sally jak nigdy ze mną. Dotykał ją po całym ciele a pocałunek był pełen miłości. Łzy zaczęły napływać mi do oczu a myśl ucieczki coraz bardziej mnie wypełniała. W końcu się odwróciłam i wybiegłam z domu. Leciałam przed siebie. Violka co ty sobie myślałaś, że się pobawisz trochę i przejdzie ci? Oh no tak nigdy nie będzie od razu tak kolorowo, musisz cierpieć musisz! 
    Naglę na moim nadgarstku poczułam ucisk, przez co nie mogłam się nigdzie ruszyć, nie licząc tego, że się odwróciłam i wpadłam na twardy tors. Spojrzałam na twarz chłopaka i nie wiedziałam czemu on to robi. León patrzał się w moje spojówki lecz nie mogłam odczytać o czym teraz myśli? Mocno wbiłam się w jego ramiona a on nie zaprzeczał, objął mnie jeszcze mocniej i masował po plecach. Łkałam jak głupia, moczyłam mu koszule oraz brudziłam starym tuszem do rzęs z czasów kiedy byłam z Diego.
    Czuje, że moje serce wypełnia ból i smutek. Wybrał ją nie mnie muszę się z tym w końcu pogodzić, nie jestem z nim już nawet związana. Boli mnie to, że on zdradzał mnie przez tyle miesięcy. Gdy myślałam, że chce mi się oświadczyć- bo tak miało być. Weszłam do sali w której się umówiliśmy a tam całował się brutalnie z Sally, zamiast oświadczyć się mi zrobił to jej. Wybiegłam, nie próbował się nawet tłumaczyć, stwierdził że kocha tylko ją a ja byłam zabawką, powiedział mi to prosto w oczy. Parę miesięcy później dostałam zaproszenie na ślub Diego z Sally. Oczywiście nie poszłam a wręcz zachorowałam. Chodź było już coraz gorzej dopiero wtedy zrozumiałam, że moje życie się skończyło i nie mam już po co żyć. Ojciec od zawsze mnie nienawidzi, mama kocha lecz zawsze popiera ojca. Ojciec chce, żebym poszła studiować prawo- miałam zacząć parę miesięcy temu lecz zdecydowałam się zająć czymś innym. Nie chciałam tego robić więc potajemnie szukałam studiów muzycznych. Oczywiście znalazłam parę ofert, ale nie stać mnie na poproszenie o tak dużo pieniędzy na instrumenty oraz studia. Aktualnie jestem bez wykształcenia co mojego tatę bardzo irytuje i gdy tylko wraca krzyczy na mnie oraz podnosi nie raz rękę. Mama nie umie mu odmówić więc zgadza się z nim w każdej kwestii a gdy wyjeżdża proponowała mi, że może zapłacić za moje studia muzyczne. Potem niestety cała afera z Diego i popadłam w depresje. Ojciec uważał, że sobie żartuje i nic sobie z tego nie robił do puki po raz pierwszy odważyłam się mu oddać i powiedzieć kim jest i jak może mi mówić co mam robić w moim życiu. Wtedy wyjechał na bardzo długo i gdy wrócił nie rozmawialiśmy w ogóle, nie mówił o moich studiach a ja wtedy popełniłam już prawie 5 razy samobójstwo lecz było coś co nie chciało, żebym się zabiła.
    Spojrzałam kolejny raz w przerażone oczy Leóna gdy ten widząc moją rozmazaną twarz lekko ją przetarł dłonią przez co mój tusz nie był już na całej twarzy. Uśmiechnęłam się sztucznie do niego i kolejny raz mocno się przytuliłam do chłopaka, on pocałował moje czoło i cicho westchnął.
      - Pójdziemy może do kawiarni? Porozmawiamy sami.- Odsunęłam się od niego i przytaknęłam. On się uśmiechnął i złapał moją rękę. Szliśmy przed siebie, nie mówiąc ani słowa. Wiem, że on nawet nie wie o co chodzi i nie wiem czy zaufam mu by powiedzieć cokolwiek, ale wiem że jest dobrym człowiekiem i wiem, że na pewno dużo przeżył dlatego nie wiem czy martwić go jeszcze moimi problemami. Obecnie jego ręką mocno trzyma moją co oznacza, że wspiera mnie chodź nic nie mówi. Widzę też, że co chwile patrzy na mnie kątem oka, jakby chciał mi coś powiedzieć. W końcu patrze na niego i czekam kiedy on zrobi to samo, robi to oczywiście po paru sekundach, uśmiecha się i odwraca znów wzrok. Wiem, że chce mi coś powiedzieć, może powie jak dojdziemy?
    Z oddali widać jakąś małą kawiarenkę co oznacza, że zaraz będziemy w niej siedzieć. Uśmiecham się i już po chwili siadamy przy ładnie ustrojonym stoliku.
      - Jest tu naprawdę prześlicznie.- Twierdzę. Kawiarenka stoi tu jako jedyna na wprost niej jest morze przez co mogę oglądać jak ludzie się świetnie bawią. W końcu jest środek lata, a ja próbowałam się zabić kiedy parę lat tamu równie dobrze się tu bawiłam, z przyjaciółmi, z nim.
      - Dlatego cię tu zabrałem. Co chcesz do picia?- Zmienia temat. Właśnie, od dawna nie piłam nic innego niż woda i wódka. Zapomniałam o smaku mojej ulubionej latte lub prawdziwej herbaty, którą piłam zawsze przed wyjściem do szkoły. Sok pomarańczowy, mój ulubiony. Piłam go dosłownie wszędzie, gdy się uczyłam gdy chodziłam z przyjaciółmi, gdy się bawiłam. Nigdy nie brałam do ust alkoholu co zmieniło się. Uzależniłam się od wszystkich używek.
      - Latte z bitą śmietaną.- Uśmiechnęłam się do niego. Tak, od dziś kończę z wodą lub alkoholem. Muszę żyć normalnie niż codzienny kac. Niż podpalanie ciała lub kaleczenie je żyletką po temperówce. Patrzenie jak kartka, którą zamierzam wypełnić tekstem piosenki jest cała zakrwawiona a potem budzę się znów w szpitalu. Nadal dziwie się swojej mamie, że nie dała mnie do psychiatryka wręcz mnie chroniła bym tam nie szła.
    Chłopak odchodzi od naszego stolika i kieruje się do wielkiego stołu gdzie zamawia nasze kawy. Ja przyglądam się dzieciom biegających po plaży i śmiejących się. Patrze na ich szczęśliwe mordki gdy zaczynam powoli się rozklejać. Gdyby moje dzieciństwo wyglądało ponownie może w połowie nie byłabym aż tak chora jak czuje się teraz. León znów siada przy stoliku i jego mina smutnieje gdy widzi jak wycieram łzy.
      - Co się dzieje?- Naglę pyta. Tak, to krótkie zdanie chciał zadać kiedy szliśmy tutaj. Westchnęłam cicho i pokręciłam głową. Nie wiem czy mogę mu ufać znam go dopiero parę godzin a gdy dowiaduje się, że przyjaźni się z Diego i jego zwariowaną żoną nie wiem czy to nie jakiś żart.
      - Skąd znasz Diego?- Mówię spokojnie, żeby nie miał żadnych podejrzeń. Kelnerka przynosi nasze zamówienie a ja moczę usta w bitej śmietanie razem z latte. On tylko się zastanawia i wpatruje we mnie jak w obrazek. Nie wiem co może teraz powiedzieć. Może serio robi to specjalnie, żeby szpiegować mnie dla Diego?
      - Diego to mój młodszy brat.- Wytrzeszczam oczy i nie wiem co powiedzieć. Na początku chce go pytać o wszystko i o nic ale on nadal może być dla niego szpiegiem, lub coś.- Nie zadaje się z nim zbytnio, jest chamem. Oszukał rodziców, mnie oraz Sally, przyjaciółkę mojej byłej dziewczyny. Nie znamy się dobrze, ale wydaje mi się, że nie jest dobrym człowiekiem. Dlatego Diego i ona są razem. On i ona wprosili się na tą imprezę, nie wiem czemu pozwoliłem mu zostać. A co?- Pyta kończąc konwersacje. Violetta, spokojnie. Moje ręce trzęsły się aż postawiłam wielki kielich z kawą na stół. Przez chwilę wahałam się żeby mu to powiedzieć.
      - Diego zdradzał mnie z Sally przez pół roku naszego związku.- Powiedziałam godnie z prawdą. Chłopak popatrzał na mnie a ja nie dałam rady wstałam i uśmiechnęłam się lekko do... Domingueza.- Cześć Domin...- Przerwał mi.
      - Verdas, dlaczego już idziesz?- Naglę wstaje razem ze mną. Przez to mam jeszcze więcej pytań. Dlaczego mają inne nazwiska. Może są przyrodnimi braćmi? Nie, nie chce z nim na razie o niczym gadać. Powiedziałam za dużo, on najwyraźniej też. To nie ma sensu.
      - Umówiłam się z przyjaciółką.- Kłamie, on też najwyraźniej w to nie wierzy. Przymykam oczy i odwracam się.- Dziękuje ci za kawę.- Podchodzę do niego i całuje delikatnie w policzek. Tak, za dużo na dziś, stanowczo za dużo.

~*~

    Na terapię chodzę już trzy tygodnie, z Leónem dobrze się zaprzyjaźniłam. Opowiedział mi o Diego a gdy nie chciałam o tym mówić opowiedział też trochę o sobie. Jego mama była kiedyś z ojcem Diego lecz ten ją zdradził i zostawił. Urodziła wtedy chłopaka, później poznała ojca Leóna przez co tak na prawdę wcale nie są spokrewnieni. Po za tym, że jego ojciec spotyka się z matką tego dupka. Codziennie praktycznie chodziliśmy na kawę do tej samej kawiarni co po raz pierwszy. Dowiedziałam się też, że Diego i León wcale za sobą nie przepadają przez co przestałam wierzyć w to, że jest dla niego szpiegiem. Tylko tyle wiem o nim, całkiem go nie znam, a on? Wręcz przeciwnie, zna całą moją rodzinę, przyjaciół, czemu mam depresje czemu czuje się zagubiona. Z każdym dniem idzie mi coraz lepiej a przyjaźń z chłopakiem ułatwia mi samopoczucie. 
    Wychodzę z pomieszczenia i kieruje się w stronę mojego domu. Szłam po woli i do tej pory czuje, że ktoś mnie obserwuje i idzie za mną. Naglę nie wytrzymuje i odwracam się. Przede mną stoi Diego, uchachany i szczęśliwy. Chodź widzę coś w nim innego. Najebał się. Rozglądam się i próbuje uciec. Nie chce tego, nie chce. Nie chce, żeby mnie dotykał. Wiem do czego jest zdolny gdy wypije za dużo. Niestety przyciąga mnie do ściany budynku i zaczyna mnie całować. Piszcze i próbuje mu się wyrwać. Czuje, że robi mi malinkę na szyi. Kiedyś tak bardzo mi się to podobało dziś mogę stwierdzić, że to najgorsze uczucie w moim życiu. 
      - Proszę puść mnie.- Mówię bardzo cicho. On tylko zatyka mi palcem usta. Wzdycham, i zaczynam płakać. Nie chce tego, nie chce znów zostać przez niego zgwałcona. Zrobił to dwa razy, wybaczyłam mu, ale teraz nie wybaczyłam i znienawidzę go jeszcze bardziej. 
      - Kocham cię Violetta!- Krzyczy a ja zaczynam jeszcze bardziej płakać. Czuje, że rozpina mi stanik, dlaczego musimy być w miejscu w którym ludzie nie chodzą? Zaczynam płakać jak opętana. Nie chce tego. Próbuje się wyrwać, znów nic mi się nie udaje. Dlaczego? Czuje, że nic nie może być gorsze gdy naglę wkłada swoje wstrętne palce do moich majtek i przyciska moje pośladki. Nienawidzę go, nienawidzę! Po chwili czuje, że nikt koło mnie nie stoi, a wręcz słyszę jak ktoś się bije. Otwieram oczy i widzę Leóna, który mocno uderza Diego w twarz. Patrze i nie wiem co mam robić. Chłopak przewraca się i jęczy coś pod nosem.
      - Chodź, dziś idziemy do mnie.- Mówi wściekły a ja mocno się w niego wtulam.- Chodź.- Powtarza i idziemy do jego samochodu. Wspomniałam, że ostatnio jeżdżę ciągle jego autem? Przyglądałam się światu przez okno lecz czułam ciągle ten wstręt Diego. Popatrzałam na Leóna i on od razu na mnie. Był zdenerwowany i cholernie się martwił. Nie wiem czemu ale tak czuje, bardzo poznałam każdą jego emocje. Nie znam go cholernie, go nie znam, ale wiem co czuje, wiem że się martwi. Wróciłam do oglądania zachodu słońca gdy poczułam na moim kolanie kogoś rękę. Spojrzałam na nią i od dłoni aż do twarzy przyglądałam się dokładnie. 
      - Przepraszam, że byłem taki oschły. Przestraszyłem się.- Mówi bardzo łagodnym głosem kiedy stoimy w korkach. Czy tylko ja nienawidzę tego czekania aż będziemy jechać szybciej?
      - Nic się nie stało, rozumiem cię.- Złapałam jego dłoni i lekko przycisnęłam on zrobił to samo. Patrze na jego cholernie przystojną twarz. Czemu nigdy nie zauważyłam, że jest tak cholernie przystojny. Jego grzywka stoi delikatnie a szmaragdy patrzą jak tonę w jego spojrzeniu. Jego ręce są wypełnione wystającymi żyłami co oznacza, że jest cholernie wysportowany. Nawet nie wiem co ma pod koszulką, na pewno nic innego niż jeden wielki kaloryfer przy którym każda laska chciałaby się grzać. Tylko dlaczego taki chłopak, ma problemy? Przecież to jest cholerny ideał każdej laski. 
      - Dlaczego znajdujesz się z nami?- Pytam. Wiem, że i tak nie dostanę odpowiedzi, tylko znów się zezłości. Nic znów nie mówi wzdycha a ja robię to samo. Wyrywam moją rękę i patrze dalej przez okno. 
      - Moja przeszłość nie jest kolorowa, Violu powiem ci wszystko, ale nie teraz.- Cicho prycham. Przecież on zna mnie całą, wie kim jestem co robię i co zrobiłam. Wie co oznacza każda moja rana na ręce a ja nie wiem nawet kiedy ma urodziny. 
      - Znasz całą moją cholerną przeszłość! Nie ufasz mi!- Wykrzykuje. Chce mu pomóc, chce pomóc mu w tym wszystkim, ale on mi nie pozwala dojść do tego, bo nie chce powiedzieć czym jest powód. Ile mam jeszcze go prosić o tylko parę faktów o sobie. Chce wiedzieć co go trapi, chce mu pomóc najbardziej na świecie, przecież nie będzie cały czas się ukrywał. No proszę.
      - Później Violu, później.- Mówi bardzo cicho, tak jakbym miała tego nie słyszeć a jego ręka znów trafia na moje kolano. Prycham tylko i nic nie mówię. Chce mu tylko pomóc, chce być przy nim, chce być najważniejszą kobietą na jego cholernym świecie! Czy ja przed chwilą przyznałam się, że podoba mi się Verdas? O nie... To pomyłka, chce być najważniejszą przyjaciółką. Tak dokładnie, tylko przyjaciółką.

    Siadam na miękkim łóżku i rozglądam się po pomieszczeniu. Pokój Leóna, byłam tu tylko raz. Musiałam zasnąć. Lekko się podniosłam i zaczęłam podchodzić do drzwi gdy naglę usłyszałam kroki, kierujące się do góry. Jak strzała wleciałam pod kołdrę i czekałam. Gdy usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi od razu zamknęłam oczy a mój oddech zrobił się nieregularny.- Tak dokładnie, jestem specem od udawania, że śpię. Lecz chłopak gadał z kimś przez telefon, gdy wszedł jego głos był spokojniejszy, usiadł gdzieś. Otworzyłam lekko oczy i zauważyłam, że siedzi przy biurku tyłem do mnie. Przysłuchiwałam się rozmowie.
      - Tak, ona nie może się dowiedzieć nic o mnie. Tak wiem, że to zrujnuje nasz plan. Dobra Diego ja wiem, że ci przerwałem, ale ja musiałem. Dobra zamknij pysk, Violetta będzie jeszcze bardziej zraniona. Tak, znam cały plan na pamięć, nie będę go mówił bo jestem w pokoju gdzie ona śpi. Zamknij pysk, przecież ona śpi nic nie słyszy. Dobra, zranię ją tylko przestań tak do mnie wydzwaniać bo się domyśli. No cześć.- W pierwszym momencie nie wiem co mam myśleć. Dlatego chłopak nie chce mi nic o sobie powiedzieć. Ale skąd Diego wiedział, że będę iść na terapie i skąd wiedział, że wysłać Leóna właśnie w ten dzień. Nienawidzę ich obojga.
    Do moich oczu wlewały się lekkie kropelki wody, muszę stąd jak najszybciej wyjść. León z pokoju wyszedł parę sekund temu, nie mam wyjścia muszę robić to szybko. Gdy słyszę dźwięki wody z prysznica wybiegam z pokoju i zaczynam lekko łkać. Jak on mógł mi to zrobić? Uczucie szczęśliwej wyparowało tak jak ja z jego luksusowego domku. Wybiegłam na ulicę. Chce się zabić, chce się zabić! Wpadam na genialny pomysł. Niedaleko stąd jest autostrada, głupia ale prawdziwa śmierć. Zaczęłam kroczyć w stronę autostrady, pozostało mi jakieś 30 minut życia plus 4 w których będę się wahać. Łzy swobodnie leciały po policzkach a uśmiech nie schodził. Tak to dziś skończę moje chujowe życie. Mogłam zrobić to wcześniej gdy nie znałam jeszcze tego zasranego Verdasa! Przyśpieszyłam kroku gdy usłyszałam moje imię. To on, León. Nie chce go znać ani widzieć. Zaczęłam biec, będzie widział jak ginę, niech to zobaczy jak bardzo go nienawidzę. Jednak los nie chciał tego i chłopak oczywiście jest ode mnie szybszy. Walnęłam go mocno w twarz, on nic nie odpowiedział tylko mnie przełożył mnie przez ramie. Oczywiście wyrywałam się, ale on miał to gdzieś. Szedł najwyraźniej do swojego domu. Uderzałam pięściami w jego plecy, robiłam to najmocniej jak umiałam. Zaczęłam się wydzierać, prosząc o pomoc gdy ten tylko to usłyszał zaczął przyśpieszać. Postawił mnie dopiero przed blokiem. Był wściekły, ale w jego oczach widziałam coś niezwykłego.
      - Wiem, że mnie nienawidzisz, ale próbowałem cię ochronić przed nim.- Tłumaczy się przez co ja zaczynam śmiać się jak opętana. Przecież jak chciał mnie chronić, jak mnie tylko zranił. Zaufałam mu! A on nawet nie raczył mi powiedzieć nic o sobie. Jeszcze ta umowa z Diego. Nie znam szczegółów, ale wiem, że mogli mnie nawet zabić. Chodź mi znów wszystko obojętnie.
      - Chronić? Chronić? Nie bądź śmieszny León. Słyszałam, chciał...- Przerwał mi mój monolog lekkim pocałunkiem. O dziwo bardzo go pragnęłam, oddałam pocałunek i po chwili się oderwałam. Spojrzałam na niego jak na idiotę.- Myślisz, że jak mnie pocałujesz wszystko się zmieni? Śmieszny jesteś!- Wydzieram się na niego.
      - Przepraszam.- Odparł. Przepraszam? Za co teraz kurwa? Chciał się mnie pozbyć, chciał mnie zranić jeszcze bardziej, nienawidzę go i jego pierdolonego brata! Uderzyłam go znów, nienawidzę go!- Chciałem cię od niego odizolować, posłuchaj mnie!- Krzyczy gdy ja odchodzę nie obchodzi mnie już on oraz jego brat. Idę do domu, mam w dupie życie. Nie daje rady.

~*~

    Minął miesiąc a ja i León nie odezwaliśmy się do siebie słowem. Może inaczej, on próbował mi wszystko wytłumaczyć, lecz ja jednak nawet na niego nie patrzyłam tylko go omijałam łukiem. Od tamtej pory chodzę do prywatnego psychologa nie chodzę do tego kółka zasranych nastolatków, nie chce tam chodzić z Leónem. Jednak zaprzyjaźniłam się z Fran, jego najlepszą przyjaciółką. Zawsze mnie prosi, żebym go wysłuchała lecz ja wtedy zmieniam temat. Nie chce go znać, chce o nim zapomnieć gdy moje życie nabiera kolorów nie chce znów się załamywać przez niego lub Diego. Wszystko było ustawione, miałam się rozkochać w Leónie a on miał mnie naglę zostawić. Tak przynajmniej słyszałam od Diego. Rozmawiałam z nim przez telefon całkiem przypadkiem, chciał mnie przeprosić, lecz ja zakpiłam a on wkurzony powiedział mi ich cały plan. Wtedy znów podcięłam sobie żyły co skutkowało kolejnym pojawieniem się w szpitalu. Lecz był to ostatni raz, postanowiłam iść do psychologa, który po woli mnie leczy czym jest sukcesem. Dziś mam dzień wolny od psychologa więc postanowiłam przemalować pokój. Wszystkie rzeczy pochowałam do kartonów oraz meble wyniosłam do pokoju gościnnego. Łóżko przykryłam folią, żeby się nie brudziło. Włączyłam muzykę i ubrałam fartuszek. Sięgnęłam po mój wałek oraz różową farbę. Zaczęłam przejeżdżać różową farbą po lekkim różowym pudrze na mojej ścianie. Cicho mruczałam piosenkę pod nosem. Gdy naglę ktoś zapukał do białych drzwi które pomalowałam wczoraj. Krzyknęłam proszę i zeszłam z drabiny. Podrapałam się po nosie przez co poczułam, że chyba jest już różowy. W drzwiach stanął Verdas, od razu podeszłam do niego i zaczęłam wypychać z pokoju. Jednak jest zbyt silny i nawet nie drgnął. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam w jego zielone oczy. Czego on jeszcze ode mnie chce? Powiedziałam nie chce go znać, nie ma prawa wchodzić do mojego domu!
      - Wyjdź!- Krzyknęłam, a ten usiadł na ofoliowanym łóżku. No proszę! Niech on już idzie, nie chce słuchać jego oraz tego jak bardzo żałuje lub jak wymyśla jakieś bajeczki! Proszę no, mam dość jego przystojnej twarzy oraz jego! Nie obchodzi mnie to wszystko. Mam nowe życie, z zagubionej się odnalazłam. Nie potrzebuje jego litości, jego "ochrony", jego bycia i jego całego. Daje sobie radę już sama, ja i psycholog Marco plus moja mama, która ostatnio bardzo mi pomaga. Nie potrzebuje Verdasa.
      - Chciałbym ci wszystko wytłumaczyć i powiedzieć ci kim jestem.- Haha, czyli gdy jesteś już dla mnie dnem chcesz mi mówić o sobie? Przecież mi w takim razie nie możesz zaufać, nie chce żebyś mi ufał. Pewnie nagadasz jakiś głupot, znów mnie oszukasz a może zaraz nawet zabijesz. Proszę cię, wyjdź stąd.
      - Masz 5 minut i ani minuty więcej.- Słyszycie to? Czy ja właśnie się zgodziłam. Boże co ja robię przed chwilą twierdziłam co innego, uległam mu. Świnia ze mnie, jak mogłam, nienawidzę go i nie obchodzą mnie jego sekreciki oraz on! Co ja robię, znów się zakopie i będę chciała się zabić. Help me?
      - Gdy miałem 14 lat moi rodzice się rozwiedli, bardzo to przeżywałem więc nie chodziłem do szkoły, nie uczyłem się, nie jeździłem na krosie oraz nie dawałem znaków życia znajomym. Po paru miesiącach przeszło mi i zacząłem od nowa, powtarzałem klasę ale przeniosłem się do innej podstawówki, tam poznałem grono przyjaciół oraz moją dziewczynę, mój ojciec poznał wtedy matkę Diego. Oboje się nienawidziliśmy już od zawsze, był zaniedbany, pił, ćpał oraz zarywał do lasek które mi się podobały zrobił tak samo z Sally. Dokładnie z tą Sally z która teraz jest w związku małżeńskim. Oczywiście przeszło mi, ale miałem przyjaciółkę, która nazywała się Daisy, bardzo się lubiliśmy mówiliśmy sobie wszystko i nic, któregoś dnia zauważyłem, że ja nie tylko ją lubię a ją kocham.- Serio będzie mi mówić o swoich związkach lub coś? Nie interesuje mnie to, to mnie wręcz nudzi. Może już wyjdziesz co?- Ale wtedy zaczął się najgorszy koszmar, Diego mi ją odebrał. Nie poderwał, nie zaprzyjaźnił a zrobił coś całkiem innego. Razem z moją matką, z podkreśleniem na moją zgwałcił i zabił Daisy. Przechodziłem przez koszmar a ojciec mi zakazał mówić policji co zrobił w końcu znaleźli ślady na moją matkę więc siedzi do dziś za kratami. Zapadłem w depresje z której po pewnym czasie wyszedłem. Wszystko zaczęło się układać, lecz Diego rujnował każdą moją przyjaźń oraz miłość. Zazdrościł mi wszystkiego dlatego to robił. W końcu mój ojciec pokłócił się z jego matką i oboje wyjechali na parę lat, podejrzewam że wtedy go poznałaś i wtedy byliście razem, ale w tym czasie było coś jeszcze gorszego, nie mówiłem ale miałem siostrę, była to jedyna osoba która była ze mną na zawsze, zaprzyjaźniliśmy się, bawiłem się z nią oraz robiliśmy różne rzeczy. Gdy wracaliśmy do domu poszedłem kupić nam lody a jej kazałem iść już do domu, lecz na moich oczach własny ojciec ją potrącił, zabił ją na miejscu a co się okazało później, że mój ojciec ma nowotwór z którego nie można wyjść no chyba że cud. Zmarł po paru miesiącach siedzenia w pace. Przez parę lat studiowałem a gdy naglę zacząłem myśleć kim jestem wszystko zaczęło wracać, Diego wrócił, lecz okazało się, że przeprowadził się tylko do innego osiedla i znów tu wszystko się waliło, dlatego zacząłem kolejny raz chodzić na terapię. Wiem, że brzmi to banalnie, ale wiem, że wtedy byś mi nie uwierzyła a wyśmiała.- Tak bardzo się wsłuchałam w jego tłumaczenie, że aż zapomniałam o 5 minutach. Wszystko zaczyna się układać tylko to jego życie wydaje się jak jedno wielkie tragiczne kłamstwo. Tyle zabójstw i śmierci to co on tu jeszcze robi?- A co do tego z Diego, chciałem cię chronić, więc zawarłem z nim pakt, że cię zranię i zostawię oczywiście kłamałem mu, nie chciałem nigdy tego zrobić. Strasznie mi się podobałaś i ufałem ci bezgranicznie, nie chciałem żebyś przechodziła piekło więc się zgodziłem, żeby nie zabił mi jeszcze ciebie. Violu, kocham cię chce żeby nic ci się stało dlatego chciałbym cię prosić o dwie rzeczy. Wybacz mi a jeżeli to zrobisz jeszcze dziś pojadę na policje i wszystko im powiem.- León błagam jeżeli to jakaś bajeczka to serio nie chce się w to bawić. 
      - Ja... Ja nie wiem. Muszę się zastanowić.- No nie zabijajcie mnie, ale musiałam tak? Nie wiem czy mam mu ufać czy nie. Ja wiem, że to może być kolejny plan Diego lub coś. Nie chce tak znów się ranić. Wole o nich obojgu zapomnieć niż znów tworzyć tą głupią bajeczkę.
      - Dobrze, jeżeli pomyślisz i coś wymyślisz to zadzwoń do mnie. Może to być nawet 3 w nocy. Cześć V.- Całuje mnie lekko w policzek i wychodzi. Ludzie ratujcie mnie! Jestem w jebanej kropce. Dlaczego mi to robicie. Chce mu pomóc, chce żeby żył lepiej i było mu lepiej. Chce żeby był szczęśliwy ale... Boje się, że znów pójdę na dno. Muszę dobrze się zastanowić. Nie chce mieć żadnych wątpliwości. A teraz? Teraz muszę malować swój pokój.

    Ja wiem, że jest kolejny dzień. I że ja powinnam mu nie wierzyć, dać sobie spokój. Ale on mi zaufał, wyznał mi takie rzeczy. Ja muszę mu pomóc, on potrzebuje pomocy. Ja go... serio lubię, nie chce żeby stało mu się coś jeszcze gorszego. Jest godzina 11, muszę tam iść do niego. Ja nie mogę zadzwonić ja muszę mu to powiedzieć prosto w oczy. 
    Wzięłam moją ukochaną małą torebeczkę i wyszłam z domu. Pamiętam jak stałam przed tymi samymi drzwiami przed imprezą i zastanawiałam się o to samo. Czy zapukać czy jednak uciec. Dziś znów wybieram to pierwsze lecz znów to uczucie, że może lepiej uciec. Jedak za drzwi wychyla się Diego.
     - Kurwa.- Przeklinam pod nosem gdy ten łapie mnie za rękę. Nie dobrze, bardzo nie dobrze. Dziś trzeba było uciekać. Dlaczego byłam z takim szatanem z takim bydlakiem. Co ja miałam w głowie? Chłopak mocno mnie przyciągnął do jakiejś ze ścian. Wyjął z szuflady nóż. Żegnaj świecie, żegnaj León, żegnajcie. W końcu odchodzę. Czuje to, że to właśnie on mnie zabije. Teraz wierze w każde słowo Leóna. Czekam tylko aż mnie zadźga. Śmierć w kuchni mojego przyjaciela przez byłego chłopaka czy to nie jest wspaniałe? Chciałam się zabić na autostradzie lepsze to niż nic. Gdy czuje zimny nóż przy mojej krtani już w myślach się żegnam i zamykam oczy. Dobranoc Violu, dobranoc świecie! Jednak czuje lekkie przejechanie nim i czuje, że nadal stoję. Otwieram wolno oczy i widzę podobny widok z ostatnich 2 miesięcy. Znów León mnie uratował. Chłopak zaczął go okładać pięściami a gdy stracił przytomność szybko mnie złapał. 
      - Musimy jechać na komisariat.- Stwierdziłam szybko na co Verdas szeroko się uśmiechnął. Dobra wybaczam mu. Mocno go przytuliłam i zaczęłam cicho szlochać. Po chwili spojrzałam w jego oczy. Zaczęliśmy się do siebie powoli zbliżać gdy nagle nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Oddawałam każde jego cmoknięcie oraz muśnięcie moich ust. Bardzo ich pragnę tak samo on pragnie moich. Tym razem to León przyciska mnie do ściany i lekko mówiąc obściskujemy się. Kocham go i dziś jestem pewna mojego uczucia. Po chwili oboje puszczamy i zdyszani patrzymy sobie w oczy aż do momentu gdy przypominamy sobie gdzie jesteśmy. Dotknęłam lekko mojej szyi, krew lekko z niej spływała. Było to tylko zadrapanie, a León przykleił na nim plaster. Zaśmiałam się i weszliśmy do samochodu.
      - Czas pozbyć się gnojka.- Oparł i włączył silnik.
    To koniec mojego koszmaru, koniec naszego koszmaru. 
    Odnalazłam siebie, odnalazłam mojego księcia, zbawiciela. 
    Odnalazłam Leóna. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I jak wrażenia? Całkiem spoko co nie?Ja powiem szczerze, że strasznie mi się podoba :PJest w takim moim stylu :P I UWAGA! Dziękuje za komentarze pod rozdziałem, wszystko zaczyna wracać.(Mam tu też na myśli moją wenę)Os i na rok bloga i na konkursPisałam tego One shota na prawdę dłuuuuugo!Mam tu na myśli 20 dni. (Moja wena leżała i nie chciałam pisać na siłę)Depresja i te sprawy. Taki trochę prawie jak Gwiazd naszych wina (kojarzy mi się to kółeczko dzieci które mają problemy xdddd) Osoby mogą wyjść z depresji ale trzeba im pomóc! xdNo więc os na konkurs Lil ly. (Mam nadzieje, że będzie chociaż 100 miejsce.)Oceniajcie, komentujcie! :DI oczywiście bardzo wam dziękuje za ten wspaniały rok! Musicie się jeszcze trochę ze mną pomęczyć.Rozdział będzie za tydzień ( I chyba znów będę miała na zapas) *Wiecie kiedy ja tą notkę pisze? We wtorek o godzinie 23:30 i powinnam spać a mam taką wenę, że OMG*
*TAK SOBIE PODKREŚLIŁAM XD*

poniedziałek, 14 marca 2016

To już rok!

    14.03.2015
 
    1 rok
    35tyś wyświetleń.
    37 obserwatorów.
    Ponad 1k komentarzy.
    52 dodane rozdziały.
    5 historii w tym jedna aktualna.
    2 prologi.
    2 eprologi.
    3 OS'y w tym jeden w trakcie.


Nawet nie wiecie jak się cieszę, że jestem tu jeszcze z wami i jak na razie nigdzie nie zamierzam się wybierać ^^ Notka pewnie i tak zostanie pominięta lecz muszę ją napisać. Rok z blogiem a jego początki nie były łatwe. Jeden komentarz pod prologiem od koleżanki był czymś co mnie uszczęśliwiało. A teraz nikogo nie znam prywatnie a komentarze uszczęśliwiają mnie jeszcze bardziej niż jeden komentarz od koleżanki, która zlitowała się i napisała "Super". 
Pierwszy komentarz od nieznanej mi osoby tak mnie zmobilizował, że ktoś to czyta. Dziś tych osób jest o wiele więcej. Uczucie, że ktoś to czyta mnie strasznie uszczęśliwia i nawet nie wiecie jak bardzo.
Violetta, sam serial pomaga mi rozwijać i zaczynać coś nowego. Oh, co ja będę mówić. Bardzo ale to bardzo wam dziękuje, że tu jesteście gdyby nie wy ten blog by się aż tak nie rozwinął. Dziękuje wam za każdy komentarz! Bardzo wam dziękuje! Każdy komentarz daje mi wielkiego kopa. Dziękuje za każde wyświetlenie i wszystko co dla mnie zrobiliśmy ten rok był najlepszy! 
Dziękuje za to, że jesteście!
Bez was już dawno bym zrezygnowała!  

PS: Przepraszam, że nic nie komentowałam ale postaram się to wszystko nadrobić.
PS2: W piątek pojawi się os z okazji rocznicy bloga!
Kocham was a wy możecie komentować ten rozdział!
Wasza Rosee

piątek, 11 marca 2016

012: Odwaga.

"Nie wiem czy straciłam odwagę,
zabić się czy odzyskałam
ją by tego nie robić."

    Patrze się na twarz roztrzęsionej kobiety. Widzę, że czuje się zagubiona, gdyby czuła się tak przez cały czas zobaczyłaby jak czułam się kiedyś ja. Muszę być odważna, muszę ją zniszczyć, tak jak ona zrobiła to ze mną. Zniszczyła naszą rodzinę, zniszczyła wszystko. 
      - Nie poznajesz własnej córki? Córki, która była chora na nowotwór, córka której nikt nie lubił, córka która potrzebowała matczynej miłości, nie nie wiesz bo wszystko zjebałaś!- Krzyknęłam jej prosto w twarz. Chce ją zniszczyć, nie współczuje jej niczego! Zostawiła mnie razem z ojcem, ojciec obiecywał, że będzie mnie kochał i nigdy mnie nie zostawił, ale to inna historia, teraz muszę zniszczyć ją, moją matkę.
      - Możemy wejść?- Pyta jakby nigdy nic León by mnie uspokoić. Wchodzimy do wielkiego pensjonatu, chłopczyk siedzący na dywanie patrzał się na mnie, był bardzo podobny do Anabell- mojej mamy, ale miał coś w sobie po tacie, może mi się wydaje. Siedział z samochodzikiem w ręku, miał jakieś trzy latka. Mama mu wskazała na schody a ten pobiegł na górę. Spojrzałam się na nią i miałam ochotę ją udusić, ułożyła sobie życie, beze mnie, bez naszej rodziny, uciekając od problemów, stchórzyła. 
      - Ułożyłaś sobie życie widzie? A stara córka to już nikt ważny, tata pewnie też, może masz już jakiegoś kochanka lub kolejnego męża?- Spalam ją spojrzeniem, kobieta nie wie co ma powiedzieć, jest zakłopotana. Dobrze jej tak, niech wie kto ją chce teraz zniszczyć, jestem to ja nie ona. Ona zniszczyła mnie to teraz ja zniszczę ją. 
      - Violu, to nie tak jak myślisz, musiałam to zrobić.- Wymamrotała, brawo powiedziała coś, lecz to coś jest głupią wymówką. Musiałam a ja nie musiałam tu przyjeżdżać.
      - Ah tak? Może kochanek wzywał tu ciebie co?- Zaśmiałam się pod nosem a ona tylko się spojrzała na mnie. León kolejny raz zacisnął moją rękę. Jezu, chce się zemścić chyba nie bije jej, jeszcze.
      - To długa historia.- No ja mam czas możesz opowiadać te swoje kłamstewka no czekam jestem ciekawa jak kosmici cię przenieśli tu i zaczęli ci kazać mieć w dupie starą rodzinę. 
      - Mam dużo czasu.- Usiadłam na kanapie i założyłam nogę na nogę. Nie będę jej współczuć, nie chce mam nadzieje, że będzie się czuć tak jak ja, jak jej córka, która została całkowicie porzucona! Gdyby nie Angie nie było by mnie możliwie w tym miejscu a może gdzieś na cmentarzu bez żadnego znicza i zniszczonym nagrobkiem.
      - Nie wiem czy to dobry moment.- Wypowiada się. Zaczynam się śmiać jak opętana a Verdas siada koło mnie, kolejny raz łapie moją rękę tym razem widzę, że mnie wspiera. Nie chce przyjeżdżać tu za miesiąc lub tydzień. Chce załatwić to teraz nie kiedyś, mam w dupie co się będzie działo z nią później, chce jej uświadomić, że straciła osobę która ją potrzebowała w młodości, teraz niech będzie miała wyrzuty sumienia.
      - Całe 9 lat minęło kochana mamo, może czas najwyższy. Nie chce wracać do tego walniętego miasta, wole zostać w BA z ciocią Angie, która była za ciebie moją mamą!- Krzyknęłam, a kobieta usiadła naprzeciwko kanapy. Była strasznie blada.
      - No dobrze jeżeli chcesz tak bardzo wiedzieć to proszę. Nie dawałam sobie rady z tobą, nie mogłam wytrzymać zapadłam w depresje wyjechałam i chciałam zostawić wszystko i zacząć nowy rozdział w życiu, no i zaczęłam. Żyje mi się o wiele lepiej, nie żałuje że zostałam tam z tobą, może czasem, ale moje życie się rujnowało nie mogłam zmienić decyzji.- Patrzałam się na nią jak na dziwkę ojca. Patrzałam i chciałam ją uderzyć, to mało powiedziane chce ją zabić, chce jej pokazać kto tu rządzi. Tak najlepiej zostawić córkę chorą samą z jebniętym tatą.- Umówiłam się z twoim tatą, że miałam wypadek samochodowy i nie przeżyłam, tyle. Teraz mam zdrowe dziecko i jest mi dobrze z nową rodziną. Miałam nadzieje, że ty też ułożyłaś sobie życie skoro wyzdrowiałaś. Tak chciałam wrócić, ale zaszłam w ciążę a potem poroniłam. Wszystko znów zaczęło się nie układać więc kolejny raz uciekłam.- Uśmiechnęła się dumna. Dlaczego czuje się dumna? Przecież to jest głupie, uciekała od problemów. Czuje się bardziej dorosła niż ona. León patrzył niedowierzająco na mnie a ja podeszłam do niej.
      - Uciekałaś od problemów, jesteś tchórzem. Ja zawsze dawałam sobie radę chodź problemy miałam większe niż ty! Jest mi cholernie przykro, że mam tak bardzo jebniętą matkę jak ty. Nie moją mamą jest od dziś Angie, to ona jest dorosłym człowiekiem, nie matka, która tchórzy na każdym kroku. Jesteś egoistką, pierdoloną egoistką!- Wykrzyczałam jej prosto w twarz. Potem sprzedałam jej wrogie spojrzenie i mocno uderzyłam w policzek.- Cierp tak jak ja, ty nigdy nie cierpiałaś ty zawsze uciekałaś od wszystkiego, pierdolony tchórz z ciebie!- Wykrzyczałam i wybiegłam z domu. Zaczęłam biec prosto przed siebie. Nie żałuje tych słów, niech wie że jest najgorszą matką na świecie. Współczuje tej jej nowej rodzinie. Pewnie jej dziecko zachoruje na zapalenie oskrzeli a ona znów ucieknie. To co robi jest cholernie żałosne i nie dojrzałe. Czy ona serio ma 36 lat?
    Naglę czuje na moim nadgarstku czyjąś rękę. Momentalnie się odwracam i patrze na twarz chłopaka. On od razu wtula mnie do siebie a ja nie protestuje. Przytulam go najmocniej jak mogę. Zaczynam płakać. Potrzebowałam je te jebane parę lat a on tak po prostu tchórzyła. Chce, żeby wpadła pod samochód. Życzę jej wszystkiego najgorszego. Nienawidzę ją za wszytko, za to że mnie zostawiła, za to że mnie urodziła. Zaczęłam cicho szlochać przez co moczyłam mu bluzkę. Naglę spojrzałam się w jego krystaliczne, smutne oczy i mocno pocałowałam go w policzek. Zostawiłam ślad moich ust przez co zaśmiałam się przez łzy i zaczęłam ścierać czerwony kolor szminki na jego ogolonym policzku. On tylko się do mnie uśmiechnął i pokazał przy okazji swoje dwa dołeczki. Po chwili znów mocno się do niego przytuliłam.
      - Dziękuje ci już setny raz, dziękuje że jesteś teraz tu przy mnie.- Szepnęłam mu do ucha. León to mój książę, który ratuje mnie w każdej sytuacji. On pomaga mi zawsze kiedy to możliwe. To on jest tym kimś komu mogę zaufać. Przynajmniej tak myślę.
      - Zawsze będę przy tobie, Violu.- Gładzi ręką moje włosy. Uśmiecham się sama do siebie.

~*~

    Muszę być odważna. Muszę wierzyć, że zawsze wygram. Nie mogę się poddać, muszę być silna i bardzo odważna. Nie bać się duchów oraz ciemnych pokoi. Dźwięki chodzących ludzi po domu w ciemną noc to wymysł mojego zniszczonego mózgu. Mimo wszystko muszę być odważna i walczyć sama ze sobą. Muszę wygrywać każde walki, pokazywać, że nie jestem wcale taka słaba na jaką wyglądam. Podkrążone oczy zamaskować korektorem a świat to tylko zabawka. Zapomnieć o złych chwilach, żyć chwilą. Chwilami szczęśliwymi oraz pełne radości. Płakać ile się da, ale gdy nikt nie patrzy, żeby nie pokazywać mojego słabego punktu. Odwaga to jedna część we mnie, którą muszę bardzo pielęgnować. Muszę być sobą, ale nie zawsze muszę wszystkim pokazać swoją prawdziwą twarz. Nigdy przenigdy nie ufaj nikomu, kto może cię zranić, a jest to każdy człowiek na ziemi oprócz ciebie samej. Pamiętaj jesteś jedyną osobą, której możesz zaufać.
    Znów siedzę na tym samym krześle co wczoraj o podobnej godzinie, dziś w ogóle nie mogłam zasnąć. Czekałam, aż León zacznie cicho pochrapywać a ja będę mogła się uwolnić z naszego małżeńskiego łóżka. Nie wiem czemu, ale trochę mnie to śmieszy. Ja i León śpimy w jednym łóżku. Podoba mi się to, gdy leże z nim i czasem wtulę się w jego tors czuje się najbezpieczniejszą kobietą na ziemi. On pomaga mi oderwać się od problemów, od tego życia, które jest i otacza nas ciągle. Od szarej rzeczywistości, która niszczy mnie codziennie od środka. Wszystko było by gorsze gdyby nie to, że poznałam Leóna, nie wiem czy na niego zasługuje, ale wiem że jest mi potrzebny do życia. Zrobię wszystko, żebyśmy byli przyjaciółmi na zawsze. Nie zamierzam z nim być, nie chce być potem zraniona przez niego, chłopaka moich snów. Chociaż, może jednak ch...
    Czuje na barku kogoś dłoń. Musi być to León, mam nadzieje, że to nie jakieś moje wyobrażenia, bo nie chce budzić nikogo a zwłaszcza Leóna, który mam nadzieje stoi za mną. Chociaż czemu on nie śpi spyta mnie czemu nie śpię a ja spale się i nie będę wiedziała co mu odpowiedzieć. Przecież nie powiem mu, że myślę czy mógłby być moim chłopakiem. Wyśmiał by mnie lub... Nie nie chce o tym nawet myśleć.
    Odwracam się szybciutko i patrze w jego tęczówki. Kurwa, co ja mam teraz zrobić? Uciec nie mogę, bo gdzie? Schować się pod stołem? A może zamknąć się w łazience? Chodź mogę też się w niego wtulić, lub nie robić kompletnie nic. Chłopak siada koło mnie na stoliku i wziął jednego orzeszka w czekoladzie. Zaczął jeść a ja patrzałam na niego jakie śmieszne miny robi, gdy naglę podrzucał sobie go i celował do ust wybuchłam śmiechem. Udawał zezłoszczonego i zaczął karmić mnie tymi orzeszkami. Naglę się ogarnęliśmy gdy spojrzał na zegar. Posprzątał orzeszki z ziemi i spojrzał na mnie. No to teraz się zacznie.
      - Dlaczego jeszcze nie śpisz? Jest już bardzo późno.- Wzdycham. No jejku przed chwilą wariowaliśmy i moglibyśmy robić to dalej gdyby nie jego spojrzenie na głupi zegarek. Podobało mi się.
      - A tak się zastanawiam nad jutrzejszym dniem. Nic specjalnego, nie mogę spać, mam problemy.- On tylko pogroził mi palcem i wziął na ręce. Zaczęłam się śmiać gdy naglę rzucił mnie na łóżko i potem sam to zrobił. Okrył mnie kołdrą i przytulił się do moich pleców.
      - Masz strasznie zimne stopy.- Zaczynamy się śmiać a ja dotykam go po jego gołych łydkach. Zaczyna się wierzgać i po chwili gilgotać. Piszcze z śmiechu. Czy on zawsze musi mnie tym pokonać?
      - Dobra! Dobra! Wygrałeś!- Krzyczę a on przestaje mnie dotykać. Po chwili oboje zasypiamy. Bardzo go lubię, jest najlepszym przyjacielem na całym świecie i nie tylko!

    Od rana słyszę dzwoniący telefon, bardziej to wibrujący. Spać nie mogę, ale odebrać tym bardziej. Wiem, że to mój telefon bo León nigdy nie wycisza telefonu. Jak mówię zawsze, to zawsze i nie tylko. Gdy przechodzę w trakcie wf Verdasa koło szatni słyszę jego dzwonek. Nawet w szkole wiadomo kogo dzwoni telefon. Dlatego mogę potwierdzić, że to mój telefon. W końcu delikatnie wyrywam się z objęć szatyna i sięgam po aparat. Odbieram połączenie od mojej kuzynki. Wzdycham.
      V:Czego chcesz?- Spoglądam na godzinę.- Jest 6 rano.- Ona tylko zaczyna się śmiać. Nienawidzę, nienawidzę tej zapatrzonej w siebie suki.
      Va: Violu, kiedy chcesz się spotkać z Leónem? Przepraszam, ale nie mam co robić i chciałam, żebyście przyjechali dziś.- Wzdycham, miałam dziś zwiedzać miasto a nie iść do mojej zmądrzałej kobiety. Przecież ona zaraz będzie podrywać Leóna zamiast tego swojego kochasia. Przecież wiem, że ona nie chce się ze mną spotkać tylko z nim.
      V: O której?- Mówię nędznie.
      Va: 14? Pasuje wiem, że ci pasuje! Do zobaczenia!
      V: Ale!- Krzyknęłam gdy ta się rozłączyła.
    Patrze na Leóna a ten otwiera oczy. Fuck, przecież on spał. Uśmiecham się sztucznie i nie wiem co powiedzieć. On też się uśmiecha i siada tak jak ja. Wyciera zaspane oczy.
      - Stało się coś?- Zaspanym głosem odpowiada i patrzy na mnie jakby miał zaraz zasnąć. Wiem, że robi to z litości. Pewnie normalnie by się nie obudził tylko przewrócił na drugi bok.
      - Musimy iść o 14 do mojej kuzynki, pomożesz prawda?- Mówię błagającym głosem. A on kładzie się i odwraca. Wiem, że żartuje! Ze mną się tak nie bawi. Wskakuje na niego i zaczynam go uderzać delikatnie w brzuch.- Proszę, proszę, poroszee...- Błagam go gdy ten udaje, że śpi. Zaczyna chrapać. Uderzam go mocniej w brzuch a ten aż podskakuje. Lekko się śmieje.
      - Dobra, ale daj mi spać i ty też się jeszcze połóż.- Czy mi się wydaje, czy on ostatnio zachowuje się jak moja ... opiekunka? O nie tak się ze mną nie będzie bawił! Zaczynam go łaskotać po stopach. On zaczyna się wierzgać i łapie nade mną kontrole. Zaczyna teraz on mnie łaskotać, prosząc o wybaczenie kiedy nasze czoła się stykają oboje się nie ruszamy. Zamykam oczy by rozkoszować się chwilą, czuje jak się do siebie zbliżamy lecz w ostatniej chwili wyrywam się. Nie powinniśmy się całować...
      - Przepraszam.- Szepcze chłopak. Przytulam się do niego i odpływam. Nie chce mu nic odpowiadać, nie chce się z nim kłócić, więc pokazuje, że jest wszystko w porządku.

~*~

     Wchodzę do samochodu, patrze na wsiadającego Leóna i odwracam wzrok w szybę. Czemu zawsze musi mnie spotykać coś takiego? Od rana bóle głowy mi przeszkadzają, nie mówię o nich Leónowi bo nie mogłabym się spotkać z moją kuzynką, która by stwierdziła, że stchórzyłam. Było by 1:0 dla niej, a dziś ma być odwrotnie. To ja jestem z Leónem a nie ona. W końcu ma swojego chłopaka nie powinno ją to obchodzić. Wiem, że jestem nieodpowiedzialna, bo powinnam mówić Verdasowi wszystko co się ze mną dzieje, zwłaszcza z moją głową. Oczywiście wzięłam te leki co dostał od lekarza, co prawda potajemnie ale wzięłam, głowa boli mnie trochę mniej, ale wciąż czuje te dziwne ukucia. Jakby kolce róży wbijały mi się we włosy albo jakbym wpadła w pokrzywy z łysą głową. Szczerze mówiąc nie mam ochoty jechać do kuzynki, chętnie bym pozwiedzała okolice niż siedzieć i patrzeć jak ślini się do szatyna. Nie lubię jej! Nienawidzę i nie trawie! Dziewczyna ma jakieś manie ze sobą, musi być najlepsza. Jak mówiłam już, nie trawie kobiety. 
    León kładzie swoją dłoń na moim kolanie, szybko się uśmiecham i znów patrze w okno. Co ja jej zrobiłam? Za dzwonie do niej i powiem, że mam depresje i leże w śpiączce. Czekaj to nie logiczne. Powiem jej, że tak naglę jestem chora. Jezu co ja zmyślam jestem w drodze do tej idiotki, już nic nie mogę zrobić. 
      - Stało cię coś?- Pyta zielonooki. Uśmiecham się głupio i znów patrze w okno. Nie chce z nikim gadać, okres, hormony oraz boląca głowa. Proszę ludzie co ja wam zrobiłam?- Ej, co się stało?- Pyta ponownie. Nie mam ochoty, pleas okey? Mam chwilę odpoczynku patrząc za okna na piękne miasto- chodź Buenos lepsze, bo i tak nie lubię już tego miasta. Co ja gadam, to miasto jest wstrętne nikomu nie potrzebne. Czemu moja mama nie może mieszkać na jakiejś kurde wyspie na której już by umarła i tylko by leżały tam kości. W sumie nic z nią nie wyjaśniłam po za tym, że ma nowe życie i jest tchórzem, to nic. Mam rodzeństwo, lecz mnie to nie obchodzi. Ważne jest tu i teraz tak dokładnie, chociaż teraz jadę do tej suki. Dobra Violetta spokojnie, spokojnie. Przynajmniej León ci odpuścił, ale chyba jest zły lub coś bo wziął swoją rękę jakby był wkurzony. No nic nie powiedziałam przecież! No tak, dlatego jest zły.
      - Nic się nie dzieje, tak się zastanawiam.- Chłopak naglę na mnie patrzy, to że odpowiedziałam po 10 minutach nie oznacza, że jestem głupia. Po za tym gdzie ta laska mieszka, przecież. No tak korki, czy wy to słyszycie- co miałoby cię słyszeć Violu, twoje myśli? Co ja wygaduje, serio okres, hormony i ból głowy dziwnie na mnie wpływa.
      Wychodzimy z pojazdu i kieruje się kolejny raz do drzwi w których nie chciałabym się pojawić i wejść do środka. León przyciąga mnie do siebie na co ja się szczerze uśmiecham. Pukam do drzwi gdy naglę moja głowa zaczyna powoli pękać. Nie mogę, czuje to. Mdleje, dlaczego teraz? Czuje, że chłopak mnie łapie a Vanessa coś krzyczy. Zasypiam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka, nie mam pomysłów na notkę.
Nie mam weny na nic.
Komentarze nie szaleją.
Dziś prowadzę snapa fanów smava, jeżeli chcecie się trochę o mnie dowiedzieć to zapraszam: snapsmavllers

Kocham was, Rosee.
(Proszę skomentuj ten rozdział jak czytasz nawet kropką
to bardzo mnie motywuje oraz uświadamia, że ktoś to czyta)
Kolejny rozdział?
12 komentarzy bez spamu 
i zajętych miejsc.


piątek, 4 marca 2016

011: Jak mogłaś.

"Pamiętaj zawsze jest ciężko,
zanim zacznie być pięknie."
 
[Jest mi przykro, że komentarze maleją,
jeżeli sytuacja będzie się powtarzać
rozdziały będą dodawane rzadziej.
Dlatego komentuj jeżeli czytasz!]

    Budzik rozbrzmiewa i cały pokój go pochłania. Cicho jęczę gdyż się nie wyspałam. Myślałam o wszystkim i o niczym. Bałam i obawiałam się wszystkiego. Lekki strach przeszedł moje ciało. Mam nadzieje, że nic nam się nie stanie. Mam nadzieje, że odnajdziemy ją i na tym skończy się koszmar nie wiem co jej powiem, ale boje się, że to nie wyjdzie. Rozsypie się i nic nie będę mogła powiedzieć. Zamarznę i przykleję się do podłoża i nie będę umiała się odkleić. León będzie musiał mnie ratować jak by tu mało, chłopak ledwo co się zgodził. To będzie najgorszy dzień jaki mogę sobie wymarzyć.
    Przeciągam blokadę w telefonie i wstaje. Rozciągam delikatnie moje kończyny i postanawiam się ogarnąć. Wzięłam pod rękę ubrania oraz kosmetyczkę i weszłam do łazienki. Wzięłam krótki prysznic oraz zrobiłam wszystkie potrzebne rzeczy. Piżamę odstawiłam do prania a kosmetyki do torebki. Zjadłam coś i popiłam posiłek gorącą late. Gdy dzwonek zabrzmiał spojrzałam szybko na zegarek. Jeszcze 30 minut? Coś nie tak? Otworzyłam drzwi a w nich stanęła zapłakana Lu. Spojrzałam się smutno i wpuściłam ją do środka. Kobiet usiadła na kanapie i zaczęła coraz bardziej płakać.
      - Przespałam się z Federico.- Odparła. Teraz nie wiem czy to łzy szczęścia czy smutku. Może jej coś zrobił? Albo jej się to za bardzo spodobało?
      - To dobr...
      - Nie właśnie! To wspaniale tylko ja nie chce być mamą. Dziś zobaczyłam, że gumki mają 99% możliwości nie zajścia w ciąże. Boże V co ja mam zrobić.- Próbowałam w ogóle się nie śmiać. Chciałam powstrzymać nawet uśmieszek ale po chwili wybuchłam wielkim śmiechem a ona ze mną.- To nie śmieszne.
      - To czemu się śmiejesz?- Wskazałam na nią.
      - Bo śmiesznie wyglądasz jak próbujesz się nie śmiać!
      - Dobrze Lu, w 1% jesteś zapłodniona a teraz ja się szykuje, za 20 minut jadę.
      - Na śmierć zapomniałam. Pomogę ci.
      - Możesz znieść dwie toby z góry. Nie są ciężkie i duże.
      - O nie! Tego nie będę, ty to zrób a ja jednak muszę iść do apteki po testy ciążowe.- Wykrzykuje i wylatuje jak strzała z mojego pensjonatu. Ludzie ratujcie mnie, dziewczyna po raz pierwszy to robiła i już myśli, że jest w ciąży. Rozśmieszona weszłam po torby i czekałam tylko na chłopaka. Punk 7 zawitał dzwonek. Pobiegłam do wielkich dość drzwi i w nich ujrzałam Leóna w białej bluzce, która podkreślała jego mięśnie na brzuchu oraz kurtka. Czarne dżinsy komponowały się idealnie do bluzki. Przełknęłam ślinę na same myśli o brutalnym rzuceniu się na... O czym ja myślę?
      - Vilu stało się coś?- Wyrwał mnie z myśli chłopak. Otrząsnęłam się i spojrzałam w jego szmaragdy które świeciły jak gwiazdki.
      - Tak jakoś zapatrzyłam się.- Wyjęczałam.
      - Jesteś gotowa?
      - Tak!- Krzyknęłam i pobiegłam po torby leżące przy kanapie na której siedziałam nie dawno. Wzięłam jeszcze moją torebkę i wyszłam z apartamentu. Zamknęłam drzwi a kluczę schowałam do beżowej, lekkiej kurtki. Chłopak wziął mój lekki bagaż i wrzucił do bagażnika. Ja zatem usiadłam na miejscu pasażera i czekałam. W samochodzie pachniało Leónem. Jego perfum był wszędzie a czysty
przód samochodu pozwalała mi nie używać lusterka. Była wyczyszczona i zadbana, że można się w niej przeglądać. Gdy usłyszałam zamykający się bagażnik spojrzałam na drzwi kierowcy które po chwili się otworzyły i zamknęły gdy Verdas usiadł na miejscu kierowcy. Włożył kluczyki do stacyjki i po sekundzie słychać było silnik pojazdu. Chłopak odwrócił do mnie głowę i lekko się uśmiechną.
      - Wzięłaś wszystko? Przed nami długa droga możesz się zdrzemnąć.
      - Wydaje mi się, że wzięłam wszystko.- Przed oczami mam wszystko co spakowałam i wydaje mi się, że wszystko mam.
      - To dobrze.- Powiedział i ruszył. Po chwili ciszy znów się odezwał.- Zarezerwowałem nam pokój w hotelu. Jeżeli chcesz mogę poprosić o dwa.- Całkiem zapomniałam.
      - Ah, no tak! Zapomniałam, możemy być w jednym chyba, że mnie nie chcesz.- Zaśmiał się cicho pod nosem i spojrzał sekundę na mnie a potem znów na drogę.
      - Jasne, że nie chce z tobą pokoju. Będziesz mi tylko przeszkadzać. Nie wiem co tu nawet robię, jadę tu z litości.- Uderzyłam go lekko w ramię a ten znów się zaśmiał.
      - Głupi jesteś! Jednak chce mieć oddzielnie pokój.- Udaje obrażoną.
      - Ey no.- Mówi smutno.- No nie chcesz takiego przystojniaka w pokoju. No żartowałem.- Nic nie odpowiedziałam.- V, nie obrażaj się.
      - Z idiotami nie gadam.- Prycham i śmieje się z niego w świadomości.
      - Ranisz mnie!- Krzyczy rozbawiony. Bawi go to? Nic nie odpowiadam tylko się na niego patrzę. Po chwili wybuchamy śmiechem i tak kończy się nasza konwersacja. Cisza rozpieszcza wnętrze auta. Przyjemne słońce grzeje lekko w twarze. Patrze na zegarek 10. Chwila z chwilą moje powieki robią się cięższe a ja zasypiam.

    Wchodzimy razem z Leónem do wielkiego pensjonatu. Mocno trzymam jego rękę. Denerwuje się. Chce wskoczyć na kobietę a za razem ją udusić. Patrzy na mnie dziwnie.
       - Czego ode mnie chcecie?- Prycha w naszą stronę. Zaczynam się śmiać.
       - Czego chce? Żebyś dowiedziała się co straciłaś! Nie pamiętasz swojej córki?- Puszczam rękę Verdasa i podchodzę do kobiety zwanej moją mamą.
      - Nie znam cię dziewczyno!- Mówi poirytowana.- Moja córka zmarła dawno na raka mózgu. 
      - No to chyba z martwych wstałam!- Uderzyłam ją mocno w twarz. Ta zapiszczała a do mnie podszedł León i przyciągnął do siebie informując, że przesadziłam. Patrzałam na kobietę, która zrobiła się czerwona jak burak. Wygląda śmiesznie. - I co przypomina ci się coś? Uciekłaś i założyłaś sobie nową rodzinkę!
      - Violu, to nie tak..
      - O pamiętasz moje imię! Brawo!
      - Ja musiałam, bo ...

      - Violu, obudź się!- Krzyczy mi ktoś do ucha. Ja podskakuje i patrzę na chłopaka, który jest przestraszony.
      - Gdzie my jesteśmy!? Stało się coś?!- Patrze się na niego a on lekko się uśmiecha. To był sen... To tylko był głupi sen. Czym ja się przejmuje. Ah, to był sen. Nie realne życie. Wymysł mojego umysłu.
      - Darłaś się na cały samochód.- Odparł chłopak i znów ruszył.- Myślałem, że rodzisz.- Zaśmiał się a ja go mocno walnęłam w ramię. To nie było śmieszne!- Auć.- Syknął z bólu. Dobrze mu tak, niech wie, że się ze mną nie żartuje.
      - Śnił mi się koszmar.
      - Domyślam się.- Spojrzał się na mnie. A ja dusiłam go wzrokiem.
      - Lepiej patrz się na drogę, bo już mnie wkurzasz!- Serio zachowuje się jakbym była w ciąży. León się tylko zaśmiał i znów szybko spojrzał się na mnie a potem na drogę.
      - Jeszcze połowa drogi została, możesz opowiedzieć co ci się śniło.- Wyrwał naszą ciszę. Rozmyślałam chwilę i podjęłam decyzje, że powiem mu.
      - No dobrze, więc... Śniło mi się moje spotkanie z mamą...- Zaczęłam opowiadać, mój głos lekko drżał a León nie odezwał się ani słowem. Wysłuchał mnie a na koniec złapał lekko moją rękę. Pogładził ją lekko a przeze mnie przeszedł miły dreszcz. Uśmiechnęłam się sztucznie i zaciskam jego rękę.
    Nie wiem jak będzie wyglądać nasze spotkanie. Nie wiem jak będzie przeglądać i czy się uda, czy przegram a może wygram. Czy będzie wredna a może miła. Czy będzie chciała, żebym jej wybaczyła czy może o niej zapomniała. Lub mnie nie pozna. Nie będzie chciała gadać. Wygodni i nie będzie chciała rozmawiać. Nie wiem czego mogę się po niej spodziewać. W końcu dużo przeszła, ale z niewiadomych przyczyn uciekła ode mnie na zawsze. Nie kochała mnie? Nie chciała? Bała się? Obawiała się czegoś? Tyle pytań a zero odpowiedzi. Martwię się, że to nie wyjdzie i razem z chłopakiem przejechaliśmy niepotrzebne kilometry po nic.

~*~

    Wychodzę z samochodu i razem z Leónem wypakujemy nasze torby. Patrze na hotel który zarezerwował nam León i piszczę z zachwytu. Mocno go do siebie przytulam i po chwili jesteśmy już w środku wielkiego, luksusowego hotelu. Będę musiała mu chyba oddać majątek. Dwóch mężczyzn zabiera nasze torby a kobieta daje im klucz do pokoju. León uśmiecha się do kobiety i po chwili wchodzimy do windy. Cisza jak zwykle panuje w pomieszczeniu i od czasu do czasu się do siebie uśmiechamy. Gdy jesteśmy na 10 piętrze wchodzimy do apartamentu na widok na miasto. Dwóch mężczyzn zostawia nasze torby a my rozglądamy się po pomieszczeniu. Gdy mój wzrok ląduje na małżeńskim łóżku spoglądam na Leóna a ten wygląda na trochę zmieszanego.
      - Myślałem, że będą dwa łóżka.- Podrapał się po karku.
      - Nic się nie stało. Chyba, że nie chcesz, ze mną spać.- Zaśmiałam się a on to powtórzył.
      - Jasne, że nie chce. Jeszcze mnie zgwałcisz.- Znów uderzyłam go w ramię, ale z niego żartowniś.
      - Dziękuje, że mnie tu zabrałeś i że jesteś tu ze mną.- Mocno się w niego wtuliłam. On lekko gładził moje plecy a ja cieszyłam się jak małe dziecko. Bardzo go.. Lubię mimo wszystko zawsze jest przy mnie.
      - Dla mnie to sama przyjemność. Idę się myć, późno już. Ty też szykuj się do spania, jutro będzie ciężki dzień, aniołku.- Odrywa się ode mnie i całuje we włosy.
      - O nie! To ja idę się pierwsza myć.- Oboje pobiegliśmy do swoich toreb i szukamy naszych piżam. O dziwo byłam pierwsza i jak strzała wleciałam do łazienki. Cicho się zaśmiałam gdy León westchnął zrezygnowany.
      - Jutro będę pierwszy, obiecuje ci to!- Krzyczy za drzwi a ja rozglądam się po wielkim pomieszczeniu, w którym zaraz będę się myć. Jak na złość wlewam wody do jakuzzi oraz płyn z bąbelkami i już po chwili moczę się w wodzie. Udaje, że nie słyszę Leóna i delektuje się chwilą przerwy, oderwania się od realnego życia. Nicość, uwolnienie, wolność, szczęście. Gdy naglę ktoś puka do drzwi a ja wyrywam się od wspomnień do łazienki wchodzi León a ja zakrywam się pianą. Chłopak stoi jak słup i wpatruje się we mnie. A ja zaczynam się cicho śmiać.
      - Pukałem okey!- Mówi a ja prycham ze śmiechu.
      - Ale wiesz, że ja się myje.
      - Myślałem, że stoisz już w ręczniku i myjesz zęby. W końcu jesteś tu już jakieś półtorej godziny.
      - No jak widać to chyba nie.- Śmieje się w świadomości. Powinnam być teraz zła, czemu tak dziwnie się ostatnio zachowuje? Chłopak bierze ładowarkę, która nie wiadomo co tu robiła i wychodzi. Cicho się śmieje i wychodzę z wielkiej wanny. Owijam się w biały hotelowy ręcznik i zaczynam myć zęby. Po chwili zauważam, że zamiast piżamy wzięłam dres. Przeklęłam pod nosem i nie wiedziałam co zrobić. Gdy wyjdę León zobaczy, że go okłamałam gdyż nie wzięłam piżamy a głupi dres. W ogóle po co ja myślałam, że będę tu biegać?
    Lekko otworzyłam drzwi i o dziwo nikogo nie było w pokoju. Jak strzała poleciałam do torby i zaczęłam szukać piżamy. Usłyszałam uderzenie drzwi wejściowych i lekko się przeraziłam. Gdy znalazłam piżamę wleciałam do łazienki i szybko się ubrałam. Z ulgą wyszłam z łazienki a León zaczął się śmiać, ale był trochę zdziwiony. Spojrzałam na niego zdziwiona.
      - Źle ubrałaś piżamę.- Spojrzałam na moją bluzkę i nadruk, który powinien być z przodu był z tyłu. Przełknęłam ślinę i lekko się uśmiechnęłam. Weszłam kolejny raz do łazienki i ubrałam się porządnie.- Na pewno wzięłaś piżamę do łazienki.- Spytał się chłopak. Lekko zadrżałam, nie wiedziałam czy mam teraz na sobie może dres.
      - Tak.- Odpowiedziałam szybko.
      - Muszę zdradzić ci sekret.- Uśmiechnęłam się lekko i podeszłam do chłopaka. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na niego.- Podmieniłem ci piżamę na dres a ty cwana jakoś z tego wyszłaś.- Zaśmiał się a ja na niego wskoczyłam i zaczęłam uderzać go pięściami w plecy. Oboje się śmialiśmy jak głupi do puki nie rzucił mnie na łóżko. - Idę się myć. Połóż się.- Uśmiechną się i wszedł do łazienki. Głupio się uśmiechnęłam do zamkniętych drzwi łazienki i schowałam pod kołdrę. Naglę chłopak wyszedł przez co się przestraszyłam. Zaśmiał się i wziął lekkie spodnie i jakąś koszulkę. Zamknęłam oczy i po chwili odleciałam. Mam nadzieje, że już nic mi się dziś nie przyśni.

~*~

    Uderzałam nerwowo palcami w kant stolika. Robiłam to bardzo cicho by nie obudzić Leóna. Chłopak lekko pochrapywał, nie chciałam go budzić robiąc kłopotu. Spojrzałam na zegar wiszący nad półką z dekoracjami, wazonami. 3:46 wskazywała, że jeszcze to nie teraz powinnam wstać. Z każdym uderzeniem w stoik czułam, że moje życie nie ma najmniejszego sensu. Może faktycznie nie powinnam zostać urodzona, może nie powinnam poznawać Leóna. Może jednak było by lepiej gdybym nadal nie była lubiana. Żebym nie wiedziała o fakcje, który zaśmieca moją głowę. Mama, słowo które każdy powinien znać. Mama człowiek, który powinien wspierać, być a zwłaszcza kochać. Każdy powinien ją szanować mimo wszystko. Lecz ja nie czuje nic do mojej mamy. Kocham ją czy nie? Kochałam. Okłamała mnie, czy mam ją wysłuchać, przytulić czy udusić. Nie chce się tym zamartwiać. 
    Przyjaźń, czy jest coś bardziej zaufanego. Miłość, której nigdy nie zaznałam rani. Skąd można się domyślić skoro nie wiem jak to być zakochanym? Przyjaźń, moje przyjaciółki, które płakały całymi dniami oraz nocami, moczyły moje szare ubrania mażąc drogi tusz wcierając do we mnie, żaląc się jakim jest chamem lub kim jest ona. Dużo się dowiedziałam przez całe moje życie. Ale czy warto zaufać każdemu? Wiem tylko jedno, jest jedna osoba, której można zaufać na wieki. wyżalić się, popłakać, wytrzeć łzy o rękaw, tym kimś jesteś ty sam. Pojedyncze tajemnice zawsze pozostaną dla nas. Po spaniem z misiem aż do przestępstwa. Zaufaj sam sobie, nie ufaj nikomu, tak sądziłam przez parę lat w podstawówce. Nadal tak sądzę. Kocham moje przyjaciółki, ale czy jak się pokłócimy, poznamy nowych przyjaciół nie powiemy najważniejszego sekretu osobie, która tak na prawdę nienawidzi osoby skrywającej sekret lub gdy nawet któraś z nas oszuka nas wszystkie, będzie inna nisz nam się zdawało. Nabijanie się, śmiech, smutek. Nikt nie wie czy ktoś w dalekiej przyszłości lub bliskiej nie wypowie danego sekretu. Mam wielki szacunek do ludzi, którzy mówią wszystkim innym, gdyż ja nie umiem zaufać najlepszej przyjaciółce? Ufam, to prawda, ale czy na całe serce? Czy powiem jej o największym sekrecie w moim sercu? Boję się. Boję się, że zostanę przez niego zniszczona, pozbawiona kolorów życia, które i tak pojawiają się raz na milion lat. Czy życie ma jakiś sens? Czy przyjaźń, zaufanie? Życie nauczyło mnie jednego, ufaj tylko i wyłącznie sobie, bo nie wiadomo co może się wydarzyć. Z każdym dniem zastanawiam się czy warto dalej ciągnąc tą głupią, nudną rutynę. Czy kiedyś będę szczęśliwa, tak na zawsze? Boje się życia, każdego następnego dnia, każdej minuty, która może zmienić całe nasze życie, sekundy, ułamka, setnej. Obawiam się zmian, które nie zawsze są dobre. Czy warto być suką? Czy może jednak miłą osobą? 
    Piosenki, które przypominają nam o smutnych, radosnych, najgorszych, najlepszych dniach, musiały powstać żeby wspominać, nawet te najgorsze chwilę, tylko po co? Każda nutka, która przypomina nam smutek włącza w nas łzy oraz cierpienie. Każdy musi uznać wielkiemu bólu który po paru latach przekształci się na 3 minuty szczęścia, które później znów będą tylko ranić. Rozdrapywanie ran wywołuje lekkie krwawienie, tak samo jest z psychiką, każdy błąd rani nas coraz bardziej, karma wraca znów dni robią się czarno białe, wszystko wydaje się smutne i zmieszane. Siedzenie przed szkolną kasą pozwalała mi na chwilę bólu, które wypełniało mnie całą, uciekanie przed wszystkimi w kabinie toalety pozwalało oderwać się od bólu, który gromadził się najgłębiej w moim sercu oraz duszy robiąc wielkie rany. Szarpiąc moje serce, przyklejając najgorsze plastry one zawsze się odklejały i bolało jeszcze bardziej. Smutek, który wypełnia mnie całą rozszarpuje na miliony kawałeczków, uczucie że nikt mnie nigdy nie zrozumie, nikt mi nie pomoże nikt nigdy, wspomnienia wypełniały moje oczy ciepłymi, słonymi łzami. 
    Oderwałam się od myśli gdy León przewrócił się na drugi bok, spojrzałam na zegar 4:36. Przecież to nie możliwe, czas leci za szybko. Moje rozkminianie  nad głupim nikomu nie potrzebnym życiem zabrało prawie godzinę mojego nędznego świata gdy mogłam normalnie spać i śnić o łące z kwiatkami.
    Wstałam z miękkiego krzesełka i gołymi stopami przeniosłam się nad krajobraz miasta w nocy za szkłem okna. Usiadłam na zimnej podłodze i oglądałam przejeżdżające pojedyncze samochody błąkające się gdzieś. Ciche szmery słychać było za drzwiami oraz rozmowę dwóch pań. Przesunęłam się lekko na dywan. Rozłożyłam się i lekko przejeżdżałam rękoma biały, miękki dywan. Po chwili poczułam rozluźnienie, zasypiam. 

      - Halo V, wszystko w porządku?- Budzi mnie barwa głosu Verdasa przez co lekko drżę. Czuje, że mój kark oraz kręgosłup odmawia posłuszeństwa. Otwieram drgające oczy i patrze na przystojną twarz szatyna. Przetarłam oczy i usiadłam. Chłopak usiadł naprzeciwko mnie i uśmiechnął się sztucznie.
      - Tak, wszystko w porządku.- Uśmiechnęłam się identycznie sztucznie i dotknęłam lekko jego ręki przez co on uśmiechnął się kolejny raz pokazując swoje śnieżno białe ząbki.
      - Śpiąc na dywanie? Musiało się coś stać szkarbie.- Przycisnął mocniej nasze złączone ręce a ja lekko pisnęłam pod bólem dłoni na co on lekko ją rozluźnił.- Przepraszam.- Jęknął.
      - Nic się nie stało.- Szepnęłam najciszej jak dałam radę spuszczając głowę w dół. Przerażony chłopak złapał mojego podbródka i powtórzył po raz kolejny sztuczny uśmiech, kierujący do mnie.
      - Powiesz mi coś czy będziemy tak siedzieć na zimnej ziemi?- Westchnęłam cicho. Nie mam ochoty na rozmawianie o moich problemach. Nie o tej porze, nie po tej nocy.
      - Nie mogłam zasnąć i poszłam oglądać krajobraz miasta gdy naglę zasnęłam.- Powiedziałam z prawdą, no nie do końca ale nie okłamałam go. W końcu nie mam pomysłów na wymówki na zaśnięcie na dywanie hotelowym. Chłopak się zaśmiał.
      - Ubierz się i idziemy na śniadanie. O 12 jedziemy.- Dwunasta, godzina, która prawdopodobnie rozbije moje życie na kolejne, mniejsze kawałeczki. W sumie przyjeżdżając tu to był nasz cel, nie mogę się teraz wycofać.
    Wzięłam ubrania i wykonałam wszystkie czynności po czym skierowałam się do windy przez co zjechałam na sale, w której zaraz będę jeść ostatnie śniadanie w świadomości, że moja matka nie żyje. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i gdy znalazłam Leóna podeszłam do kuchennego stolika i zaczęłam wsypywać płatki do miseczki a potem oblałam je zimnym mlekiem. Podeszłam do stolika, w którym siedział Verdas i uśmiechnęłam się lekko do niego. Wzięłam łyżkę i mieszałam w posiłku. Nie dam rady tego zjeść, boje się, obawiam się, boje się wszystkiego co się może tam stać.
      - Violu, ja wiem, że to będzie ciężkie, ale musisz coś zjeść.- Zmartwionym głosem odparł szatyn. Westchnęłam i włożyłam pierwszą łyżkę do ust. Połknęłam ledwo tego nie zwracając.
      - Przepraszam, muszę iść.- Odparłam i wyszłam. Łzy cisnęły mi się do oczu. Wbiegłam do windy i nacisnęłam na odpowiednie piętro. Zobaczyłam jak León wybiega z jadalni i przyśpiesza by wejść do windy. Chce pobyć sama. Winda się zamyka, a ja sama jadę do góry. Przełknęłam głośno ślinę. Nie chce się poddawać, nie mogę, nie teraz. Przyjechałam tu, przybyłam i zrobiłam to, żeby było lepiej ze mną, nie z nią, żeby dowiedziała się co to cierpienie! Wyciągnęłam kartę z kieszeni i przycisnęłam, drzwi momentalnie się otworzyły a do korytarza wbiegł zmęczony Verdas. Biegł po schodach. Odwróciłam się i pobiegłam do niego. Wpadłam na jego tors mocno się do niego przytulając, łzy płynęły na moich policzkach jak szalone. Chłopak mnie tylko uciszał i masował po plecach.

~*~ 

    Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam ostatni raz na Leóna. To musi się dziś udać, musi być dobrze. Zapukałam cicho do drzwi lecz najwyraźniej nikt nie słyszał. Zapukałam głośniej a León nacisnął domofon. Jest niedziela powinni być w domu. Naglę słychać było otwieranie kluczem drzwi i już po chwili było widać twarz kobiety. Jasne włosy, lekkie loki, twarz idealnie pomalowana oraz drogie ubrania. Twarz jest idealnie podobna do moich snów, wyobrażeń lub wspomnień a nawet zdjęć. To ona, moja mama.
      - Jak mogłaś!- Krzyknęłam na cały głos. Kobieta lekko zadrgała a León złapał mnie za rękę bym się uspokoiła.- Zostawiłaś rodzinę by żyło ci się lepiej!?- Wykrzyczałam jeszcze głośniej.- Jak mogłaś!- Powtórzyłam. Nie daruje jej mojego cierpienia, nie daruje jej tego. Będzie płakać będzie cierpieć!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cześć i witam.
Rozdział jest dość długi! Jupi! :P
A komentarzy coraz mniej. Jest mi strasznie przykro.
Jeżeli będzie tak dalej nie wiem czy rozdziały będą pojawiać się regularnie!
Rozdział miał być dłuższy, ale zajęłam się Os'em na rok bloga! 
Tak, to już prawie rok a dokładnie to za 10 dni. 14 marca powstała moja nowa pasja. 
Lecz więcej będzie później :P
Tu macie 11, która w pierwszych fragmentach jest tragedią gdyż wena jak zwykle padła.
A w trzeciej części (Jeżeli tak można nazwać "~*~")
Moja wena objawiła się przez moje rozmyślanie xd (Ale to mniejsza.)
Dobra mam nadzieje, że jeszcze się znajdzie ktoś kto skomentuje to coś.

Kocham was, wasza Rosee.
(Proszę skomentuj ten rozdział jak czytasz nawet kropką
to bardzo mnie motywuje oraz uświadamia, że ktoś to czyta)
Kolejny rozdział?
11 komentarzy bez spamu 
i zajętych miejsc.