"Jeśli dzisiaj kochasz mnie bardziej
niż kochałeś mnie wczoraj, to
nie mogę doczekać się jutra"
Robię opatrunek Alexowi, wiem że po raz kolejny go teraz tracę i ranie, ale Alex jest tylko przyjacielem a on jest moim chłopakiem i nie robić takich scen zazdrości.
- Gotowe.- Mówię i zmęczona opadam na kanapę. Czuje się taka bezsilna, w sumie mogłam na niego tak nie krzyczeć, León ma racje; po części, ale ją ma. To prawda, nakrzyczałam na niego, ale byłam zła, prawie się pobili tego samego dnia co my w nocy prawie... właśnie, wracając do nocy, nie wiem co mną kierowało, ale gdy tylko go zobaczyłam zaczęło mnie mdlić. Tak bardzo teraz żałuje, że nie ma tu ze mną Leóna.
- Violu, co się stało. Nie słuchasz mnie.- Wyrywa mnie głos Alexa z zamyśleń. Źle się czuje.
- Muszę iść się położyć, idź już.- Wypraszam Alexa a ten podnosi jedną brew do góry.- Proszę.- Dodaje by nie było mu przykro.- I przepraszam za Leóna.- Mówię gdy jesteśmy już przy drzwiach. On tylko się uśmiecha i wychodzi. Przez chwilę widziałam dom Leóna i tak bardzo teraz źle się czuje krzycząc na niego. Dlaczego ciągle to powtarzam?
Kładę się na łóżku, wyciągam spod poduszki telefon i dzwonie do Leóna. Nie odbiera, próbuje kolejny raz a sytuacja się powtarza. On zawsze ma naładowany telefon i zawsze ma go przy sobie, zawsze odbiera ode mnie. Martwię się.
Do: Leoś (13:26)
León proszę odbierz.
Do: Leoś (13:27)
Kochanie przepraszam, nie obrażaj się.
Do: Leoś (13:30)
Nadal nie odpisujesz, nie odbierasz. Kocham cię wiesz? Martwię się, León. Proszę porozmawiaj ze mną, ej tęsknie bardzo żałuje. Proszę napisz chociaż kropkę. León, serio się boję. Jeżeli nie odpiszesz mi do 10 minut idę do ciebie. ps: kocham cię.
Do: Leoś (13:34)
Nie zachowuj się jak dziecko! Dobrze wiesz, że to nie moja wina, że nakrzyczałam na was, ale żałuje bardzo, że tak się zachowałam dla ciebie. León, proszę odpisz coś...
Do: Leoś (13:38)
Już ubieram buty i do ciebie idę. Martwię się, ej.
Do: Leoś (13:40)
Wpuść mnie, wiem że to czytasz i że siedzisz pod drzwiami udając, że cie nie ma. Kochanie, proszę wpuść mnie. Będę tu siedzieć aż mi otworzysz! Przepraszam cię!!!
Do: Leoś (14:58)
Nadal tu jestem.
Do: Leoś (19:20)
Mogę siedzieć tyle aż mi otworzysz.
Do: Leoś (23:02)
Zimno mi, proszę otwórz.
Od: Leoś (23:03)
Idź spać, idź do domu.
- León mam dosyć! Proszę cię otwórz te drzwi!- Krzyczę i wale pięścią w drzwi. Nie dam rady ciągle patrzeć na telefon. Power bank; mój 3 już się rozładowuje a więcej ich nie posiadam. Zaczynam cicho szlochać, nie chce go stracić, nie chce go do cholery stracić.
- Proszę idź.- Mówi normalnie, ja tylko wzdycham. Czuje się cholernie bezsilnie, tak bardzo potrzebuje się do niego przytulić. Siedzę oparta o te jego drzwi już od jakiś dobrych godzin a on nadal siedzi po drugiej stronie i się uparł. Jestem zmęczona, chce mi się jeść i pić, jest mi zimno i chce go przytulić.
- Dobranoc.- Mówię i zamykam oczy, przejeżdżające samochody mnie rozpraszają. Czuje jak drzwi się otwierają a ja lecę do tyłu. Na twarz spadają mi wszystkie power banki i mój telefon, kabel oraz chusteczki. León szybko wszystko zabiera z mojej twarzy a ja próbuje zmazać zeschnięte plamy tuszu na moich policzkach.
- Vio...
- Zanim mnie wywalisz stąd, wiedz że cię kocham i przepraszam, przepraszam, że tak krzyczałam i że tak no wyszło no przepraszam za to, że mn...- Przerywa mi pocałunkiem, długim, przyjemnym pocałunkiem. Podrzuca mnie do góry i przyciska mnie do ściany.
- To ja powinienem cię przepraszać wiesz o tym?- Mówi między pocałunkami.
- To już nie jest ważne, León.- Kończę i dalej go całuje.
- To już nie jest ważne, León.- Kończę i dalej go całuje.
Parę dni później...
Zakończenie roku szkolnego...
Przekraczam ostatni raz próg szkoły i gdy mam już iść sama do domu ktoś łapie mnie za ramie. Odwracam się i patrze w oczy przyjaciółek.
- Co z imprezą dla Cami?- O nie...
- Całkiem zapomniałam... Coś wymyśle nie martwcie się.- Muszę teraz wszystko przygotować. Wyciągam portfel i patrze czy mam w nim kartę.- Dziewczyny, dziś o 17 u mnie musimy po dekorować mój dom i zaprosić ludzi. Piszcie im wszędzie na fejsie, mejlu jak wrócicie do domu. A do Cami napiszcie, że ma być o 18 u mnie, bo źle się czuje i chce z nią pogadać; wymyślcie coś.- Mówię i wkładam portfel do torebki. Gdy się odwracam wpadam na kogoś twardy tors. Jęczę z bólu i podnoszę głowę do góry. León.
- Auł, uważaj gdzie stoisz.- Słyszę śmiechy dziewczyn. Chłopak się do mnie uśmiecha.
- Przepraszam aniołku. Co znów knujecie?- Pyta zbliżając się do mojego czoła i je całuje.
- Musisz mi w takim razie pomóc kupić ozdoby i inne pierdoły i udekorować dom.- Śmieje się gdy widzę jego grymas na twarzy. Dziewczyny znów się śmieją a do nas dołącza Cami, przez cały czas jest przygnębiona i smutna.
- Co dziś robimy?- Mówi smutno. Nasze twarze od razu też się robią smutne. Czuje jak León stojący za mną łapie za moje ramiona i je masuje. Wariat, przy nim nie mogę się skupić. Staje mu na stopę obcasem a ten syczy i zabiera swoje dłonie. Jeszcze bym coś walnęła i bym całą niespodziankę zwaliła. Cami cicho się zaśmiała.
- Ja dziś muszę pomóc Violettcie...- Przerywam mu szybko; nie to, że mu nie ufam, ale on też może zaraz powiedzieć nieco za dużo.
- W matmie.- Brawo, mamy wakacje a ja myślę o matematyce. Brawo dla Violetty. Camila się zaśmiała i chyba załapała to na coś w stylu "randka".
- My idziemy... Ja z Lu muszę jechać teraz do domu! Cześć!- Krzyczy Fran i odchodzi.
- Dziwnie się zachowujecie. Co się stało? Mam coś na twarzy?- Pyta roześmiana w końcu Cami. Zaśmiałam się i zaprzeczyłam głową.
- Mają okres.- Komentuje León a ja staje mu mocniej obcasem na stopę.- Auł, dlaczego to robisz?
- Bo mnie wkurzasz, idziemy. Pa Cami, może wpadniesz do mnie dziś na 18 co? Muszę ci coś powiedzieć... Chodzi tu o moją mamę.- Ja wiem, że powinny to dziewczyny ją zaprosić, ale wymknęło mi się, zawsze coś walnę.
- Okej.- Twierdzi.- Ja lecę, przyjechała moja mama. Do 18-stej!- Żegna się przytulasem ze mną i Leónem oraz oczami ją odprowadzam. Odwracam się do Leóna stając mu przy tym kolejny raz na stopie, tym razem przez przypadek.
- Viola, co ja ci zrobiłem?- Syczy, a ja całuje go w policzek.
- Przepraszam, idziemy?- Chłopak wzdycha.
- Jak będzie mnie ta stopa boleć na tej waszej imprezie to nici z tańczenia ze mną dobrze wiesz o tym.- Patrze na niego i aż mi się źle zrobiło, ma racje kurcze co ja zrobiłam trzeba było w inne miejsce. W myślach zaczęłam się śmiać z wyniku myśli gdzie bym mogła go uderzyć.
Po godzinie wszystko było już gotowe na imprezę. Poszłam do domu razem z Leónem za rękę. Co chwile szeptał mi coś do ucha a ja chichotałam. Mój telefon zawirował co oznaczało wiadomość. Wyjęłam go z tylnej kieszeni uderzając bruneta w rękę gdy sięgał po ciasteczko.
Od: Fran
Ja z Lu już idziemy do ciebie.
Uśmiechnęłam się i schowałam telefon do poprzedniego miejsca przytulając Leóna, któremu udało się zabrać ciastko podczas odpisywaniu na SMS dziewczyną.
- Hej, co jest?- Słyszę gdy odrywam twarz od piersi Leóna. On na prawdę jest wysoki uwierzcie mi. Posłałam mu uśmiech widząc jak w kąciku ust ma kawałek czekoladowego ciasteczka. Podnosi brew i wyciera jedną pojedyncza łzę.
- Tracę kolejną ważną osobę León.- Chlipię łapiąc go za kark. Patrze w jego ciemno zielone oczy, które są takie smutne.
- Przecież jej nie tracisz.
- Oh, nie pieprz. Dobrze wiem, że po miesiącu nasz kontakt ograniczy się do zera.- Westchnęłam patrząc jak chłopak wzdycha. Jego masujące palce na moich policzkach strasznie je rozgrzewają.
- Hej, hej! Spokojnie, Cami na pewno nie da ci życia i sama będziesz miała jej dość.- Roześmiał się a ja powtórzyłam jego ruch z kompletnej bezsilności.- Ale masz jeszcze najlepszego chłopaka na świecie prawda?- Wywróciłam oczami gdy tylko to usłyszałam a chęć wytarcia ciastka z jego rogu ust mi przeszła.
- Jesteś głupi...- Przerwał mi odgłos dzwonka a ja oderwałam się od chłopaka wzruszając ramionami na jego zmieniający się wyraz twarzy i ogniki znikające z jego oczu.- Już idę!- Krzyczę podbiegając do drzwi, w których pojawiły się dziewczyny od razu wbiegając do środka.
- O kurcze!- Krzyknęła Lu obserwując miejsce.- Jak tu super! León ci chociaż pomógł?- Zapytała podekscytowana Lusia. Zaśmiałam się widząc jak Verdas sztywnieje przy jedzeniu kolejnego ciasteczka.
- Mhmm.. Podżera tylko te ciasteczka co przygotował dla mnie Alex.- Zażartowałam a León prawie przewrócił się stojąc w miejscu. Zaczął wypluwać ciastko a dziewczyny zaczęły histerycznie się śmiać ja na to tylko przyjaźnie się uśmiechnęłam.- Żartuje, zrobiłam je wczoraj.- León od razu wrzucił wyplute ciastko do buzi a wszystkie dziewczyny jęknęły z obrzydzenia.
- No co?- Zapytał pełną buzią chłopak a tylko ja zarechotałam. Lu włożyła dwa palce do buzi wskazując jakby miała zaraz zwrócić.
- Zaraz 18, gdzie wszyscy ludzie?- Pytam podchodząc w końcu do Leóna i wytarłam okruszki z jego ust.
- Napisałam, że mają być o 17:50, więc zaraz będą.- Odpowiedziała Fran a ja przytaknęłam patrząc jak Verdas ślini się do mnie oplatając mnie rękoma w pasie. Przewróciłam oczami ponieważ nie miałam na to w tej chwili i ochoty i czasu.
- Nie teraz León.- Szepcze, żeby tylko on mnie słyszał a on tylko smutnieje.
- Chociaż buziak, plis plis!- Czy ja kiedyś powiedziałam, że León zachowuje się dojrzale? Nie? No to mamy odpowiedź, to jeszcze 8-mio letnie dziecko.
- NIE!- Krzyknęłam wyrywając się z jego objęć.
- Będziesz tego żałować...- Powiedział a dzwonek przerwał mu podchodzenie do mnie ruszając palcem.
- To Feduś!- Tym razem to Lu krzyknęła a ja zastanawiałam się czy nie leci tu jakaś głośna muzyka, że oni tak krzyczą... Ups, ja też krzyczałam prawda? - A jednak...- Powiedziała gdy jacyś ludzie zaczęli wchodzić a ja wzruszyłam tylko ramionami. Poznawałam twarze osób, bo były to tylko osoby ze szkoły, co mnie cieszyło. Lu zaczęła krzyczeć, że idzie Cami a wszyscy zaczęli się chować a ja zaczęłam panikować.
- Nie denerwuj się, idę za kanapę.- Zaśmiał się głos za mną a ja poczułam jak moje dłonie zaczynają się pocić nawet nie wiem z czego.
- O-okey...- Odpowiedziałam Leónowi, który pocałował mój policzek przeskakując na drugą stronę kanapy. Zza niej wydał się głos oznaczający ból a potem ciche przepraszam co mnie rozśmieszyło i trochę rozluźniło.
Dzwonek do drzwi... To teraz. Okej dam radę...
- Hej.- Powiedziałam odchylając się przez drzwi by nie widziała dekoracji. Spokojnie Viola, dasz radę.
- Hej... Um, mogę wejść?- Zapytała a ja zdrętwiałam. Pokiwałam głową i rozszerzyłam drzwi. Dziewczyna normalnie weszła do salonu i od razu usiadła na kanapie wzdychając. Podniosłam brwi, o nic nie pyta? Nie jest ślepa?- Jakaś impreza? Tyle jedzenia? Okres?- Powiedziała a ja usłyszałam śmiechy gdzieś daleko.- Co to?- Spanikowałam.
- Eee... Co? A to!? A mój śmiech, umiem śmiać się gardłowo patrz.- Zajęczałam by ktoś się zaśmiał jednak nikt nie słyszał.- EKHEM!- Powiedziałam głośniej a śmiech powtórzył się. Cami podniosła tylko obie brwi i widać, że zrezygnowała. Czy ona serio nie widzi tego napisu "Kochamy cię Cami?"
Naglę do drzwi ktoś zaczął się dobijać a ja znów nie wiedziałam co robić. Niech oni już wyskoczą i zaczną krzyczeć niespodzianka, bo zwariuje. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Do pomieszczenia wszedł Fede rozglądając się dookoła i odwraca wzrok na mnie pytając o co chodzi. Na sam głos chłopaka zza kanapy wylatuje Lu piszcząc i wbiega w ramiona chłopaka. Cami wygląda na zdziwioną a ja zaczynam krzyczeć "niespodzianka" a wszyscy zaczęli wychodzić z kryjówek krzycząc to co ja. Jakie to żałosne... Co ja zrobiłam źle.. Zobaczyłam w oczach dziewczyny łzy i słyszałam jak chichocze gdy muzyka zaczęła lecieć coraz głośniej. Podeszłam do niej i mocno wtuliłam się w jej włosy szepcząc, że bardzo ją kocham.
- To było cudne.- Odpowiedziała wyrywając się z moich objęć. Nawet nie zdążyłam nic powiedzieć ponieważ została porwana przez różne osoby. Uśmiechnęłam się na widok szczęśliwej przyjaciółki. A potem poczułam jak ciepłe ramiona mnie opatulają. Spojrzałam na uśmiechniętego Leóna, który nadal miał okruszki w kąciku ust. Zaśmiałam się i pocałowałam go wylizując okruszki z kącika.
- W końcu.- Odezwał się po oderwani naszych ust od siebie.
- C-co?- Wyjęczałam na co chłopak się zaśmiał.
- Tylko po to jadłem te ciasteczka, nienawidzę czekoladowych ciasteczek, ale dla twoich ust zrobię dosłownie wszystko.- Wyszeptał nie pozwalając mi odpowiedzieć, bo znów przyparł sowimi ustami do moich.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Czy ktoś się mnie spodziewał? Nie? A tu niespodzianka...
Tak jakoś mnie naszło i macie słodziutki rozdział... POCZĄTEK PISANY DAWNO WIĘC JEST UH, STRASZNY XD Druga część mi się już bardziej podoba więc... Oh, to nie powrót a bardziej to nie wiem... Tak jakoś mnie naszło czytając bloga kiciałki, że no.. Proszę xd Nawet nie wiem co napisać... Przepraszam (?) Hej (?) Ale na pewno bardzo was kocham za wyrozumiałość za moją przerwę. Może wrócę może nie? Nadal mam zajmować miejsca? Bo nie wiem czy ktoś tu jeszcze jest i tak samo przepraszam za zerowe komentowanie waszych rozdziałów na blogerze byłam ponad 3 miesiące temu, może czasem coś patrzyłam, ale na serio bardzo was za to przepraszam. A tu macie 27 i zachęcam do oceniania.
- Co z imprezą dla Cami?- O nie...
- Całkiem zapomniałam... Coś wymyśle nie martwcie się.- Muszę teraz wszystko przygotować. Wyciągam portfel i patrze czy mam w nim kartę.- Dziewczyny, dziś o 17 u mnie musimy po dekorować mój dom i zaprosić ludzi. Piszcie im wszędzie na fejsie, mejlu jak wrócicie do domu. A do Cami napiszcie, że ma być o 18 u mnie, bo źle się czuje i chce z nią pogadać; wymyślcie coś.- Mówię i wkładam portfel do torebki. Gdy się odwracam wpadam na kogoś twardy tors. Jęczę z bólu i podnoszę głowę do góry. León.
- Auł, uważaj gdzie stoisz.- Słyszę śmiechy dziewczyn. Chłopak się do mnie uśmiecha.
- Przepraszam aniołku. Co znów knujecie?- Pyta zbliżając się do mojego czoła i je całuje.
- Musisz mi w takim razie pomóc kupić ozdoby i inne pierdoły i udekorować dom.- Śmieje się gdy widzę jego grymas na twarzy. Dziewczyny znów się śmieją a do nas dołącza Cami, przez cały czas jest przygnębiona i smutna.
- Co dziś robimy?- Mówi smutno. Nasze twarze od razu też się robią smutne. Czuje jak León stojący za mną łapie za moje ramiona i je masuje. Wariat, przy nim nie mogę się skupić. Staje mu na stopę obcasem a ten syczy i zabiera swoje dłonie. Jeszcze bym coś walnęła i bym całą niespodziankę zwaliła. Cami cicho się zaśmiała.
- Ja dziś muszę pomóc Violettcie...- Przerywam mu szybko; nie to, że mu nie ufam, ale on też może zaraz powiedzieć nieco za dużo.
- W matmie.- Brawo, mamy wakacje a ja myślę o matematyce. Brawo dla Violetty. Camila się zaśmiała i chyba załapała to na coś w stylu "randka".
- My idziemy... Ja z Lu muszę jechać teraz do domu! Cześć!- Krzyczy Fran i odchodzi.
- Dziwnie się zachowujecie. Co się stało? Mam coś na twarzy?- Pyta roześmiana w końcu Cami. Zaśmiałam się i zaprzeczyłam głową.
- Mają okres.- Komentuje León a ja staje mu mocniej obcasem na stopę.- Auł, dlaczego to robisz?
- Bo mnie wkurzasz, idziemy. Pa Cami, może wpadniesz do mnie dziś na 18 co? Muszę ci coś powiedzieć... Chodzi tu o moją mamę.- Ja wiem, że powinny to dziewczyny ją zaprosić, ale wymknęło mi się, zawsze coś walnę.
- Okej.- Twierdzi.- Ja lecę, przyjechała moja mama. Do 18-stej!- Żegna się przytulasem ze mną i Leónem oraz oczami ją odprowadzam. Odwracam się do Leóna stając mu przy tym kolejny raz na stopie, tym razem przez przypadek.
- Viola, co ja ci zrobiłem?- Syczy, a ja całuje go w policzek.
- Przepraszam, idziemy?- Chłopak wzdycha.
- Jak będzie mnie ta stopa boleć na tej waszej imprezie to nici z tańczenia ze mną dobrze wiesz o tym.- Patrze na niego i aż mi się źle zrobiło, ma racje kurcze co ja zrobiłam trzeba było w inne miejsce. W myślach zaczęłam się śmiać z wyniku myśli gdzie bym mogła go uderzyć.
Po godzinie wszystko było już gotowe na imprezę. Poszłam do domu razem z Leónem za rękę. Co chwile szeptał mi coś do ucha a ja chichotałam. Mój telefon zawirował co oznaczało wiadomość. Wyjęłam go z tylnej kieszeni uderzając bruneta w rękę gdy sięgał po ciasteczko.
Od: Fran
Ja z Lu już idziemy do ciebie.
Uśmiechnęłam się i schowałam telefon do poprzedniego miejsca przytulając Leóna, któremu udało się zabrać ciastko podczas odpisywaniu na SMS dziewczyną.
- Hej, co jest?- Słyszę gdy odrywam twarz od piersi Leóna. On na prawdę jest wysoki uwierzcie mi. Posłałam mu uśmiech widząc jak w kąciku ust ma kawałek czekoladowego ciasteczka. Podnosi brew i wyciera jedną pojedyncza łzę.
- Tracę kolejną ważną osobę León.- Chlipię łapiąc go za kark. Patrze w jego ciemno zielone oczy, które są takie smutne.
- Przecież jej nie tracisz.
- Oh, nie pieprz. Dobrze wiem, że po miesiącu nasz kontakt ograniczy się do zera.- Westchnęłam patrząc jak chłopak wzdycha. Jego masujące palce na moich policzkach strasznie je rozgrzewają.
- Hej, hej! Spokojnie, Cami na pewno nie da ci życia i sama będziesz miała jej dość.- Roześmiał się a ja powtórzyłam jego ruch z kompletnej bezsilności.- Ale masz jeszcze najlepszego chłopaka na świecie prawda?- Wywróciłam oczami gdy tylko to usłyszałam a chęć wytarcia ciastka z jego rogu ust mi przeszła.
- Jesteś głupi...- Przerwał mi odgłos dzwonka a ja oderwałam się od chłopaka wzruszając ramionami na jego zmieniający się wyraz twarzy i ogniki znikające z jego oczu.- Już idę!- Krzyczę podbiegając do drzwi, w których pojawiły się dziewczyny od razu wbiegając do środka.
- O kurcze!- Krzyknęła Lu obserwując miejsce.- Jak tu super! León ci chociaż pomógł?- Zapytała podekscytowana Lusia. Zaśmiałam się widząc jak Verdas sztywnieje przy jedzeniu kolejnego ciasteczka.
- Mhmm.. Podżera tylko te ciasteczka co przygotował dla mnie Alex.- Zażartowałam a León prawie przewrócił się stojąc w miejscu. Zaczął wypluwać ciastko a dziewczyny zaczęły histerycznie się śmiać ja na to tylko przyjaźnie się uśmiechnęłam.- Żartuje, zrobiłam je wczoraj.- León od razu wrzucił wyplute ciastko do buzi a wszystkie dziewczyny jęknęły z obrzydzenia.
- No co?- Zapytał pełną buzią chłopak a tylko ja zarechotałam. Lu włożyła dwa palce do buzi wskazując jakby miała zaraz zwrócić.
- Zaraz 18, gdzie wszyscy ludzie?- Pytam podchodząc w końcu do Leóna i wytarłam okruszki z jego ust.
- Napisałam, że mają być o 17:50, więc zaraz będą.- Odpowiedziała Fran a ja przytaknęłam patrząc jak Verdas ślini się do mnie oplatając mnie rękoma w pasie. Przewróciłam oczami ponieważ nie miałam na to w tej chwili i ochoty i czasu.
- Nie teraz León.- Szepcze, żeby tylko on mnie słyszał a on tylko smutnieje.
- Chociaż buziak, plis plis!- Czy ja kiedyś powiedziałam, że León zachowuje się dojrzale? Nie? No to mamy odpowiedź, to jeszcze 8-mio letnie dziecko.
- NIE!- Krzyknęłam wyrywając się z jego objęć.
- Będziesz tego żałować...- Powiedział a dzwonek przerwał mu podchodzenie do mnie ruszając palcem.
- To Feduś!- Tym razem to Lu krzyknęła a ja zastanawiałam się czy nie leci tu jakaś głośna muzyka, że oni tak krzyczą... Ups, ja też krzyczałam prawda? - A jednak...- Powiedziała gdy jacyś ludzie zaczęli wchodzić a ja wzruszyłam tylko ramionami. Poznawałam twarze osób, bo były to tylko osoby ze szkoły, co mnie cieszyło. Lu zaczęła krzyczeć, że idzie Cami a wszyscy zaczęli się chować a ja zaczęłam panikować.
- Nie denerwuj się, idę za kanapę.- Zaśmiał się głos za mną a ja poczułam jak moje dłonie zaczynają się pocić nawet nie wiem z czego.
- O-okey...- Odpowiedziałam Leónowi, który pocałował mój policzek przeskakując na drugą stronę kanapy. Zza niej wydał się głos oznaczający ból a potem ciche przepraszam co mnie rozśmieszyło i trochę rozluźniło.
Dzwonek do drzwi... To teraz. Okej dam radę...
- Hej.- Powiedziałam odchylając się przez drzwi by nie widziała dekoracji. Spokojnie Viola, dasz radę.
- Hej... Um, mogę wejść?- Zapytała a ja zdrętwiałam. Pokiwałam głową i rozszerzyłam drzwi. Dziewczyna normalnie weszła do salonu i od razu usiadła na kanapie wzdychając. Podniosłam brwi, o nic nie pyta? Nie jest ślepa?- Jakaś impreza? Tyle jedzenia? Okres?- Powiedziała a ja usłyszałam śmiechy gdzieś daleko.- Co to?- Spanikowałam.
- Eee... Co? A to!? A mój śmiech, umiem śmiać się gardłowo patrz.- Zajęczałam by ktoś się zaśmiał jednak nikt nie słyszał.- EKHEM!- Powiedziałam głośniej a śmiech powtórzył się. Cami podniosła tylko obie brwi i widać, że zrezygnowała. Czy ona serio nie widzi tego napisu "Kochamy cię Cami?"
Naglę do drzwi ktoś zaczął się dobijać a ja znów nie wiedziałam co robić. Niech oni już wyskoczą i zaczną krzyczeć niespodzianka, bo zwariuje. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Do pomieszczenia wszedł Fede rozglądając się dookoła i odwraca wzrok na mnie pytając o co chodzi. Na sam głos chłopaka zza kanapy wylatuje Lu piszcząc i wbiega w ramiona chłopaka. Cami wygląda na zdziwioną a ja zaczynam krzyczeć "niespodzianka" a wszyscy zaczęli wychodzić z kryjówek krzycząc to co ja. Jakie to żałosne... Co ja zrobiłam źle.. Zobaczyłam w oczach dziewczyny łzy i słyszałam jak chichocze gdy muzyka zaczęła lecieć coraz głośniej. Podeszłam do niej i mocno wtuliłam się w jej włosy szepcząc, że bardzo ją kocham.
- To było cudne.- Odpowiedziała wyrywając się z moich objęć. Nawet nie zdążyłam nic powiedzieć ponieważ została porwana przez różne osoby. Uśmiechnęłam się na widok szczęśliwej przyjaciółki. A potem poczułam jak ciepłe ramiona mnie opatulają. Spojrzałam na uśmiechniętego Leóna, który nadal miał okruszki w kąciku ust. Zaśmiałam się i pocałowałam go wylizując okruszki z kącika.
- W końcu.- Odezwał się po oderwani naszych ust od siebie.
- C-co?- Wyjęczałam na co chłopak się zaśmiał.
- Tylko po to jadłem te ciasteczka, nienawidzę czekoladowych ciasteczek, ale dla twoich ust zrobię dosłownie wszystko.- Wyszeptał nie pozwalając mi odpowiedzieć, bo znów przyparł sowimi ustami do moich.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Czy ktoś się mnie spodziewał? Nie? A tu niespodzianka...
Tak jakoś mnie naszło i macie słodziutki rozdział... POCZĄTEK PISANY DAWNO WIĘC JEST UH, STRASZNY XD Druga część mi się już bardziej podoba więc... Oh, to nie powrót a bardziej to nie wiem... Tak jakoś mnie naszło czytając bloga kiciałki, że no.. Proszę xd Nawet nie wiem co napisać... Przepraszam (?) Hej (?) Ale na pewno bardzo was kocham za wyrozumiałość za moją przerwę. Może wrócę może nie? Nadal mam zajmować miejsca? Bo nie wiem czy ktoś tu jeszcze jest i tak samo przepraszam za zerowe komentowanie waszych rozdziałów na blogerze byłam ponad 3 miesiące temu, może czasem coś patrzyłam, ale na serio bardzo was za to przepraszam. A tu macie 27 i zachęcam do oceniania.
Kocham was i do... kiedyś (?)
Wasza Rosee :)
Kiciałka ❣️
OdpowiedzUsuńa juz mialam ochote cie zabic za to, ze rozdzialu nie wstawialas heheheheh
Usuńciekawe przez kogo to heheheh
wroce jeszcze<3333333
Mar tyna
OdpowiedzUsuńHej kochanie <3
UsuńNie przejmuj się nadal tu jestem ;*
Jak wyświetliło mi się, że dodałaś rozdział to od razu zaczęłam się uśmiechać <3
Myślałam ostatnio o tobie i o twoim blogu i zastanawiałam się kiedy dodasz rozdział i cieszę się, że wreszcie się doczekałam.
Rozdział jest świetny <3
Już się bałam że Violetta i Leon się nie pogodzą.
Aż mi się serce łamało jak siedziała
pod tymi drzwiami Leona <3
Biedna Cami :c
Szkoda mi jej.
Fajnie, że impreza się udała :D
Leoś taki kombinator XDD
Biedaczek musiał jeść ciasteczka by Violka go pocałowała XD <3
Pozdrawiam i czekam kochana aż wrócisz z kolejnym rozdziałem ;*
Wierzę, że uda ci się go napisać <3
Maddy
OdpowiedzUsuńHej! ❤
UsuńJeżeli o mnie chodzi to dopóki opowiadanie trwa (nie ważne kiedy będą rozdziały) to ja chce mieć cały czas swoje stałe miejsce :*
Specjalnie dodałam Twój blog do obserwowanych żeby było mi łatwiej go znaleźć :):*
Komentuje zaraz po przeczytaniu, bo później będę miała problem z powrotem na miejsce.
♥♥♥
U Leonetty słodko, ale czy ta słodycz to nie cisza przed burzą?
Nie zdziwię się jak Alex coś wymyśli, albo V straci Leona z własnej głupoty.Ewentualnie zawali Verdas, ale nie sądzę żeby tak było.
Violka większość dnia spędziła na zamatwianiu się o Leona, a on ją ignorował. Świetna zabawa. Nie ma co. :*
Dobrze, że jej w końcu otworzył te drzwi.
A ta stopa musiała mega boleć.
Imprezka dla Cami przygotowana.
Ehhh ten podstępny Leon. Żeby jeść ciastka na przymus? Takie rzeczy tylko z nim :*;)
Cudowny!
Czekam na next :*
Buziaczki :* ❤
Maddy ❤
PS. Ciesze się, że dodałaś jakiś rozdział :* Nie wiem ile będzie trzeba czekać na następny, ale poczekam! ❤
Callie
OdpowiedzUsuńMega się cieszę, że dodałaś <3
OdpowiedzUsuńRozdział świetny ;**
Mam nadzieję, że wrócisz.
Będę czekać ;)
Besos :***
~Tinita Blanco
P.S. Zapraszam do siebie ;*
Mega się cieszę, że dodałaś <3
OdpowiedzUsuńRozdział świetny ;**
Mam nadzieję, że wrócisz.
Będę czekać ;)
Besos :***
~Tinita Blanco
P.S. Zapraszam do siebie ;*
Nowy rozdział mnie tak zaskoczył i ucieszył ,że zamiast wyjść z psem siedzę teraz przed lapkiem i komentuje tą perełkę.
OdpowiedzUsuńMożesz być z siebie dumna ,ponieważ przychodzisz do nas z taką petardą po 3 miesiącach.
Na razie jest w porządku pomiędzy Leonem i Violą.
Ale coś czuje ,że intrygantów w tym opowiadaniu nie zabraknie.
Lub po prostu ,któreś z nich coś odwali i się rozstaną.
Ta niespodzianka mnie rozwaliła.
Jak można niczego nie zauważyć.
I wybiegająca Lu za kanapy do swojego chłopaka.
OMG jakim trzeba być człowiekiem?
Dopiero kiedy Violka powiedziała niespodzianka oni zdecydowali się odezwać.
Śmiech.
Och Leoś słodki.
Jego plan wypalił pod koniec.
Wspaniały
Cudowny
Czekam:*
(Jeśli się zdecydujesz na rozdział 28 to wiedz ,że ja go skomentuje i będę komentować następne)
Gabi:)
Sztos kocham twojego bloga 💕 💕
OdpowiedzUsuńI oby tak dalej. Czekam na kolejne części ❤☺
Niesamowity rozdział! Czekam na następny 💗😘
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdział! Czekam na następny 💗😘
OdpowiedzUsuńOjej tak w końcu! Tyle czekałam!
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział!
Mam nadzieje, że następny będzie jak najszybciej :)
Kocham :D
O TAK!
OdpowiedzUsuńW KOŃCU!
SUPER
Super:)
OdpowiedzUsuńTękniłam:)
martyśś
Boski :*
OdpowiedzUsuńEkstra!
OdpowiedzUsuń