piątek, 24 czerwca 2016

024: Miekka.


"W nocy nie ma ucieczki
od swoich demonów"

Jeżeli chcesz więcej historii
zapraszam na wattpada
historia o Niall'u z 1d
(Klik)
Proszę wejdź i skomentuj bardzo mi zależy...

    Schodzę leciutko po schodach. Słyszę z oddali jakieś kłótnie, postanawiam sprawdzić o co chodzi. Gdy jestem w salonie doskonale słyszę rozmowę Angie z ojcem.
      - Nie możesz jej tak ciągle oszukiwać!? Kiedy w końcu jej o tym powiesz?!- Krzyczy Angie a ja zastanawiam się o co chodzi. 
      - I co mam powiedzieć jej takie, ej twoja mama żyje jesteśmy razem od zawsze chcieliśmy zacząć od nowa bez ciebie chodź nie mieliśmy co z tobą zrobić? To ją zrani Angie.- Czuje lekkie ukucie w sercu. Czyli to wszystko prawda? Auł? 
      - Nie będę jej już dalej okłamywać, jesteś fałszywy! Idź jej wszystko powiedzieć!- Mówi i wychodzi z kuchni. Kobieta patrzy na moje zapłakane oczy. Ona o wszystkim wiedziała a nic mi nie powiedziała. Czemu wszyscy ciągle mnie okłamują! Angie podbiega do mnie lecz odpycham ją. Biegnę na górę już rycząc, czuje się taka bezsilna. Rzucam się na łóżko i wybucham płaczem. Piszę do dziewczyn, że dziś mnie nie będzie w szkole i zaczynam szukać gazety z moimi rodzicami. Gdy ją znajduję zaczynam kreślić po ich twarzy. Wycinam je i drę. Skaczę po nich i w końcu bezsilnie opadam na ziemię. Tak bardzo ich nienawidzę!
    Po paru minutach słyszę pukanie do drzwi. Wiem, że to Angie lub mój tata; chodź stawiam na pierwsze.
      - Zostawcie mnie w spokoju, idźcie nie chce was wszystkich widzieć! Jesteście zakłamani!- Krzyczę do drzwi, gdy one się uchylają widzę Leóna, uśmiecham się sztucznie i zaczynam wycierać łzy. 
      - Ja też?- Pyta gdy ja wbiegam w niego i zaczynam płakać w jego tors. Jego dłonie mocno mnie obejmują a głos mówiący "cii" bardzo mnie uspokaja. Czuje się taka bezpieczna w jego ramionach, nie jak przy fotelu przy którym upadłam.- Violu pomogę ci, ale przestań płakać. Uśmiech słonko.- Odrywa moją twarz i całuje mnie w nos. Uśmiecham się krzywo i cicho podśmiewam się z niego. On masuje moje policzki a ja lekko musam jego usta. Nie jest to długi pocałunek, taki na podziękowanie bo nie mam ochoty na jakieś wielkie rzeczy. Znów się do niego przytulam a on kolejny raz mnie uspakaja. 
      - Pomożesz mi?- Odrywam się od niego a on podnosi jedną brew do góry.- Musimy zdążyć do szkoły, nie chce im pokazać że jestem miękka.- Kwituje a on przytakuje. Łapie go za rękę i ciągnę do szafy.
    Biorę torbę i łapię rękę Leóna. Wychodzimy z domu, nie patrze nawet na ojca oraz Angie. Nie umiem patrzeć na osoby, które tak mnie okłamały! Przecież to jest chore! Mój tata ze pewnie jutro wyjedzie; jak moja mama stchórzy. A Angie? Będzie chciała ze mną porozmawiać. Oh, nie wiem boję się, jest mi tak bardzo przykro.
    Przez cała drogę się do siebie nie odezwaliśmy, pożegnałam się przed moją salą i spóźniona o parę sekund wchodzę do sali. Akurat pani sprawdzała obecność więc może nie będzie taka zła i nie da mi spóźnienia. Siadam do pustej ławki i słucham na lekcji. Pani była na tyle miła, że nic mi nie wstawiła.

    Rzuciłam torbę w kąt i położyłam się na łóżku. Zaczęłam patrzeć się w sufit. Widziałam tam pełno kłamstw skierowanych do mnie przez nawet ojca, który udawał kogoś tak samo tchórzliwego jak moja mama, która jeszcze niedawno dla mnie nie żyła. Przecież to jest bardzo, ale to bardzo żałosne. Przewracam się na drugi bok i zauważam klawisze oraz notes. Myślę chwilę i postanawiam dokończyć lub chociaż spróbować dokończyć piosenkę. Naglę z ostatniej strony notesu wychyla się koperta. Nie wiem jak wcześniej mogłam jej nie zauważyć. Biorę ją do ręki i na niej widnieje mały napis "Dla Violettki". Przymykam oczy wiedząc jaki list właśnie trzymam w rękach. Postanawiam po raz kolejny go przeczytać.
 
" Hej Violuś, sam musiałem się dowiedzieć jak masz na imię. Twoi przyjaciele chyba nie za bardzo cię lubili więc postanowiłem to zmienić mam nadzieje, że teraz dobrze się bawisz. Z powodu, że mnie wystawiłaś i nie chciałaś się ze mną bawić na przerwach postanowiłem odejść z klasy żeby nie patrzeć na twoją smutną minkę i to, że nie mogę się z tobą przyjaźnić. Jesteś naprawdę ładą dziewczynką, wiem, że to nie naturalne włoski, nie wiem czemu ją masz... I nie wiem czemu jesteś taka chudziutka. Może jak kiedyś w przyszłości się spotkamy opowiedz mi wszystko? I opowiesz mi o tym jak ci się teraz wiedzie. Mam nadzieje, że ci pomogłem kochana Violuś... Podobałaś mi się od samego początku i mam nadzieje, że mnie teraz nie wyśmiejesz. Życzę ci wszystkiego najlepszego, oraz udanych świąt bożego narodzenia, nowego roku, wielkanocny i ciepłych dni wakacji... Wszystko razy tyle ile nie będziemy się widywać. Mam też dla ciebie piosenkę ale to pokaże ci kiedyś indziej. A te breloczki i biżuteria jest z moich oszczędności. Mam nadzieje, że ci się podobają. Bardzo cię kocham i do zobaczenia Vilss. 
Twój na zawsze León."

    W kopercie były jeszcze breloczki oraz bransoletka. Założyłam ją na rękę i uśmiechnęłam się na to wspomnienie, jedna łza zaczęła spływać po moim poliku. Naglę ktoś zapukał do drzwi. Szybko zaczęłam chować jednak nie zdążyłam. Do pokoju wszedł León i uśmiechnął się szeroko. Włożyłam kopertę do notesu a chłopak dziwnie się popatrzał. 
      - Co tam kryjesz?- Mówi a ja próbuje schować notes. Chłopak łapie moją dłoń i patrzy na bransoletkę.- Masz ją jeszcze?- Pyta a ja sztucznie się uśmiecham.- Myślałem, że nie chcesz mnie znać.- Siada koło mnie a ja wyciągam z notesu kopertę i mu daję. On tylko szeroko otwiera oczy i patrzy się na moje.- Nie wierze.
      - Każdego dnia marzyłam o tym, żeby cię znaleźć i powiedzieć ci dziękuje.- Rzuciłam się do tyłu. Położyłam się na plecach i znów patrzyłam w sufit.- Każdej nocy czytałam ten list i płakałam jak głupia, czułam się jak najgorsza.
      - Dlaczego?- Kładzie się koło mnie jednak on opiera głowę na dłoni i przygląda mnie się. Nadal patrze na sufit.
      - Bałam się z tobą zaprzyjaźnić przez to cię straciłam. Tak bardzo potem tego żałowałam.- Wzdycham a chłopak pochyla się nade mną.
      - Nie będziesz musiała mnie już szukać.- Szepcze do moich ust. Przygryzam zmysłowo usta i patrze w jego spojówki. Wygląda tak magicznie.- Ej, ale nie rób tak!- Mówi a ja podnoszę jedną brew. Dopiero później dowiaduje się o co mu chodzi.
      - Jak? Tak?- Mówię i zagryzam ją kolejny raz. W oczach chłopaka widziałam iskierki. Zaczęłam się podśmiewać nadal przygryzając wargę. 
      - Ja ci dam!- Gdy skończył mocno wbił się w moje usta i tym razem to on przygryzł moją wargę. Uśmiechnęłam się i zaczęłam kontynuować pocałunek. Gdy skończył przypomniało mi się jeden fragment z listu.
      - León musisz mi coś powiedzieć.- Wstaje i siadam. Chłopak podnosi się również i chce kolejny raz mnie pocałować.- Poczekaj chwilkę.- Twierdze a on podnosi jedną brew do góry. 
     - To coś ważniejszego?- Mruczy. Jejku jak on bardzo chce dotknąć moich ust, chyba bardziej niż ja.
      - W tym liście, napisałeś że masz dla mnie piosenkę... Ty...- Chłopak wzdycha.
      - A to już nie jest ważne.- Drapie się po karku. Uderzam go w ramię.
      - No ej, powiedz mi.- "Podeszłam" bliżej Leóna by poczuł, że jak mi powie w końcu go pocałuje. Udało mi się, chłopak patrzy na moje usta, oczy i tak na zmianę
      - Kiedyś grałem na gitarze i śpiewałem, teraz nie mam czasu tego robić.- Przygryzam wargę.
      -  A piosenka?
      -  Mam ją, ale pokaże ci ją jak do mnie przyjdziesz.- Mówi i zbliża się do mnie. 
      - To idziemy do ciebie!- Mówię i prowadzę go do wyjścia. Jego twarz wyraża smutek, po chwili wiem o co chodzi i przy drzwiach całuje go mocno w usta, gdy się oderwałam ruszyliśmy do chłopaka. 
      - Nie wiem czy chcesz to usłyszeć.- Mówi gdy otwiera drzwi do domu.
      - Chce! León, powiedziałeś w liście, że mi pokażesz.- Chłopak się odwraca.- No proszę...- Przeciągam ostatnią literę by się zgodził. Chłopak wskazuje na swoje usta a ja przewracam oczami. Obawiam się, że zaraz będzie chciał mnie zgwałcić. Uśmiecham się i całuje jego miękkie usta. Chłopak przyciąga mnie do siebie i odwraca tak, że opieram się o drzwi, które natychmiast się otwierają a my lecimy na ziemię. Zaczynam się śmiać jak opętana a chłopak również zaczyna się śmiać. Dopiero po chwili widzimy, że nad nami stoi ojciec Verdasa. 
      - Przepraszam.- Szepcze chłopak i podaje mi rękę.- Idziesz gdzieś?- Tym razem zwraca się do ojca. Cicho się witamy.
      - Idę robić zdjęcia, wrócę późno. W lodówce masz jedzenie.- Twierdzi i wychodzi z domu. Rozglądam się po pomieszczeniu. Byłam tu tak mało razy, że nawet nie miałam okazji się rozejrzeć.
      - Jesteśmy sami.- Porusza śmiesznie brwiami León. Cicho się śmieje i oglądam zdjęcia na kominku. Widzę tam młodą parę i małego Leóna.
      - To twoja mama?- Mówię a chłopak przytula mnie od tyłu.
      - Tak, nie żyje.
      - Przepraszam.- Mówię i odkładam zdjęcie. Odwracam się do Leóna i opieram ręce na jego torsie, czuje jak serce bije mu lekko oraz jego mięśnie, które wbijają mi się w opuszki.
      - Nic się nie dzieje. Ładnie dziś wyglądasz.- Czuje się trochę głupio. Myślałam, że jego mama żyje.
      - A ta pani...
      - To moja kucharka, przychodzi od czasu do czasu. Mówiłem, że ładnie wyglądasz.- Dopiero teraz zauważam, że zmienia temat. 
      - Nie przesadzaj.- Mówię i zaczynamy się do siebie zbliżać. Czy nie za dużo dziś tej czułości? Jednak jego usta pozwalają mi odetchnąć na chwilę. Czuje się taka wolna i szczęśliwa. Jego dłonie, które lekko przesuwają się z moich pleców na poliki rozgrzewają mnie jeszcze bardziej. Po chwili przypominam sobie czemu tu jesteśmy.- León... 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej!
Wiem, tydzień temu nie było rozdziału- komentarze.
Tak jak mówiłam, jeżeli nie będzie tylu komentarzy, rozdziały będą rzadziej.
Nie mówiąc o tym, że większość czasu spędzam na wattpadzie. Zapraszam na moje opowiadanie o Niall'u (klik) Prosiłam bym o jakąś ocenę czy coś...
To całuski i komentujcie.
A i w końcu wakacje! *Miłych wakacji też*
Ps: wpadnijcie na moją historie, bardzo mi na niej zależy...
Kocham was...
(I przepraszam za mega wiele tych reklam no i całuski!)
Rosee.


Kocham was, Rosee.
Kolejny rozdział?
A ile wam tam się uda. 
Ale najmniej to 22 komentarze, całuski.

piątek, 10 czerwca 2016

023: Kimś więcej.

Z dedykacją dla Maddy.

"Jeżeli ktoś kocha nas aż tak bardzo,
to nawet jeżeli odejdzie.
Jego miłość zawsze będzie nas
chronić."


    Wiatr lekko musa moje włosy, które rozwiewają na każdą możliwą stronę. Szukam przyjaciółki opierając się o walizkę. Zdecydowałyśmy, że dziś wracamy do Buenos Aires. León również wraca z nami, co chodzi o wczorajszy pocałunek. Hmm... Sama nie wiem, z Leónem dużo nie rozmawiałam na ten temat a Lu całkiem zapomniałam powiedzieć. Po za odzyskanym telefonem do rozmyślania znów został mi León i jego wczorajsze słowa co do zaufania Ann. Zastanawiam się o co mogło mu chodzić, najpierw muszę wszystkiego się dowiedzieć, dopiero później wszystko inne. 
    Z hotelu wchodzi León razem z Lu dobrze się śmiejąc przez co sama nie wiem czy czuć coś czy jednak żyć świadomością, że ona kocha tylko Federico. Gdy tylko mnie zauważa robi się cicha a León szeroko się uśmiecha przez co ja również to robię. Chłopak po chwili jest koło mnie i całuje mój czubek głowy a Lu wygląda na wielce zdziwioną. 
      - Dlaczego wy nic nigdy mi nie mówicie? Wiecie co, nie lubię was już!- Mówi i obrażona wsiada do taksówki. Razem z Leónem cicho się śmiejemy i wkładamy walizki do bagażnika. Chłopak przy okazji przyciąga mnie do siebie i kolejny raz uśmiecha się bardzo szeroko.
      - Ślicznie wyglądasz.- Komplementuje mój wygląd a ja czuje jak moje poliki robią się natychmiastowo czerwone. Uderzam go w ramię a ten cicho jęczy.
      - Najpierw wszystko musisz mi wytłumaczyć.- Mówię gdy otwiera mi drzwi do taksówki. Jego twarz przemienia się z uśmiechu w grymas przez co wygląda jeszcze bardziej słodko. 
      - To jak dziś u mnie czy u ciebie, chyba że kawiarnia, albo jakaś niespodzianka?- Porusza śmiesznie brwiami a ja ponownie uderzam go w ramię. Lu przewraca oczami i udaje nadal obrażoną, przez co my wybuchamy nieograniczonym śmiechem a ona zabija nas wzrokiem. Oboje próbujemy się uspokoić co wychodzi nam na głupie miny i Lu zaczyna śmiać się razem z nami. Nawet nie wiem jak czuje się taksówkarz w takiej sytuacji, ale jestem pewna gdyby mógł śmiał by się razem z nami.     Szybko dojeżdżamy na lotnisko i w mgnieniu oka czekamy już na samolot. Razem z Leónem postanowiliśmy kupić jakąś gazetę, a bardziej to ja postanowiłam ją kupić. Przeglądam półki oraz szukam jakiejś ciekawej gazety. W końcu coś przykuwa moje oko. Biorę gazetę do ręki i widzę na niej mojego ojca i ... Anabell... Szybko podchodzę do kasy i kupuje ją. Łapie Leóna za rękę a on zaczyna się śmiać. Wyrywam go ze sklepu i szybkim tempem idę do przyjaciółki. Wkurzona, oj bardzo wkurzona pokazuje im okładkę.
      - Wszyscy mnie do cholery okłamują!- Nie ukrywam zażenowania. Jestem jednocześnie wściekła jak i smutna. Dlaczego wszystko dzieje się tak szybko i naglę. Lu odbiera mi gazetę i przewraca kartki na stronę o nich. Gdy tylko przeczytała jej twarz zmieniła się w lekki grymas a gazetę przejął León z którym czytałam artykuł.
    Ostatnio napotkaliśmy rodziców Violetty Castillo, niestety osłaniali się i nie mieli zamiaru z nami rozmawiać. Przyłapano ich na pocałunku w parku, prawdopodobnie Pan Castillo oświadczył się Pani Castillo. Nie możemy doczekać się rodzeństwa modelki.
    Przełykam ślinę i z chęcią chce rozwalić tą gazetę. Siadam bezsilnie na krzesełko i zasłaniam twarz włosami. Czuje jak ktoś mnie obejmuje i szepcze, że będzie dobrze. Mocno obejmuje Lu i zaczynam płakać. Słysze jak León kuca przede mną i Lu, łapie za moje kolana.
     - Violu, jakoś to się wyjaśni.- Szepcze Ludmiła a León masuje moje kolano. Czuje się taka bezsilna i bezwzględna dla innych. Nie widoczna, niewidzialna dla innych, zwłaszcza dla bliskich. Dlaczego musi być aż tak źle?
      - Dziewczyny, musimy już iść.- Mówi chłopak i wstaje. Łapie za mój podręczny bagaż a Lu robi naburmuszoną minę stylu "dlaczego moje zostawiłeś?" León się śmieje i obejmuje mnie wolną ręką.- Aniołku, uśmiechnij się. Będzie dobrze, zrobię wszystko by tak było.- Szepcze mi do ucha a ja sztucznie się uśmiecham i mocno się do niego wtulam. Tak bardzo mi tego brakowało. Brakowało mi go cholernie bardzo.
    Siadam na fotelu koło oka i przyglądam się chmurą w które się właśnie wbijamy. Moje oczy powoli się zamykają lecz gdy mam już było blisko ich całkowitego zamknięcia ktoś dotknął mojej ręki i mocno ją ścisnął. Spojrzałam na chłopaka a on się uśmiechną.
      - Dziś o 19, zapraszam cię na coś co oderwiesz się od problemów? Co ty na to?- Szepcze mi do ucha a ja zaczynam się rumienić. Czuje się jak burak. Przytakuje na jego słowa lecz po chwili przypomina mi się jedna bardzo ważna rzecz.
      - Pod warunkiem, że powiesz mi w szczegółach powód naszego zerwania kontaktów.- Grożę mu palcem a ten podnosi ręce w geście obrony. Cicho się pod śpiewam i dopiero teraz widzę, że Lu chrapie jak stary szewc. Wskazuje na przyjaciółkę palcem a León zaczyna robić z nią śmieszne fotki lub nagrywać coś na snapa. Ja już widzę ją jak się obudzi.
    Po paru minutach opieram głowę o ramie Verdasa. On ściska moją dłoń, lekko musa moje włosy i karze spać. Robię to co mi karzę. Zamykam oczy i odpływam daleko stąd.

~*~

    Maluje kreskę na oku i szukam torebki leżącej gdzieś w pobliżu. Staram się nie myśleć o rodzicach i porwać się. Rozerwać się i zapomnieć o wszystkim co mnie zabija od środka. Co prawda jest to bardzo trudne jednak mam nadzieje, że w końcu to przezwyciężę. Biorę torebkę i siadam na kanapie gotowa. Wzdycham i włączam snapa. Zaczynam się śmiać gdy oglądam story Leóna z Luśką. Po chwili słyszę pukanie do drzwi. Uśmiecham się na widok Leóna i mocno go do siebie przytulam. Biorę torebkę i wychodzę z domu. Przed nim widzę motor oraz dwa kaski. No tak, León i jego pasja.
      - Dlaczego znów muszę tym jechać?- Dramatyzuję. Nie powiem, że się nie boję bo cholernie się boję. Patrzę na jego twarz i widzę jak bardzo mu się to podoba. Oh, nie ma mowy, że ja tym pojadę.
    Chłopak wyciąga bukiet kwiatów, który leżał na motorze; musiałam go nie zauważyć i podaje go mi. Uśmiecham się kolejny raz i całuje go lekko w policzek.
      - Teraz w zamian jedziesz ze mną tym cackiem.- Moje oczy robią się ogromne lecz nie mam wyjścia. Chłopak podsadza mnie na motor i potem sam wsiada. Kwiaty chowamy do schowka a ja mocno obejmuje chłopaka w pasie, on cicho się śmieje a ja coraz mocniej go przytulam.
      - Jeszcze nie ruszyliśmy, spokojnie.- Mówi a ja rozluźniam uścisk. W tym samym czasie rusza a ja znów mocno go ściskam, on tylko się śmieje a ja próbuje nie patrzeć na to gdzie jedziemy. Czuje jak kask spada mi na oczy, najwyraźniej jest trochę za duży. Nie mam odwagi by go poprawić więc siedzę nic nie widząc przed sobą.
    Pojazd zaczyna zwalniać a ja czuje piękny zapach kwiatów oraz szum morza gdzieś z oddali. W końcu stanęliśmy w miejscu a ja poprawiłam kas by sprawdzić czy na pewno jesteśmy już na miejscu czy to nie jakieś światła. Chłopak schodzi z motoru i podaje mi rękę bym mogła również z niego zejść. Tak, ziemia!
    Oboje się do siebie nie odzywamy, chłopak nadal trzyma moją dłoń a my idziemy przed siebie. Czasem na niego wpadam, bo nie mam zielonego pojęcia gdzie idziemy. W końcu z oddali widzę wielkie drzewo z czerwonymi płatami a pod nim koc z koszem za pewnie przepysznym jedzeniem. Czuje się bardzo głodna, gdybym mogła odgryzłabym Leónowi rękę.
    Patrzę na Leóna w geście "To dla nas?" a on przytakuje. Przyśpieszam krokom i w końcu siadam na kocu posypanym płatami, które musiały już spaść. Wygląda to tak słodko, że czasem się zastanawiam kiedy będzie padał deszcz z czekolady, albo żelkowych misiów. Chłopak siada koło mnie i gdy widzi moją twarz szeroko się uśmiecha.
      - Nigdy bym nie przyznała, że jesteś takim romantykiem.- Stwierdzam.
      - No widzisz, a jednak.- Wzrusza ramionami i pokazuje swoje białe zęby odwzajemniam uśmiech i czekam aż coś powie jednak chyba będę musiała ja pogrążyć ten temat.
      - Wiesz co masz mi powiedzieć prawda?- Mówię gdy podaje mi słoik ze słomką oraz wodą z cytryną w środku. Chłopak od razu sztywnieje, denerwuje się.
      - Byłem zazdrosny.- Mówi a ja podnoszę jedną brew do góry, moje serce zaczyna szalenie bić.- Ann nagadała mi głupot, że Alex i ty to coś więcej a ty mi mówiłaś całkiem co innego. Oddalaliśmy się od siebie, to strasznie głupie. Bardzo cię przepraszam, że musiałaś tak cierpieć, ale sądziłem że mnie okłamałaś.- Dodaje.
      - Ale jakie dokładnie ci wciskała kity?- Mówię i piję wodę. Jezus jakie to dobre.
      - Mówiła, że ty i Alex macie jakiś plan, żeby mnie zniszczyć czy coś takiego.- Krztuszę się wodą.
      - I ty jej serio uwierzyłeś?
      - Sam nie wiem jak to mogło się stać, cholernie cię przepraszam Violu.- Mówi drapiąc się po karku. Wygląda tak smutnie. Uśmiecham się sztucznie i dalej piję wodę.

    Wysiadam z motoru i dziękuje Leónowi za przemiły wieczór i gdy naciskam już na klamkę czuje jego dłoń na moich plecach. Odwracam się do szatyna a ten wbija się w moje usta. Pocałunek robi się coraz bardziej brutalny. Oddaje każdy jego najmniejszy pocałunek. Czuje się jak w niebie. Dreszcze, które mi towarzyszą są wszędzie a ja dostaje wewnętrznej euforii. Gdy chłopak się odrywa oddycha ciężko i opiera czoło o moje. Nasze wzroki są skierowane na usta. On na moje, ja na jego. Czuje, że bardzo ich pragnę.
      - Violu, nie powiedziałem ci tego nigdy, ale myślę że to najlepszy moment.- Oboje patrzymy się w swoje oczy. Wygląda tak cholernie seksownie gdy się na mnie patrzy.- Jezus, Violetta uwielbiam cię!- Krzyczy a ja uderzam go w ramię.- Kocham cię!- Krzyczy jeszcze głośniej a ja zaczynam się śmiać i znów go uderzam w ramię.- U szczycisz mnie kimś więcej niż tylko przyjacielem?- Podchodzi bliżej.
      - Hm... Muszę się zastanowić.- Łapie się za podbródek i udaje się, że się zastanawiam. Chłopak kolejny raz wbija się w moje usta a ja uśmiecham się cicho. Musi to tak śmiesznie wyglądać. Euforia która odeszła znów wraca a serce z każdą sekundą wali jeszcze mocniej. Boję się, że słychać je stąd aż do końca świata. Gdy się odrywa kolejny raz patrzy się w moje oczy.- No dobrze, wygrałeś. Jestem twoja.- Mówię a on zaczyna mnie gilgotać. Zaczynam się śmiać, oboje się śmiejemy.
      - Nie musiałaś mnie tak uderzać, to bolało.- Mówi gdy skończył mnie łaskotać. Znów cicho się zaśmiałam i pomachałam mu na pożegnanie.- Takie pożegnania mogę mieć zawsze!- Krzyczy gdy już jest prawie przy drzwiach. Znów cicho rechoczę i wchodzę do domu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
JEST LEÓNETTA! xd
*Znów krótki* hihi
Nie mam weny.
Do następnego :*

Kocham was, Rosee.
Kolejny rozdział?
28 komentarzy

piątek, 3 czerwca 2016

022: Nie chce tak.

 Z dedykacją dla Mar tyny.

"Prawdziwa miłość to
taka przyjaźń.
Tylko, że trochę więcej"


    Wychodzę z budynku po dość długiej rozmowie. Oczywiście musiałam skłamać coś w stylu problemów rodzinnych gdyż normalnie mogłabym mieć przejebane, że z dnia na dzień zmieniam decyzję. Pod budynkiem widzę Lu z założonymi rękoma na piersiach. Jest wściekła i każdy już może się domyślić dlaczego. Serio nie chce jej robić przykrości, ale jednak to moja decyzja i tu nie chodzi tylko o Leóna. Słyszałam również, że Ann też się dostała i musiałabym z nią współpracować, chyba prędzej bym skoczyła z ostatniego możliwego piętra niż współżyć razem z tą kobietą. 
    Podchodzę do Luśki z wielkim bananem na ustach, czuje wewnętrzne szczęście przez to że uwolniłam się z kolejnego obowiązku. Dziewczyna gdy tylko widzi mój humor jest coraz bardziej wściekła, ona też musi mi coś wytłumaczyć.
      - Dlaczego mi nie powiedziałaś, że León tu przyjedzie? Co to była za tajemnica?- Staram się opanować, nie chce się z nią pokłócić, bardzo mi na niej zależy i strata dwóch najważniejszych dla mnie osób będzie dla mnie katorgą.
       - Gdybyś wiedziała byłabyś na mnie zła.- Podnoszę jedną brew do góry, w sumie to jego decyzja gdzie jeździ, ale jeżeli już ona to wiedziała to czemu mi nie powiedziała?!
      - Skąd wiesz?
      - Bo sama go tu sprowadziłam!- Krzyczy na mnie a ja wzdycham. Czemu ona wszystko chce jeszcze bardziej komplikować, León wyraził swoje uczucia i muszę się pogodzić z jego decyzją chodź nadal mam teraz dziwne uczucia co do tego co wydarzyło się rano, wydawał się normalny. Taki jak zawsze, chodź może był bardziej smutny, jego twarz wyrażała wielki smutek i coś czego jeszcze nie mogłam rozszyfrować, ale pewnie był wściekły.- Najpierw powiedź mi czy właśnie przed chwilą zrezygnowałaś?- Mówi i łapie moje dłonie, wydaje się jakby chciała, żebym głośno i wyraźnie powiedziała Nie ale każdy z nas wie jaka jest odpowiedź i ona również jest tego pewna.
      - Tak.- Krótko odpowiadam ona tylko siada na schodku, szuka czegoś w torebce i wyciąga szluga, patrze na nią jak na jakąś idiotkę. Wyrywam jej papierosa z ręki a ona przewraca oczami. Kiedy ona zaczęła palić i dlaczego?!- Skąd to masz!?- Krzyczę.
      - Federico ma i mu trochę zabrałam.- Próbuje mi zabrać przedmiot tysiąca substancji rakotwórczych, nie chce żeby skończyła tak jak ja, nie może i jej nie pozwolę. Szybko zabrałam jej torebkę a ona na mnie spojrzała wzrokiem proszę nie. Wyjęłam całą paczkę z jej torby i spojrzałam wrogim wzrokiem na przyjaciółkę, jak ona może to robić! Przecież to jest żałosne! Wyrzucam paczkę do kosza i rzucam w nią torebką. Siadam koło niej. Czuje tą nietypową atmosferę, która oznacza że oboje jesteśmy wściekłe i byśmy się poszarpały, ale żadna nie ma siły.- Przepraszam, to było silniejsze ode mnie, obiecuje że już nigdy więcej.- Mówi i opiera głowę na moim ramieniu.
      - Dobrze.- Odpowiadam i obejmuje ją. Siedzimy tak chwilę i patrzymy na całe miasto. Musimy wracać do domu i tak już tu nie muszę być. León, właśnie León."Spotkaj się ze mną jutro" Jutro muszę jechać do domu przykro mi bardzo.
      - Serio nie chodziło tylko o Leóna?- Wyrywa mnie Ludmiła z rozmyślań, przytakuje tak było.- Pamiętaj mimo wszystko nie uszanuje tej decyzji, ale gdybyś chciała tam wrócić to ci pomogę.- Zaśmiała się na koniec, ja również. Całkiem ją rozumiem, może mieć swoje zdanie. Co do Leóna? León i ja to chyba było wyraźnie mówione, to koniec.

~*~

    Otwieram lodówkę hotelową i widzie w niej resztkę wody, niestety zostaje mi ona wyrwana i wypita przez Lusie. Wzdycham a ona wzrusza ramionami.
      - Idę do sklepu chcesz coś?- Biorę torebkę do ręki i patrzę na przyjaciółkę ona tylko otwiera szerzej oczy i macha głową na tak.
      - Kup chipsy, batoniki i ogórka.- Może jednak lekarz się pomylił, jak można nie być w ciąży a mieć ochotę na... batoniki i ogórki. Chyba, że jest przed okresem to całkiem ją rozumiem. Uśmiecham się do niej i wychodzę przed zamknięciem drzwi słyszę jeszcze ciche "kup coś jeszcze słodkiego" i kieruje się do windy. Wciskam właściwy przycisk i gdy jestem na dole mój telefon zaczyna dzwonić, moja chwila nie uwagi i czuje jak na kogoś wpadam a mój telefon ląduje na ziemi. Nie mówiąc o tym, że ja razem z nim. Przymykam oczy i gdy już upadam silne ramiona łapią moje kruche ciało. Przede mną stoi Verdas, a bardziej to właśnie klęczy i mnie trzyma. Przewracam oczami i wstaje próbuje odejść gdy naglę chłopak łapie moje dłonie a ja patrze w jego oczy. Wydają się tajemniczo smutne. 
      - Poradziłabym sobie.- Poprawiam moją sukienkę a on wzdycha. 
      - Zrezygnowałaś?- Zmienia temat a ja uśmiecham się szeroko on tylko czeka na odpowiedź. Moje uczucia są w tym momencie bardzo dziwnie. Przy nim czuje się tak wspaniale jednak gdy przypominam sobie o wszystkim moje serce zostaje przecinane przez miliony noży.
      - W sumie co cie to obchodzi co?!- Krzyczę mu w twarz.- Jeżeli mam o tobie zapomnieć to co ty tu do cholery robisz?!- Krzyczę.
      - Nie będziesz musiała mi mówić co mam robić i gdzie mogę być! Każdy popełnia błędy!- Krzyczy mi prosto w twarz a ja zastanawiam się o co mu może chodzić.
      - To masz moją odpowiedź, zrezygnowałam i co teraz? Co zrobisz z tą informacją?! Pójdziesz do Ann i jej wszystko powiesz?!- Czuje, że moje ciało robi się jak z waty a oczy chcą wypuścić masę wody na powierzchnie. Mój głos zaczyna się łamać lecz próbuje jakoś nie dać rady się załamać.- Zostaw mnie, bo tak tylko mnie ranisz.- Syczę i odchodzę od niego. Czuje jak łzy coraz bardziej proszą o wydostanie się, że aż w końcu nie dałam rady i już czułam jak na moich policzkach spływa woda strumieniami. Usiadłam na jedną z ławek by chwilę się uspokoić. Całkiem zapomniałam o moim telefonie, zaczęłam go szukać oraz rozglądać się gdzieś za nim. Niestety nigdzie już go nie widziałam. Westchnęłam zrezygnowana i postanowiłam iść do sklepu oraz wrócić do hotelu.

    Postawiłam zakupy na stoliku i z hukiem położyłam się na łóżko. Zaczęłam uderzać pięściami w miękką pościel oraz drzeć się do jej środka. Jestem zła, smutna i nie wiem co jeszcze określa to co właśnie robię. Chyba czuje coś takiego, dziwnego. Niby nienawiść a jednak czuje coś takiego... co bardzo mi się podoba. Czasem zastanawiam się czy Verdas może mi się... nie stop. Czuje nienawiść do jego osoby i wielki smutek!
    Do pokoju wchodzi Lu i ociera ręcznikiem o kosmyki włosów. Wygląda całkiem dziwnie gdy zauważa mnie wydzierającą się do łóżka.
      - Co się stało? Bijesz to łóżko jakby pochłonęło ci ulubionego misia.- Żartuje a ja mrożę ją wzrokiem.
      - Ha-Ha bardzo śmiesznie.- Mówię sarkastycznie na co dziewczyna się uśmiecha.- Pokłóciłam się z Leónem, znów.- Kobieta podnosi brew do góry.
      - Pogodziliście się już i znów się pokłóciliście?
      - Nie, nie, nie. To nie tak. Kłócimy się jeszcze bardziej a ja się boje, że chyba coś do niego czuje. Lu to dziwne uczucie a jednak nie chce się w nim zakochać.- Mówię kolejny raz opadając na łóżko. Czy tylko ja popełniam tak durne błędy, że mówię takie rzeczy o chłopaku o którym powinnam zapomnieć i go znienawidzić?
      - To bardzo dobrze.- Piszczy.- On też cię kocha.- Gdy to powiedziała po moim ciele przeszedł przyjemny prąd. Nie mogę się w nim zakochać, to jakieś urojenia. Tak nie może być.
      - Właśnie, że nie. Nie chce z nim być, jest podły.- Znów wstaje i siadam w siadzie skrzyżnym, łapie się za głowę i ruszam nią w wszystkie strony.- Nie mogę być zakochana w kimś kto na to nie zasługuje, Lu on mnie zranił!- Dodaje po chwili nadal patrząc na moje kolana.
      - Musisz z nim pogadać, on nie zrobił tego celowo. On bardzo cię lubi. On cię lubi lubi, Vilu to nie tak jak ci się wydaje.- Mówi a ja patrze na jej spojówki.- Nic ci nie mogę powiedzieć gdyż to on powinien ci wszystko wytłumaczyć.- Wzdycham i z wielki zażenowaniem opadam na łóżko. To wszystko jest takie żałosne.

    Słyszę lekkie pukanie do drzwi. Wzruszam ramionami i podchodzę do drzwi. Rozglądam się po pomieszczeniu i słychać chrapanie Lu. Patrze w dół na mój szary dres z nike i boję się, że może to być ktoś z redakcji a ja będę wyglądać jak anty modelka plus odgłosy w tle.
    Otwieram drzwi i widzę przystojną twarz chłopaka. Wzdycham i zamykam drzwi. Słyszę ciche "posłuchaj" i blokadę drzwi nogą. Przewracam oczami i rozszerzam drzwi.
      - Masz 10 minut.- Przewracam nogę na nogę i patrze na moje paznokcie. Chyba wybiorę się do kosmetyczki po raz pierwszy zamiast sama się z nimi męczyć. Chłopak dotyka mojego podbródka bym na niego spojrzała. Wytrącam jego rękę i patrze na niego jak na gnojka.- Co ty robisz? O co ci do cholery chodzi?- Mówię po tym co przed chwilą doświadczyłam. W skrócie ciarki i dziwne krążenie krwi co mnie denerwuje.
      - Nie chce tak, nie chce się znów z tobą kłócić. Violetta chcę porozmawiać o tym wszystkim.- Macham mu na pożegnanie, ten łapie mnie za rękę.- Violetta popełniłem błąd ja wiem, ale wysłuchaj mnie. Ja nie wiem jak to się stało i jak mogłem zaufać Ann i poddać się jej a odwrócić się od siebie.- W jego oczach widać coś co mnie bardzo uderza w serce. Jest smutny, bardzo smutny.- Przepraszam cię, to wszystko nie wyszło tak jak chciałem. Violetta ja nie wiem... Ja nie wiem czy cię...- Otwieram oczy szerzej by mógł dokończyć.- Nie to nie ma sensu.- Szepcze i puszka moje ręce.
      - Nie, León poczekaj.- Podbiegam do niego i mocno wbijam się w jego usta. Chłopak oddaje pocałunek, co mało powiedziane pogłębia go a ja czuje się jak na chmurce. Na lekkiej, miękkiej chmurce która trzyma nas w powietrzu. Sama nie wiem co mną kierowało, powinnam być inna wredna i podła a coś we mnie wstąpiło, a to uczucie jest nie zastąpione.
      - Ogólnie to przyszedłem oddać ci telefon, ale jeżeli tak.- Powiedział po skończonym pocałunku, uśmiechną się szeroko i kolejny raz wbił się w moje malinowe usta. Kolejny raz odleciałam. Lekko się uśmiechnęłam, gdyż on zawsze w każdej sytuacji jest śmieszkiem. On odwzajemnia uśmiech, bo to czuje po chwili czuje jak mnie coraz bardziej przyciąga do siebie. Moja talia opiera się o jego tors przez co czuje jak jeszcze bardziej mnie to porusza, miejsce na plecach w którym mnie przyciąga rozgrzewa się do czerwoności a ja chyba właśnie faktycznie stałam się aniołem.

~~~~~~~~~~~~~~
Nie za długi, ale końcówka bardzo długo wyczekiwana.
Violka jeszcze nie odpuści tego, to taki dopiero nowy początek.
Ale macie Leonatte! Jak na razie nie chce ich rozdzielać; co z tego, że nie są jeszcze razem xd
Nie mam pomysłu na kłótnie; wiecie jak to było ostatnio.
Rozdział poza ostatnim akapitem okropny! xd
Dziękuję za 50k wyświetleń jesteście wielcy!
Za to piszcie co chcecie.
Np: konkurs, os...
Kocham was, Rosee.
(Proszę skomentuj ten rozdział jak czytasz nawet kropką
to bardzo mnie motywuje oraz uświadamia, że ktoś to czyta)
Kolejny rozdział?
28 komentarzy (Spróbujemy?)