Dedykacja dla Maddy
(Dawniej Królik Królik)
(Dawniej Królik Królik)
"Czas leczy rany za to dziś rani psychikę, im
dłużej Ciebie nie ma tym bardziej chce Cie usłyszeć.."
Nadal nie mogę uwierzyć w jedno. León, to na sto procent był on. Tyle snów, marzeń i myśli, jego twarz była identyczna. Nie mogłabym zapomnieć. Głos, włosy, lekki uśmiech, oczy usta, nos. Spojrzenie... To hipnotyzujące spojrzenie... Nigdy nie mogłabym go zapomnieć, nigdy.
Fizyka, czy tylko mnie nie interesuje ten przedmiot. Jest nudny oraz... nie da się go zrozumieć nie wiem co ta baba tam gada. Nic nie rozumiem i zrozumieć nie chce. Chce być muzykiem to mi pasuje więc... poco mi jakaś kurde fizyka? Gadanie o wadzę lub innych rzeczach wcale nie jest interesujące tak jak się wydaje to tej babie. Jeszcze ta jedynka z sprawdzianu, nic nie zrobię, że uczyłam się 5 godzin a nadal nic z tego nie rozumiałam. Muszę to poprawić... Lub nie, nie mam siły na jakąś tam fizykę, wole dowiedzieć się co robi tu León. Dlaczego przyjechał? Dla mnie? Dla kogoś innego? Czy całkiem przypadkowo?
Dzwonek, tak tylko on mógł mnie uratować z 45 minut siedzenia i wpatrywania się w sufit. Szczerze mówiąc to było o wiele lepsze niż słuchanie o prędkości, czasie i coś tam jeszcze.
- Violu, na pewno to był on?- Pyta Fran zakładająca kurtkę.
- Właśnie, może to ktoś podobny, lub byłaś zmęczona i miałaś lekki zwid.- Dodaje Lu.
- Dziewczyny mogę przysiąc na naszą przyjaźń, że to był on!- Tupnęłam nogą jak małe dziecko, obie się zaśmiały.- To wcale nie było śmieszne.- Prychnęłam.
- Skoro powiedział ci gdzie mieszka to chodźmy do niego.- Lu przytaknęła na słowa Francesci i obie spojrzały na mnie. Czyli mam się zgodzić.
- No dziewczyny nie wiem czy...
- Nie gadaj tyle tylko chodź idziemy do niego.- Przerwały mi. Westchnęłam bezsilnie, co ja bez nich bym zrobiła? No tak gdyby nie León śmiałyby się ze mnie...
Obie zaczęły biec trzymając mnie za ręce. Jejku jakie one są szybkie.
W mgnieniu oka byłyśmy pod domem- chyba Leóna. Dziewczyny zadzwoniły do drzwi i szybko uciekły zostawiając mnie samą. No super. W drzwiach stanęła dość wysoka kobieta, blondynka ze szmaragdowym spojrzeniem- pewnie oczy ma po mamie.
- Dzień doby, jest może...- Kto? Chłopak na którego dziś wpadłam?
- Witaj, niestety Leóna nie ma w domu, wyszedł z kolegami na dwór.- Mówi, dziękuje Pani! Cicho wzdycham, ale jedno jest pewne. To na pewno jest León! W końcu nawet jego ... Mama to przyznała.- Mam takie pytanie... Nazywasz się może Violett?.- Przytaknęłam.- O Jezu dziewczyno!- Krzyknęła kobieta i mocno mnie do siebie przytuliła.- Znaczy... Bardzo cię przepraszam. León zadzwoni do ciebie jak przyjcie...- Wyjąkała. Czyli kolejna sprawa jasna, to jego mama.
- Dobrze... To ja już pójdę. Do widzenia.
- Do widzenia Violu!- Krzyczy kobieta z wielkim uśmiechem na ustach. A gdy odchodzę zamyka drzwi. Tylko czekaj, León nie ma mojego numeru telefonu. A, dobra trudno. Przyjdę za 3 godziny.
Szukam w torebce telefonu gdy przybiegają do mnie dziewczyny.
- I jak?! To on!?- Krzyczy Lu.
- Nie...
- Tak nam przykro.- Wyrywa się Fran.
- Nie było go w domu.- Dokańczam. Dziewczyny zamierają.- Gadałam z jego mamą. Jak wróci to do mnie zadzwoni i tak nie ma mojego numeru więc przyjdę jakoś za parę godzin.- Wywiązuje się z wszystkich pytań. Fran spogląda na zegarek i wzdycha.
- Dziewczyny ja już muszę lecieć... Umówiłam się z Cami, że po nią pójdę.
- To ja pójdę z tobą.- Mówi Lu. Ja wzdycham, bo muszę pomóc tacie posprzątać w garażu.- A ty Violu idziesz z nami?- Dodaje Lu.
- Nie mogę, muszę pomóc tacie.- Dziewczyny trochę się zaśmiały. Co w tym dziwnego? Tak może i mój tata nie spędza dużo czasu ze mną, ale ostatnio wrócił z delegacji i stwierdził, że trzeba posprzątać w garażu. Co zrobię? Nic nie zrobię.
- Od kiedy twój tata...
- Od nie wiadomo kiedy zachciało mu się sprzątać w garażu.- Dokańczam przerywając Lu.
Wchodzę do domu, krzyczę że jestem i że możemy już sprzątać. O dziwo z kuchni wychodzi ojciec.
- W końcu jesteś.- Mówi byle jak.- Nie chciałem, żebyśmy tylko sprzątali, musimy jeszcze pogadać.- No nieźle, chyba mój tatuś trochę sobie o mnie przypomniał.
- No to mów.- Słowa wypadają z lekką oschłością.
- Dlaczego jesteś taka?- Wchodzimy do garażu, mężczyzna otwiera garaż. Lekko prycham i zaczynam się śmiać.
- Gdy poznałeś się z tą Mirandą wcale nie zwracałeś na mnie uwagi. Wyjechałeś gdzieś do Hiszpanii zostawiając mnie całkiem samą. Czy to wszystko wina mamy, że się tak zmieniłeś? Czy tej popierdolonej Mirandy!- Krzyknęłam bliska płaczu. Trudno przeklęłam, ale niech wie jakiego potwora wychował.- Po śmierci mamy obiecywałeś mi, że będziemy razem już na zawsze, ale nie po paru latach mój ukochany tatuś znalazł sobie kolejną, która zaspokoi jego ból i ... nie tylko.- Prycham i czuje jak łzy spływają mi po policzkach.- Myślisz tylko o sobie! Zostawiłeś mnie na pastwę losu, żebyś ty mógł się wyleczyć z tęsknoty dzięki bogu była Angie, ona pomogła mi z wszystkim gdy ciebie nie było. Właśnie zostawiłeś chorą córkę, zapomniałeś? Chyba byłam chora, chyba albo może ci się to zdawało. Wiesz czemu jestem taka? - Spojrzał się na mnie z cholernym smutkiem w oczach, niech cierpi, niech widzi jak cierpiałam ja gdy potrzebowałam ojca.- Nienawidzę cię!- Wykrzyczałam na cały głos.
- Violetta.- Podszedł do mnie.
- Zostaw mnie... Nienawidzę cię, dobrze słyszałeś. Nienawidzę cię!- Krzyczę i uciekam. Biegnę przed siebie, nie patrze na ludzi, którzy patrzą na mnie z zdziwieniem lub współczuciem. Mam to głęboko gdzieś. Nie obchodzi mnie nic. Biegnę coraz szybciej i szybciej. Naglę wpadam na kogoś dość mocno. Spadamy oboje na ziemie. Otwieram oczy i szybko wstaje z chłopaka.
- Jezu, bardzo cię przepraszam.- Chlipie. Chłopak wstaje i poprawia swoją grzywkę. Wycieram oczy... León, to znów on. Kolejny raz... Spadłam na niego.
- Nic się nie stało.- Mówi i lekko się do mnie uśmiecha.
- León?- Mówię szybko.
On przytakuje.
Boże to on.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dzwonek, tak tylko on mógł mnie uratować z 45 minut siedzenia i wpatrywania się w sufit. Szczerze mówiąc to było o wiele lepsze niż słuchanie o prędkości, czasie i coś tam jeszcze.
- Violu, na pewno to był on?- Pyta Fran zakładająca kurtkę.
- Właśnie, może to ktoś podobny, lub byłaś zmęczona i miałaś lekki zwid.- Dodaje Lu.
- Dziewczyny mogę przysiąc na naszą przyjaźń, że to był on!- Tupnęłam nogą jak małe dziecko, obie się zaśmiały.- To wcale nie było śmieszne.- Prychnęłam.
- Skoro powiedział ci gdzie mieszka to chodźmy do niego.- Lu przytaknęła na słowa Francesci i obie spojrzały na mnie. Czyli mam się zgodzić.
- No dziewczyny nie wiem czy...
- Nie gadaj tyle tylko chodź idziemy do niego.- Przerwały mi. Westchnęłam bezsilnie, co ja bez nich bym zrobiła? No tak gdyby nie León śmiałyby się ze mnie...
Obie zaczęły biec trzymając mnie za ręce. Jejku jakie one są szybkie.
W mgnieniu oka byłyśmy pod domem- chyba Leóna. Dziewczyny zadzwoniły do drzwi i szybko uciekły zostawiając mnie samą. No super. W drzwiach stanęła dość wysoka kobieta, blondynka ze szmaragdowym spojrzeniem- pewnie oczy ma po mamie.
- Dzień doby, jest może...- Kto? Chłopak na którego dziś wpadłam?
- Witaj, niestety Leóna nie ma w domu, wyszedł z kolegami na dwór.- Mówi, dziękuje Pani! Cicho wzdycham, ale jedno jest pewne. To na pewno jest León! W końcu nawet jego ... Mama to przyznała.- Mam takie pytanie... Nazywasz się może Violett?.- Przytaknęłam.- O Jezu dziewczyno!- Krzyknęła kobieta i mocno mnie do siebie przytuliła.- Znaczy... Bardzo cię przepraszam. León zadzwoni do ciebie jak przyjcie...- Wyjąkała. Czyli kolejna sprawa jasna, to jego mama.
- Dobrze... To ja już pójdę. Do widzenia.
- Do widzenia Violu!- Krzyczy kobieta z wielkim uśmiechem na ustach. A gdy odchodzę zamyka drzwi. Tylko czekaj, León nie ma mojego numeru telefonu. A, dobra trudno. Przyjdę za 3 godziny.
Szukam w torebce telefonu gdy przybiegają do mnie dziewczyny.
- I jak?! To on!?- Krzyczy Lu.
- Nie...
- Tak nam przykro.- Wyrywa się Fran.
- Nie było go w domu.- Dokańczam. Dziewczyny zamierają.- Gadałam z jego mamą. Jak wróci to do mnie zadzwoni i tak nie ma mojego numeru więc przyjdę jakoś za parę godzin.- Wywiązuje się z wszystkich pytań. Fran spogląda na zegarek i wzdycha.
- Dziewczyny ja już muszę lecieć... Umówiłam się z Cami, że po nią pójdę.
- To ja pójdę z tobą.- Mówi Lu. Ja wzdycham, bo muszę pomóc tacie posprzątać w garażu.- A ty Violu idziesz z nami?- Dodaje Lu.
- Nie mogę, muszę pomóc tacie.- Dziewczyny trochę się zaśmiały. Co w tym dziwnego? Tak może i mój tata nie spędza dużo czasu ze mną, ale ostatnio wrócił z delegacji i stwierdził, że trzeba posprzątać w garażu. Co zrobię? Nic nie zrobię.
- Od kiedy twój tata...
- Od nie wiadomo kiedy zachciało mu się sprzątać w garażu.- Dokańczam przerywając Lu.
Wchodzę do domu, krzyczę że jestem i że możemy już sprzątać. O dziwo z kuchni wychodzi ojciec.
- W końcu jesteś.- Mówi byle jak.- Nie chciałem, żebyśmy tylko sprzątali, musimy jeszcze pogadać.- No nieźle, chyba mój tatuś trochę sobie o mnie przypomniał.
- No to mów.- Słowa wypadają z lekką oschłością.
- Dlaczego jesteś taka?- Wchodzimy do garażu, mężczyzna otwiera garaż. Lekko prycham i zaczynam się śmiać.
- Gdy poznałeś się z tą Mirandą wcale nie zwracałeś na mnie uwagi. Wyjechałeś gdzieś do Hiszpanii zostawiając mnie całkiem samą. Czy to wszystko wina mamy, że się tak zmieniłeś? Czy tej popierdolonej Mirandy!- Krzyknęłam bliska płaczu. Trudno przeklęłam, ale niech wie jakiego potwora wychował.- Po śmierci mamy obiecywałeś mi, że będziemy razem już na zawsze, ale nie po paru latach mój ukochany tatuś znalazł sobie kolejną, która zaspokoi jego ból i ... nie tylko.- Prycham i czuje jak łzy spływają mi po policzkach.- Myślisz tylko o sobie! Zostawiłeś mnie na pastwę losu, żebyś ty mógł się wyleczyć z tęsknoty dzięki bogu była Angie, ona pomogła mi z wszystkim gdy ciebie nie było. Właśnie zostawiłeś chorą córkę, zapomniałeś? Chyba byłam chora, chyba albo może ci się to zdawało. Wiesz czemu jestem taka? - Spojrzał się na mnie z cholernym smutkiem w oczach, niech cierpi, niech widzi jak cierpiałam ja gdy potrzebowałam ojca.- Nienawidzę cię!- Wykrzyczałam na cały głos.
- Violetta.- Podszedł do mnie.
- Zostaw mnie... Nienawidzę cię, dobrze słyszałeś. Nienawidzę cię!- Krzyczę i uciekam. Biegnę przed siebie, nie patrze na ludzi, którzy patrzą na mnie z zdziwieniem lub współczuciem. Mam to głęboko gdzieś. Nie obchodzi mnie nic. Biegnę coraz szybciej i szybciej. Naglę wpadam na kogoś dość mocno. Spadamy oboje na ziemie. Otwieram oczy i szybko wstaje z chłopaka.
- Jezu, bardzo cię przepraszam.- Chlipie. Chłopak wstaje i poprawia swoją grzywkę. Wycieram oczy... León, to znów on. Kolejny raz... Spadłam na niego.
- Nic się nie stało.- Mówi i lekko się do mnie uśmiecha.
- León?- Mówię szybko.
On przytakuje.
Boże to on.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Bardzo was przepraszam, że taki krótki!
Ale wiecie wczoraj był sylwester i robiłam u siebie
małą imprezę, więc nie miałam czasu.
Do tego ten okres po świętach.
Co ja będę wam się tłumaczyć.
Okropnie was przepraszam za długość oraz za to co tam
napisałam, bo kurde załamka.
I w ogóle, Szczęśliwego nowego roku!
(Tak, tak zapłon :P)
No to na tyle.
Szczęśliwego i do następnego.
Kocham was.
Rosee.
(ZNÓW DŁUGA NOTKA NO JA CIE!)
(ZNÓW DŁUGA NOTKA NO JA CIE!)
Ej ty!
Tak ty!
Może chciałbyś skomentować ten rozdział?
Choćby małym serduszkiem
to motywuje do pracy.
Kocham was!
Mine
OdpowiedzUsuńWrócę miśu
UsuńDanielle
OdpowiedzUsuńWrócę jak przeczytam
UsuńElko! Witaj słonko. Czyż nie piękną niedziela? Jutro pojebsana szkoła. Nikt nie lubi szkoły! NIKT! Ale do rzeczy. Dziękuje za miejsce oraz widzę, że zajęłaś 2 miejsce! Gratuluje! Ja jak zwykle wracam po jakiś zjebsanych paru dniach. Bo oczywiście nie mam weny. A czytam wszystkie blogi jak pojebsana. Ale do rozdziału no nie.
UsuńCo ty pierdzielisz. Cudeńko to co masz tam na górze. Krótko ale na temat i super! Jestem tu już tak długo a nadal się trzymam więc widzisz! Podoba mi się:P Jak by mi się nie podobało bym tego nie pisała! :D
Wracając. SPOTKAŁA LEÓNA!? Pojebs z tego ojca. Nie kumam go troszkę. Wystawia tak ją a naglę takie o co ci chodzi? IDIOTS! Lu i Fran takie nie dobre zostawiły ją tam :P Spotkała swoja teściową no i gites!
Dziś nawet długo! Mam nadzieje, że nie jest źle :P Pozdrawiam Danielle!!!!!
Danelle!
Oraz cudo szablon :*
UsuńTinistas
OdpowiedzUsuńHej!
UsuńZaraz wracam!
JAKI SUPER SZABLON :D
Jejku, cudeńko rozdział!
UsuńTen jej ojciec to potwór nie ona.
I czemu mówisz, że rozdział nie jest fajny. NO TAK!
JEST SUPI!
Spotkała Leosia!
Mama ją poznała?
Leon jej coś mówił o naszej VILS?
O ja cie!
Jeszcze dziewczyny takie nie dobre :P
I kłótnia z tatą.. Ale gdyby nie ona to by się nie spotkała z Leosiem!
Ale mimo wszystko nie mogę się doczekać kolejnego. Weny kochanie i znów najlepszego z okazji nowego roku! Lepszej weny i najwięcej czytelników!
Pozdrawiam Tinistas! <3
Pff a gdzie miejsce dla mnie ? xDD
OdpowiedzUsuńDobra nie ważne. XD
Ostrzegam, że dzisiaj mogę pisać totalnie od rzeczy, więc lepiej nie czytaj tego komentarza :3
Rozdział jest świetny <3
Bardzo podoba mi się że ta twoja historia jest inna.
Wszyscy piszą o dorosłej Leonettcie, bogatej i wgl.
Oczywiście nie mówię, że to źle czy krytykuję te blogi, tylko chodzi mi o to, że fajnie przeczytać coś innego, o innym życiu Violki i Leosia ;)
Jejku jak słodko <3 Te takie spotkanie po latach <3
I jeszcze mama Leosia poznała Violettę ^^ awww..
Słodziasznie :D
Jezu dobra nie mam siły, oczy mi same się zamykają -_-
Pozdrawiam Cię <3
I w najbliższych dniach możesz wyczekiwać na moim blogu ogłoszenia wyników konkursu <33
Idę spać <3 Dobranoc skarbie ^^ <3
Kochana! Cudowny szablon <3
UsuńWrócę :*
OdpowiedzUsuńJestem, witaj misiu!
UsuńPrzepraszam,że tak późno ale komentuje tylko twojego bloga a czytam mnóstwo i czasem zapominam że miałam skomentować. Ale przepraszam już jestem!
Super rozdział! Super super! Leónek? LEÓNEK? LEONEK? AWWW!
Kłótnia z tatą... Jejku ale on krowa :P
LU FRAN SUPER XD Uciekły xD
Dziś krótko bo nie mam czasu...
Pozdrawiam Olcia! <3
Super!
OdpowiedzUsuń❤
OdpowiedzUsuńNowa czytelniczka wróci !
OdpowiedzUsuńWitam masz nową czytelniczkę.
UsuńKomentuje dopiero ten rozdział.
:)
Violka chce się przekonać czy to Leon.
Nie ma go w domu.
Ma przyjść za chwilę.
Ojciec karze jej sprzątać i przyjść.
Violka mówi mu wszystko co jej leży na sercu.
I dobrze.
Zostawił ją przez jakąś nową panienkę.
Biedulka może on nawet nie wiedział,
Że chora jest bo był zajęty?
Zwykłe przepraszam i pogadanka nie pomoże.
Na prawdę nie wie co ona czuje.
Znowu wpada na Lajona.
Niestety on jej nie poznaje :(
Ale ona go tak...
Co z tego wyniknie?
Chciałam cię przeprosić za późne skomentowanie.
Tak ten kom. dodałam 2
A ten 6...
Chyba się nie obrazisz?
Witam masz nową czytelniczkę.
Komentuje dopiero ten rozdział.
:)
Violka chce się przekonać czy to Leon.
Nie ma go w domu.
Ma przyjść za chwilę.
Pozdrawiam :D
Czekam :)
Na :D
Next :)
Żela <3
Idę się wieszać.
OdpowiedzUsuńWróciłam z Sylwestra i bloggerki mają dla mnie 30 rozdziałów w tym Shoty.
Nie za dużo jak na jeden dzień?
Juz ni się literki mieszają hah ;)
Dziękuję skarbie za dedykacje dla mła!
❤❤❤❤
Czyli to Lajon.
Violka poznała jego mamuśke :)
Ahhh te dziewczyny. Cwane żmije :)
Violka wygarnela ojcu.
Bardzo dobrze. Należało mu się.
Może coś zrozumie przynajmniej.
Może zmieni swoje postępowanie.
Juz nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :*
Buziaczki :* ❤
Maddy ❤
Cudowny.
OdpowiedzUsuńEkstra.
OdpowiedzUsuń/ Lenka
Moje <3
OdpowiedzUsuńCudowny <333
UsuńSpotkała Lajona *.*
Niecierpliwie czekam na next ;3
Kocham
Całuje
Pozdrawiam ;**
Nati ♥♥♥
Świetny
OdpowiedzUsuń