Dawno nie było dedykacji no nie? |
Z dedykacją dla kiciałki Lil ly.
"Każdego dnia,
"Każdego dnia,
każdej godziny,
zamieniaj ból w siłę"
Ból głowy nie dawał mi spać więc o 5 rano postanowiłam wstać. Czuje, że muszę wziąć coś przeciw bólowego teraz. León mocno spał, więc nie mogłam go obudzić. Paczka otwartych chipsów oraz pomarańczowy sok leżący na stole jeszcze bardziej się prosił o zjedzenie. Moja głowa umiera, zaraz się rozwalę! Szukałam w torebce coś przeciwbólowego i gdy znalazłam prawie krzyknęłam z radości. Wzięłam sok i popiłam tabletkę. Byłam tak bardzo głodna, że z połowy paczki został jeden serowy chips przez co chwilowo się załamałam. Muszę iść do sklepu po chipsy. Tak to bardzo dobry pomysł. Mimo bólu jaki mi sprzyjał ubrałam się i próbowałam wyjść z pokoju gdy dopiero teraz zorientowałam się, że nie ma kluczy a pokój jest szczelnie zamknięty. Tak, León dobrze postąpił. Nawet nie pamiętam jak wróciłam do hotelu. Nic nie pamiętam, media będą huczeć, a z Victorią Secret mogę się pożegnać. Zdjęłam buty i westchnęłam. Po co ja piłam? Po co mi to wszystko? Nie jestem pełnoletnia plus nowotwór, którego mi wycięto a czuje się jakbym nadal miała to świństwo. Czuje się okropnie, jak wyrzutek. Nie wiem jak ja tam pójdę, nie przyjdę i zwale wszystko!
Położyłam się i oglądałam twarz Leóna po drugiej stornie. Lekko oddychał i przymykał usta. Przegryzłam lekko usta, które kiedyś wylądowały na tych męskich ustach. Nie, stop. Szybko się wzdrygam i odwróciłam się w stronę ściany by nie patrzeć na jego przystojną twarz. Przyciskałam oczy coraz mocniej i nic, głowa boli i boli a ja nie mogę nawet zasnąć. Jest tak wcześnie a już przez okno wydziera się słońce. Miałam spać. Kolejny raz odwracam wzrok od lustra, w którym obserwowałam wschód słońca i przymykałam oczy. Naglę czuje jak ktoś mnie lekko łaskocze po tali a ja podskakuje i gdy uświadamiam sobie, że to León próbuje się zakryć tak bym nie umarła ze śmiechu plus z bólu głowy, który jest coraz większy. Powinnam mu to powiedzieć, tylko on wie co robić a nie chce zemdleć na sesji.
- Stop!- Krzyczałam lecz chłopak się pogrążał. Musiałam coś zrobić by moja głowa nie wybuchła.- Głowa mnie cholernie boli.- Zastanawiam się czasem jaka ja jestem głupia, przecież mogłam go kopnąć lub uszczypnąć to by przestał, ale musiałam przecież powiedzieć coś co go zmartwi i mogę nie iść na sesje. Głupia ja...
- Musimy iść do szpitala. Mocno cię boli czy nie?- Mówi i podchodzi do swojej torby. Patrzę na zegarek, jest 9 jakim cudem? Oglądam jak wyciąga coś w stylu saszetki lub kosmetyczki i ją otwiera. Patrzy na mnie a ja nie ... chyba mam odpowiedzieć na pytanie.
- Czemu od razu do szpitala? Troszkę boli.- Cholernie mocno mnie ściska jakbym miała zaraz eksplodować na Księżyc w dwie sekundy.
- Nie kłam.- Siada i daje mi do dłoni jakieś dwie tabletki a potem każe mi popić wodą wstrząsając ją. Uśmiecham się i popijam dwa białe prostokąciki.
- No... Trochę.- Wzdycham a on powtarza mój ruch.
- Gdy zawsze będzie cię coś bolało to mi mów od razu, proszę cię.- Uśmiecham się i mocno się do niego przytulam.
- Jasne, będziesz wiedział wszystko.- Zobaczymy czy wszystko. Nie chce go zamartwiać, tym razem musiałam bo by mnie zabił lecz jednak mogłam wybrać... Nie zdecydowana jestem coś.
Położyłam się i oglądałam twarz Leóna po drugiej stornie. Lekko oddychał i przymykał usta. Przegryzłam lekko usta, które kiedyś wylądowały na tych męskich ustach. Nie, stop. Szybko się wzdrygam i odwróciłam się w stronę ściany by nie patrzeć na jego przystojną twarz. Przyciskałam oczy coraz mocniej i nic, głowa boli i boli a ja nie mogę nawet zasnąć. Jest tak wcześnie a już przez okno wydziera się słońce. Miałam spać. Kolejny raz odwracam wzrok od lustra, w którym obserwowałam wschód słońca i przymykałam oczy. Naglę czuje jak ktoś mnie lekko łaskocze po tali a ja podskakuje i gdy uświadamiam sobie, że to León próbuje się zakryć tak bym nie umarła ze śmiechu plus z bólu głowy, który jest coraz większy. Powinnam mu to powiedzieć, tylko on wie co robić a nie chce zemdleć na sesji.
- Stop!- Krzyczałam lecz chłopak się pogrążał. Musiałam coś zrobić by moja głowa nie wybuchła.- Głowa mnie cholernie boli.- Zastanawiam się czasem jaka ja jestem głupia, przecież mogłam go kopnąć lub uszczypnąć to by przestał, ale musiałam przecież powiedzieć coś co go zmartwi i mogę nie iść na sesje. Głupia ja...
- Musimy iść do szpitala. Mocno cię boli czy nie?- Mówi i podchodzi do swojej torby. Patrzę na zegarek, jest 9 jakim cudem? Oglądam jak wyciąga coś w stylu saszetki lub kosmetyczki i ją otwiera. Patrzy na mnie a ja nie ... chyba mam odpowiedzieć na pytanie.
- Czemu od razu do szpitala? Troszkę boli.- Cholernie mocno mnie ściska jakbym miała zaraz eksplodować na Księżyc w dwie sekundy.
- Nie kłam.- Siada i daje mi do dłoni jakieś dwie tabletki a potem każe mi popić wodą wstrząsając ją. Uśmiecham się i popijam dwa białe prostokąciki.
- No... Trochę.- Wzdycham a on powtarza mój ruch.
- Gdy zawsze będzie cię coś bolało to mi mów od razu, proszę cię.- Uśmiecham się i mocno się do niego przytulam.
- Jasne, będziesz wiedział wszystko.- Zobaczymy czy wszystko. Nie chce go zamartwiać, tym razem musiałam bo by mnie zabił lecz jednak mogłam wybrać... Nie zdecydowana jestem coś.
~*~
Przeglądam się w lustrze jak kobieta kończy mój make up. Wyglądam przepięknie, mimo mojego uczucia "zaraz umrę" jest dobrze. Gdy kobieta kończy uśmiecha się do mnie i prowadzi do wieszaków z ubraniami, które mam na siebie wcisnąć. Gdy chciałam już po jakąś z sukienek sięgnąć kobieta już nakładała ją na moją głowę. Po 5 minutach byłam gotowa na wyjście, niestety jest przede mną jeszcze jakieś 30 osób. Jestem ciekawa co mnie tu zachęciło by przyjść, jest tu tyle wspaniałych dziewczyn, nie mam takich szans.
- To, że odebrałaś mi posadę modelki dla CK'na nie oznacza, że zabierzesz mi Leóna i posadę dla VS. Mylisz się słodziutka, będę twoim koszmarem.- Szepcze mi do ucha suchy i już skądś znany mi głoś. Gdy się odwracam nikogo nie widzę. Drgam i po analizie słów już wiem o kogo chodzi. Co tu robi Ann? Wszystkie wątpliwości wracają do mojego umysłu a ja kolejny raz zastanawiam się co tu robię i w tym momencie nawet już nie mam szans. Jej ojciec zrobi wszystko żeby się dostała. W sumie nawet nie wiem czemu robię sobie nadzieję. Czuje, że ktoś łapie moje barki a ja podskakuje. Nie, nie chce teraz z nim gadać.
- Przepiękna.- Twierdzi a ja próbuje uśmiechnąć się chociaż sztucznie co mi ledwo wychodzi. Błagam, żeby León nie zobaczył tego jak się czuje. W sumie teraz już jak wyjdę do gdzieś się wywrócę, nie żyje już nie tylko u mediów a u walniętego ego Ann. Denerwuje mnie ta kobieta tyle mogę powiedzieć.
- Dzięki.- Wyszeptuje i zaczynam iść by nie patrzeć mu w oczy. Niestety chłopak łapie moją dłoń przez co nie mogę się nigdzie ruszyć. Przymykam oczy i cicho klnę pod nosem.
- Czy ty mnie unikasz?- Pyta gdy odważam się spojrzeć na jego spojówki. Jest uśmiechnięty i szczęśliwy. Widać, że chce mnie rozweselić. Pewnie myśli, że się denerwuje, ma po części racje jednak ja już wiem; bez szans.
- Nie, León. Chciałam iść się napić.- Wymyślam natychmiastowo wymówkę a on cicho się śmieje przez co mnie jeszcze bardziej wszystko smuci i drażni. Co tu robiła Ann?
- Co się stało?- Zauważył, jego mina całkowicie się zmieniła, zrobiła się blada i taka smutna. Ja wale, co ja mam teraz zrobić? Wymruczałam coś spod nosa i gdy otworzyłam usta podbiegła do nas nasza ukochana Ann i mocno wtuliła się w Leóna. Spojrzałam na niego a ten na mnie. Oboje wiedzieliśmy, że już sobie nie pogadamy lecz zastanawia mnie fakt skąd on wiedział, że to ona?
- Ann...- Wyjęczał a ta się uśmiechniętą i musnęła jego policzek. Odwróciłam się, żeby iść i o dziwo nikt mnie nie próbował zatrzymać. Szłam do barku i wzięłam łyk wody. Dlaczego zawsze musi coś stanąć nam na drodze. Ann, Alex, paparazzi; ludzie. Gdzie popełniłam błąd? Zaczęłam mieć ochotę na alkohol, nie chce stać się alkoholiczką. Nie w tak młodym i głupim wieku. Ferie się kończą już za dwa dni a my siedzimy w USA. Po co to wszystko?
- Nie idziesz na wybieg?- Pyta mnie znajomy głos. Odwracam wzrok na chłopaka i drętwieje. Co? Dlaczego? Jak? Ale?
- Alex... Kim ty do cholery jesteś?!- Próbuje nie krzyczeć lecz coś mi się nie udaje.
- Spokojnie, V. Jestem kimś kto będzie cię chronił, zaufaj mi.- Że słucham co? Co on ciągle... Dlaczego on ciągle jest tam gdzie ja? Teraz jestem prawie pewna, że to nie dla medi a dla mojej mamusi. "Będę cię chronić" że niby co? Czuje się coraz bardziej niewiadomą kropka o której wszyscy wiedzą wszystko a ja nie wiem o sobie nic. Schodzę ze krzesełka i idę za kulisy gdzie, żaden Alex ani León nie może wejść. Do toalety damskiej. Chętnie bym przemyła twarz, lecz jest idealnie pomalowana. Szybko się uspokajam gdyż nie mam już dużo czasu. Wychodzę i widzę tylko jak dziewczyny stoją i już najwidoczniej czekają na swoją kolej. Szybko biegnę i wchodzę na swoje miejsce. No to teraz się upokorzysz Violetto. Oczywiście za mną stanęła Ann, bo jak mogło być inaczej. Jej strój był obrzydliwy, co do stroju nic nie mam lecz do tego, że podkreśla jej krzywe nogi, powinna założyć jakieś spodnie lub rurki, które są proste i prostowały by jej nogi; jest takie coś?
Po chwili gdy mam już wychodzić Ann oczywiście mnie lekko popycha a ja staram się utrzymać na szpilkach co o dziwo się udało. Czułam na sobie wzrok jury oraz dwóch chłopaków, którzy siedzieli naprzeciwko siebie. Błagam, żeby León jego nie zobaczył bo stwierdzi, że to ja go tu zaprosiłam. Nadal się zastanawiam co tu robi Ann?
Poprawiam mój normalny makijaż i szukam Leóna. Niestety bez niego nie wrócę do hotelu. Niestety rozmawia z Ann przez co mam okazję ich... Podsłuchać. Nie powinnam być taka, ale ja nie mogę się oprzeć. Opieram się o ściane.
- León, dlaczego nie chcesz ze mną wyjść na jedną kawę! Potrzebuje i kofeiny i jednej rozmowy z tobą. Leoś nie daj się prosić no proszę proszę!- Jęczy, piszczy tym swoim głosem. Przymykam oczy, błagam León nie zgódź się...
- Dobra, ale zamknij się. Dziś 14, w Starbucksie naprzeciwko sklepu gdzie się wczoraj spotkaliśmy i na tym skończy się nasza znajomość.- Syczy a ja żałuje, że wszystko słyszałam. Spotkali się... Już wcześniej i znów się chcą spotkać.
- Aj! Kocham cię Leóś!- Krzyczy i słyszę jak najwyraźniej całuje go w policzek.
- Widziałaś Violettę?- Chłopak się jej pyta a ja uśmiecham się zwycięsko. 1:0 dla Violetty. Muszę wrócić do poprzedniego miejsca gdyż mogą mnie odnaleźć. Niestety jedynym wyjściem jest przejście koło nich, bo "stado" ludzi stoi przez przejście. Przełykam ślinę i przechodzę koło nich. Gdy spojrzałam na Leóna stanęłam jakbym wcale nie wiedziała, że tam jest. On się uśmiechną a ja odpowiedziałam tym samym.
- Cześć, Ann.- Mówi León i podchodzi do mnie. Obejmuje mnie w pasie, już widzę wzrok kobiety. 2:0 dla Violetty?
- Pa, Leóś. Do później!- 2:1. Czy tylko mnie to babsko wkurwia. Patrzę na Leóna jakbym nic nie wiedziała i próbuje uspokoić nerwy. On tylko coś jęczy pod nosem.
- Powiem ci w hotelu, nie pytaj.- Wzdycha a ja uśmiecham się lekko. Jestem ciekawa o czym gadali, oczywiście w tym sklepie. Dlaczego mnie to wszystko interesuje. To sprawa Leóna z kim jest i z kim się spotyka. Czekaj... Czy ja jestem... Nie, to nie możliwe.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziś taki rozdział średni trochę.
Ogólnie to wena raz jest raz nie ma xdd
Nawet na notkę nie mam pomysłu.
Ale taka informacja, możecie szykować widły na następny rozdział.
*Hehe, tajemniczość*
Dziś wam nie dodaje jednego komentarza,
ponieważ chyba nie macie ochoty komentować.
Taki dzień dziecka.
Było 15 komentarzy, więc odpuszczam wam ten jeden xd
- To, że odebrałaś mi posadę modelki dla CK'na nie oznacza, że zabierzesz mi Leóna i posadę dla VS. Mylisz się słodziutka, będę twoim koszmarem.- Szepcze mi do ucha suchy i już skądś znany mi głoś. Gdy się odwracam nikogo nie widzę. Drgam i po analizie słów już wiem o kogo chodzi. Co tu robi Ann? Wszystkie wątpliwości wracają do mojego umysłu a ja kolejny raz zastanawiam się co tu robię i w tym momencie nawet już nie mam szans. Jej ojciec zrobi wszystko żeby się dostała. W sumie nawet nie wiem czemu robię sobie nadzieję. Czuje, że ktoś łapie moje barki a ja podskakuje. Nie, nie chce teraz z nim gadać.
- Przepiękna.- Twierdzi a ja próbuje uśmiechnąć się chociaż sztucznie co mi ledwo wychodzi. Błagam, żeby León nie zobaczył tego jak się czuje. W sumie teraz już jak wyjdę do gdzieś się wywrócę, nie żyje już nie tylko u mediów a u walniętego ego Ann. Denerwuje mnie ta kobieta tyle mogę powiedzieć.
- Dzięki.- Wyszeptuje i zaczynam iść by nie patrzeć mu w oczy. Niestety chłopak łapie moją dłoń przez co nie mogę się nigdzie ruszyć. Przymykam oczy i cicho klnę pod nosem.
- Czy ty mnie unikasz?- Pyta gdy odważam się spojrzeć na jego spojówki. Jest uśmiechnięty i szczęśliwy. Widać, że chce mnie rozweselić. Pewnie myśli, że się denerwuje, ma po części racje jednak ja już wiem; bez szans.
- Nie, León. Chciałam iść się napić.- Wymyślam natychmiastowo wymówkę a on cicho się śmieje przez co mnie jeszcze bardziej wszystko smuci i drażni. Co tu robiła Ann?
- Co się stało?- Zauważył, jego mina całkowicie się zmieniła, zrobiła się blada i taka smutna. Ja wale, co ja mam teraz zrobić? Wymruczałam coś spod nosa i gdy otworzyłam usta podbiegła do nas nasza ukochana Ann i mocno wtuliła się w Leóna. Spojrzałam na niego a ten na mnie. Oboje wiedzieliśmy, że już sobie nie pogadamy lecz zastanawia mnie fakt skąd on wiedział, że to ona?
- Ann...- Wyjęczał a ta się uśmiechniętą i musnęła jego policzek. Odwróciłam się, żeby iść i o dziwo nikt mnie nie próbował zatrzymać. Szłam do barku i wzięłam łyk wody. Dlaczego zawsze musi coś stanąć nam na drodze. Ann, Alex, paparazzi; ludzie. Gdzie popełniłam błąd? Zaczęłam mieć ochotę na alkohol, nie chce stać się alkoholiczką. Nie w tak młodym i głupim wieku. Ferie się kończą już za dwa dni a my siedzimy w USA. Po co to wszystko?
- Nie idziesz na wybieg?- Pyta mnie znajomy głos. Odwracam wzrok na chłopaka i drętwieje. Co? Dlaczego? Jak? Ale?
- Alex... Kim ty do cholery jesteś?!- Próbuje nie krzyczeć lecz coś mi się nie udaje.
- Spokojnie, V. Jestem kimś kto będzie cię chronił, zaufaj mi.- Że słucham co? Co on ciągle... Dlaczego on ciągle jest tam gdzie ja? Teraz jestem prawie pewna, że to nie dla medi a dla mojej mamusi. "Będę cię chronić" że niby co? Czuje się coraz bardziej niewiadomą kropka o której wszyscy wiedzą wszystko a ja nie wiem o sobie nic. Schodzę ze krzesełka i idę za kulisy gdzie, żaden Alex ani León nie może wejść. Do toalety damskiej. Chętnie bym przemyła twarz, lecz jest idealnie pomalowana. Szybko się uspokajam gdyż nie mam już dużo czasu. Wychodzę i widzę tylko jak dziewczyny stoją i już najwidoczniej czekają na swoją kolej. Szybko biegnę i wchodzę na swoje miejsce. No to teraz się upokorzysz Violetto. Oczywiście za mną stanęła Ann, bo jak mogło być inaczej. Jej strój był obrzydliwy, co do stroju nic nie mam lecz do tego, że podkreśla jej krzywe nogi, powinna założyć jakieś spodnie lub rurki, które są proste i prostowały by jej nogi; jest takie coś?
Po chwili gdy mam już wychodzić Ann oczywiście mnie lekko popycha a ja staram się utrzymać na szpilkach co o dziwo się udało. Czułam na sobie wzrok jury oraz dwóch chłopaków, którzy siedzieli naprzeciwko siebie. Błagam, żeby León jego nie zobaczył bo stwierdzi, że to ja go tu zaprosiłam. Nadal się zastanawiam co tu robi Ann?
Poprawiam mój normalny makijaż i szukam Leóna. Niestety bez niego nie wrócę do hotelu. Niestety rozmawia z Ann przez co mam okazję ich... Podsłuchać. Nie powinnam być taka, ale ja nie mogę się oprzeć. Opieram się o ściane.
- León, dlaczego nie chcesz ze mną wyjść na jedną kawę! Potrzebuje i kofeiny i jednej rozmowy z tobą. Leoś nie daj się prosić no proszę proszę!- Jęczy, piszczy tym swoim głosem. Przymykam oczy, błagam León nie zgódź się...
- Dobra, ale zamknij się. Dziś 14, w Starbucksie naprzeciwko sklepu gdzie się wczoraj spotkaliśmy i na tym skończy się nasza znajomość.- Syczy a ja żałuje, że wszystko słyszałam. Spotkali się... Już wcześniej i znów się chcą spotkać.
- Aj! Kocham cię Leóś!- Krzyczy i słyszę jak najwyraźniej całuje go w policzek.
- Widziałaś Violettę?- Chłopak się jej pyta a ja uśmiecham się zwycięsko. 1:0 dla Violetty. Muszę wrócić do poprzedniego miejsca gdyż mogą mnie odnaleźć. Niestety jedynym wyjściem jest przejście koło nich, bo "stado" ludzi stoi przez przejście. Przełykam ślinę i przechodzę koło nich. Gdy spojrzałam na Leóna stanęłam jakbym wcale nie wiedziała, że tam jest. On się uśmiechną a ja odpowiedziałam tym samym.
- Cześć, Ann.- Mówi León i podchodzi do mnie. Obejmuje mnie w pasie, już widzę wzrok kobiety. 2:0 dla Violetty?
- Pa, Leóś. Do później!- 2:1. Czy tylko mnie to babsko wkurwia. Patrzę na Leóna jakbym nic nie wiedziała i próbuje uspokoić nerwy. On tylko coś jęczy pod nosem.
- Powiem ci w hotelu, nie pytaj.- Wzdycha a ja uśmiecham się lekko. Jestem ciekawa o czym gadali, oczywiście w tym sklepie. Dlaczego mnie to wszystko interesuje. To sprawa Leóna z kim jest i z kim się spotyka. Czekaj... Czy ja jestem... Nie, to nie możliwe.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziś taki rozdział średni trochę.
Ogólnie to wena raz jest raz nie ma xdd
Nawet na notkę nie mam pomysłu.
Ale taka informacja, możecie szykować widły na następny rozdział.
*Hehe, tajemniczość*
Dziś wam nie dodaje jednego komentarza,
ponieważ chyba nie macie ochoty komentować.
Taki dzień dziecka.
Było 15 komentarzy, więc odpuszczam wam ten jeden xd
Kocham was, Rosee.
(Proszę skomentuj ten rozdział jak czytasz nawet kropką
to bardzo mnie motywuje oraz uświadamia, że ktoś to czyta)
to bardzo mnie motywuje oraz uświadamia, że ktoś to czyta)
Kolejny rozdział?
16 komentarzy bez spamu
i zajętych miejsc.